Archiwa miesięczne: Listopad 2021

O egoizmie

Zapytany niedawno co to znaczy, że egoizm jest esencją rozpaczy, odpowiedziałem, że gdy pogrążam się całkowicie w egoizmie, gdy nie liczy się nic oprócz moich potrzeb, moich przekonań, to wtedy odcinam się od świata i zamykam w sobie. A to według mnie rodzi absolutną, egzystencjalną rozpacz, bo nie ma nic poza mną i nic się nie liczy, tylko ja. Ludzie uciekają od tego stanu, zwykle w poczucie władzy, manipulację i inne zachowania, które dają im złudzenie kontaktu ze światem poza nimi. Ale są to wyjścia patologiczne i ostatecznie skazane na klęskę.

Coś podobnego napisał kiedyś Lew Tołstoj: „Żyć dla siebie samego nie można, to jest śmierć”. Życie tylko dla siebie jest niczym życie zombi. Zombi ma tylko jeden cel – przekształcić innych na swoje podobieństwo. Podobnie egoista widzi we wszystkich ludziach tylko to, co w widzi w sobie. Uważa, że wszyscy są egoistami. Niszczy w ten sposób sam siebie i swoje relacje z innymi. To, że ten świat jeszcze nie poniósł ostatecznej klęski zawdzięczamy tylko nielicznym – acz wystarczającym jak dotąd – aktom współczucia małej garstki ludzi, którzy wiedzieli, że granicą naszego człowieczeństwa nie jest granica naszej skóry.

O prawdzie w związku

Czyż nie należy być szczerym w związku? Bez wątpienia tak. Ale tu chcę powiedzieć o innej prawdzie niż na przykład szczere opowiadanie o tym, co kochające się osoby przeżyły w przeszłości, zwłaszcza w innych związkach. Opowiedzenie o tym jest ważne, bo partner ma do dyspozycji tylko naszą narrację i tylko z niej może wnosić, jak funkcjonowaliśmy kiedyś i jaki to może mieć wpływ na aktualny związek. Tu zawsze warto zdać szczerze i adekwatnie sprawę o byłych rzeczach – po to, by się od nich uwolnić.

Jest jednak coś ważniejszego, odnoszącego się do związku, w którym teraz jesteśmy. Dopuścić do siebie prawdę to najboleśniejsze doświadczenie, jakie może przeżyć człowiek. Szczególnie w relacji z bliską osobą, szczególnie o swoim postępowaniu. Łatwo jest ocenić postępowanie bliskiej nam osoby i nazwać je egoistycznym. Ale trudno jest przyznać się do tego, że to my coś zrobiliśmy z czystego egoizmu – który, jak pisał Schopenhauer, jest nieograniczony – coś co uraziło bliską nam osobę. Kochanie to nic innego jak wykraczanie poza ten egoizm. A gdy już ulegniemy egoizmowi , co jest nieuniknione, to mamy tylko jeden sposób by móc wszystko naprawić – powiedzieć, że się było egoistą. A to oznacza skruchę, zaprzeczenie siebie. I nie ma innej drogi do bliskości.

Prawda w związku to zatem kwestia czysto praktyczna, polegająca na nieustannym przekraczaniu swojego egoizmu, który nieustannie żąda od bliskiej nam osoby zaspokojenia naszych pragnień; to nieustanne staranie się, syzyfowa praca, niczym nieskończone ścinanie kolejnych głów hydry lernejskiej. Przecież ona mnie kocha – mówi notoryczny głos egoizmu – dlaczego więc nie chce zrobić tego, czego od niej pragnę? Tu ktoś mógłby zadać jakże słuszne pytanie: Czy można przekroczyć egoizm? Nie wiem. Większość związków ponosi porażkę. Warto jednak pamiętać, że poddanie się tej porażce też jest formą egoizmu, bo egoizm jest esencją rozpaczy.

