Dlaczego nie lubię, gdy wycina się drzewa? Nawet gdy ktoś argumentuje, że sadzi nowe na ich miejsce? Z czysto egoistycznych powodów. Wiem, że nie doczekam czasu, gdy nowo posadzone drzewo będzie takie, jak to wycięte. Drzewa rosną długo, a ja egoistycznie chcę obcować z dużymi drzewami, o grubych pniach i obfitej koronie liści. Chcę budząc się rano widzieć przez okno ich korony i słyszeć śpiew ptaków siedzących na gałęziach. Wtedy wiem, że żyję. Drzewo jest jak najlepszy przyjaciel, daje dobrą samotność. Poza tym – nie ma żadnych rozsądnych powodów, by wycinać drzewa. Jednak ludzie niestety uwielbiają wycinać drzewa, zawsze padają one jako pierwsze ofiarą wszelkich zmian w środowisku, jakie wprowadza człowiek. Tymczasem drzewo jest symbolem naszej siły duchowej. Jung radził człowiekowi, który napotkał przeszkodę „nie do pokonania” by „zapuścił korzenie i rósł jak drzewo”. Nie umiem otrząsnąć się z wrażenia, że wycinając drzewa w odruchu autodestrukcji pozbawiamy się niemych świadków naszych najgłębszych duchowych dążeń, że wycinamy nasze sumienie.
