Doświadczenie schizofrenii jest prawdziwym laboratorium ludzkości. W formie skrajnej i patologicznej pokazuje to, o co chodzi w autentycznej ludzkiej egzystencji. Filozof i psychiatra, Karl Jaspers w swej książce Strindberg i van Gogh. Próba analizy patograficznej z porównawczym przywołaniem Swedenborga i Hölderlina wydanej 1922 roku zauważa: „To spektakularne, że dzisiaj wielu wybitnych artystów-schizofreników wywiera taki wpływ za sprawą swoich dzieł stworzonych w okresie choroby.” Przyznaje, że zafascynowała go twórczość van Gogha, w której w klarownej postaci odnalazł to, co stanowiło centrum jego poszukiwań: „To tak, jak gdyby na przelotną chwilę objawiło się ostateczne źródło egzystencji, jak gdyby bezpośrednio dały o sobie znać utajone źródła wszelkiego bytu.” Następnie przechodzi do osobistej obserwacji : „Kiedy w 1912 roku podczas wystawy kolońskiej oglądałem owe cudowne dzieła europejskiej sztuki ekspresjonistycznej powstałej wokół van Gogha, robiące wrażenie niejakiej monotonii, niekiedy opadało mnie poczucie, że van Gogh był jedynym wzniosłym indywiduum wbrew woli ‘szalonym’ pośród tylu innych, którzy chcieli być szaleni, lecz byli aż nazbyt zdrowi. Czy wierzymy w medium wysokiej kultury intelektualnej, nieograniczoną względem naszej wolę jasności, obowiązek szczerości i adekwatnego do niej realizmu, czy wierzymy w autentyczność tej rozkładającej głębi, owej boskiej świadomości właściwej tylko chorym psychicznie? Żyjemy dziś epoce sztucznego naśladownictwa, przekształcania wszelkiego rodzaju duchowości w fabrykę i instytucję, samej woli w rodzaj egzystencji i czynienia – wszystko to dzieje się na podstawie rozumienia, aktorskiego przeżywania, w epoce, w której żyją ludzie, którzy chcą zarazem być i wiedzieć, czym są, ba, ludzie charakteryzujący się udawaną prostotą, udawanym doświadczeniem dionizyjskim i udawaną dyscypliną formowania, ludzi, którzy w jednej chwili pragnęliby uczynić zadość jednemu i drugiemu. Czy w takich czasach przeżycie schizofreniczne nie jest aby warunkiem autentyczności w sferach, które w okresach znamionujących się większą samodyscypliną mogły być prawdziwe przeżywane i przedstawiane bez udziału schizofrenii?”
Schizofrenik wykracza poza kulturę i stawia się na jej marginesie, na samej krawędzi bycia człowiekiem. Pod pewnymi względami jest takim człowiekiem jak inni, ale pod innymi jest całkiem odmienny. Nie znaczy to, że nie jest ludzki. Można powiedzieć, że ludzie dotknięci schizofrenią są tacy sami jak wszyscy, z tym że jeszcze bardziej. Jak w powiększającym zwierciadle schizofrenia pokazuje to kim naprawdę jesteśmy. Wybitny polski badacz schizofrenii, Antoni Kępiński, uważał że „schizofrenia odsłania niezwykłe bogactwo ludzkiej natury”. Pojawia się ona na styku naszej indywidualności z kulturą i społeczeństwem i często jest reakcją na nieubłagane procesy kształtowania umysłu przez naciski społeczne. Jak pisze Kępiński: „ Schizofrenia jest chorobą ludzi młodych. Najczęściej występuje między pokwitaniem a pełną dojrzałością, tj. mniej więcej między 15 a 30 rokiem życia. Fakt, że właśnie w tym okresie są największe szanse rozbicia osobowości, nie jest, jak się zdaje, bez znaczenia. Przy wszystkich blaskach młodości jest to okres życia bardzo trudny, nieraz tragiczny w spięciu między marzeniem a rzeczywistością, w dążeniu do sprawdzenia siebie, w łamaniu się młodzieńczych ideałów”.
Nie każdy schizofrenik ma taki talent jak van Gogh, nie każdy ma możliwość twórczej ekspresji nawet w stopniu umiarkowanym. Pomimo to owe chwile „szaleństwa”, które zdarzają każdemu z nas, są warte zauważenie i uchwycenia. Gdy pochylimy się nad sobą wtedy, gdy czujemy i robimy coś, co wykracza poza nas i poza wszelkie oczekiwania społeczne, dopiero wtedy sięgamy brzegu autentycznej egzystencji. Stawanie się człowiekiem to wykraczanie poza ustalone ramy człowieczeństwa, to bycie czymś więcej niż tylko zwykłym człowiekiem. Nic dziwnego, że dedykacja Schizofrenii Kępińskiego brzmi: „Tym, którzy więcej czują i inaczej rozumieją i dlatego bardziej cierpią, a których często nazywamy schizofrenikami”. Jak mawiał: tylko dzieci i schizofrenicy, z innymi trudno wytrzymać. Te pierwsze jeszcze nie wkroczyły w zabójczy świat ludzkiej normozy, ci drudzy próbują z niego uciec. I w tej ucieczce przekraczają to, co wyznacza ludzka natura, sięgając do jej źródeł.