O wyborze partnera

W wyborze partnera powinniśmy się kierować przede wszystkim tym, jakimi się stajemy, gdy z nim jesteśmy. Nie tym, że zaspakaja nasze neurotyczne potrzeby, że zwraca na nas uwagę, że nie mamy nikogo innego, że żywi nasze poczucie niższości itp., bo wtedy fundujemy sobie toksyczny związek, z którego latami będziemy się otrząsać i którego pozostałości będą bardzo negatywnie wpływać na nasze kolejne relacje. Czy czyni nas lepszą wersją siebie, czy wydobywa z kotła naszych osobowości te, które pozwalają nam być lepszymi – to powinno być decydujące. To takie proste, a tak trudne do zrealizowania, szczególnie dla młodych osób, wchodzących w życie, i wyposażonych niestety w negatywne wzorce pochodzące z rodziny. Ale jak już dobrze wybierzemy to warto trwać przy swojej decyzji, co oznacza nieustanne dążenie do tego, by być takim, jakim widzi nas partner.

Już po raz trzeci piszę o tym ( wcześniej tu https://innemysli.wordpress.com/2021/10/03/o-efekcie-pigmaliona/ i tu https://innemysli.wordpress.com/2021/09/12/o-dobieraniu-sie-w-pary/) jak być razem, bo to mój ulubiony sposób podchodzenia do rozważania różnych spraw – krążenie wokół nich, spoglądanie z różnych perspektyw, otaczanie ich uwagą tak jak kwoka otacza skrzydłami swoje kurczęta. To powoduje, że we mnie stopniowo wylęga się właściwa postawa wobec spraw, o których piszę. Ważne rzeczy winny być obejmowane taką dookolną troską, aż nie dotrą do rdzenia naszej osobowości. A wtedy przemienią naszą percepcję, a przemiana percepcji to podstawowa definicja filozofii.

O uzależnieniu od osobowości

Gabor Mate w swej książce „Bliskie spotkania z uzależnieniem” opisuje rozmaite rodzaje uzależnień: od narkotyków, alkoholu, seksu, hazardu, zbieractwa. Mówi też o uzależnieniu najbardziej podstępnym, bo na pierwszy rzut oka takim nie będącym. To uzależnienie od osobowości. Istnieją ludzie, którzy swoje poczucie wewnętrznej pustki i braku sensu kompensują swoją starannie skonstruowaną osobowością. Są uzależnieni od obrazu samych siebie, od pozycji, jaką zajmują w świecie, od działań jakie podejmują, od przekonań, które uważają za prawdziwe. Ich osobowość jest mieszaniną pewnych autentycznych cech oraz mnóstwa przystosowawczych stylów radzenia sobie i wpływania na innych. Spełniają się w tym, co prezentują światu, a co działa na naiwnych niczym lep na muchy. Istotą ich uzależnienia jest przekonanie, że nie są w żaden sposób uzależnieni.

Znałem kiedyś takiego człowieka. Na pierwszy rzut oka ideał. Psycholog, ekolog, prowadził wykłady i warsztaty zachwycające wielu. W życiu prywatnym wzorcowy ortorektyk. Weganin, jadał tylko kiszonki i inne potrawy od ekologicznych rolników. Żadnych używek. Na kogoś pijącego lub, o zgrozo, palącego papierosy, patrzył jak na zakałę rodu ludzkiego. Prowadził absolutnie zdrowy tryb życia, długie eskapady rowerowe, dzikie kąpiele w jeziorze w towarzystwie nagich fanek, poranne medytacje. A jednocześnie spod łagodnego uśmiechu i cichego głosu wyłaniała się osoba sztywna, pozbawiona współczucia, manipulująca, zimna i despotyczna. Pancerz jego osobowości chronił go przed wszelkim uzależnieniem, oprócz tego jednego, narcystycznego uwielbienia siebie samego.

Strzeżmy się zatem własnej osobowości. To nasz najgorszy wróg. Gdy już myślimy, że wyzwoliliśmy się z jej okowów, to właśnie wtedy trzyma nas ona w swoich szponach jak sęp swój łup. Nic nie pomoże, żadna terapia, światopoglądowe rewolucje, niezwykłe doświadczenia. Jedyne co możemy zrobić to uświadomić sobie, że jesteśmy uzależnieni od swojej osobowości.