Archiwa miesięczne: Październik 2015

O politykach i ich owcach

Dzisiaj dzień zombie. Żywe trupy otrzymają ożywcze głosy. Dzięki owczym zapędom ponad połowy wyborców ponownie setki zombie zasiądzie w sejmie. Będą oni posłuszni swym szefom, którzy pretendują do miana polityków. Narzekamy często na język, jakim posługują się politycy, na to, jak za pomocą słów naginają rzeczywistość, jakby była bambusowym kijkiem. Zapominamy jednak, że dzisiaj polityków nie wybieramy, by rządzili, wybieramy ich tylko po to, by swoimi słowami hipnotyzowali masy. Podobnie jak rodzice przez długie lata wychowywania swoich dzieci mają sposobność, by nieustannym potokiem słów sformatować ich umysły, podobnie politycy swoimi słowami podtrzymują ulubiony trans swoich wyborców. Owce uwielbiają pozostawać w transie. Nic lepiej hipnotyzuje umysłów owcowyborców, jak wypowiedzi polityków, które nie tyle zaklinają rzeczywistość, ile ją całkowicie deformują. Ci, którzy dzisiaj zyskają władzę w Polsce mają swój niezaprzeczalny dorobek w tej dziedzinie, którego jednak nie mam zamiaru tu przypominać. Wspomnę jedynie, że polscy politycy mają wielkich i znamienitszych od siebie poprzedników w werbalnym glajchszaltowaniu umysłów. Oto dwa przykłady takowej czarownej nowomowy. Cesarz Hirohito w sierpniu 1945 roku, po Hiroszimie i Nagasaki, powiedział: „Sytuacja wojenna rozwinęła się niekoniecznie na korzyść Japonii”. Natomiast Winston Churchill po tym, jak mocarstwa uzyskały broń termojądrową wypowiedział równie intrygujące słowa: „Może się to wydawać zaskakujące, ale powszechność potencjalnego zniszczenia, moim zdaniem, powinna w nas budzić nadzieję, a nawet ufność”. Słuchanie takich słów jest równie radosne jak konsumowanie odpadków. Dbajmy zatem o swój smak. Jedzmy marchewkę.

O Facebooku i anozognozji intelektualnej

Facebook to kraina ludzi, którzy swoimi wpisami chcą udowodnić, że wiedzą wszystko, zwłaszcza w tych dziedzinach, na których się nie znają. Ktokolwiek prowadzi fanpage’a wie, jak wiele wpisów pojawia się tam na zasadzie „nie znam się, to się wypowiem”. Jest to efekt czegoś, co nazwałem Wnioskowaniem Ignorancyjnym Entymematycznym Masowym (WIEM), opartym jedynie na osądzaniu i myśleniu nie skalanym oparciem na jakichkolwiek argumentach. Tak naprawdę, to ze świecą szukać na Facebooku argumentów wartych tej nazwy, bo jednym powszechnie używanym jest Facebookowy Argument Konkluzywny (FAK), który brzmi: „Bo JA tak uważam”. Sprawia to, że porozumienie rozmówców – o ile go w ogóle szukają – jest po prostu niemożliwe. Rzecz tak się ma zapewne z wielu różnych powodów, a jednym z nich jest to, co nazywam anozognozją intelektualną. Anozognozja to zaburzenie neurologiczne, polegające na niezdolności zdania sobie sprawy z własnej choroby. Schorzenie to występuje najczęściej przy lewostronnym paraliżu ciała, czyli jego podłoże neurologiczne związane jest z uszkodzeniem prawej części kory mózgowej. Pacjent zaprzecza wtedy np. paraliżowi swej lewej ręki, uważając iż funkcjonuje ona normalnie, wbrew jej oczywistej bezwładności (spektakularnym rodzajem anozognozji jest zespół Antona polegający na nieuświadamianiu sobie i zaprzeczaniu swojej ślepocie). Na Facebooku odmiana mentalna tego zaburzenia, czyli anozognozja intelektualna, objawia się szczególnie ostro, gdyż wymieniając w trakcie dyskusji szeregi literek z nieznanym często rozmówcą angażujemy tylko lewą półkulę naszego mózgu, zafiksowaną na używaniu pojęć i budowaniu spójnej narracji skupionej na sobie. Prawa półkula, której zadaniem jest empatia i umiejętność wczuwania się w drugą osobę nie ma tu żadnej pożywki i pozostaje praktycznie nieużywana. Efektem jest daleko idące niezrozumienie dyskutantów i kłótnie. Facebook nazywany jest medium społecznościowym, ale jest to nazwa myląca, gdyż adekwatniejszą byłaby nazwa: medium lewopółkulowe.

O Bogu

Podobno Craig Venter, jeden z pierwszych naukowców, którzy zsekwencjonowali ludzki genom, na zarzuty, że on i jemu podobni bawią się Boga miał odpowiedzieć: „My się nie bawimy”. Nie żartował, w 2010 ogłosił, że jego firma stworzyła komórkę, żywy organizm posiadający sztucznie zbudowany materiał genetyczny, który wprowadził do „opakowania” z komórki, którą wcześniej opróżniono z jej własnego DNA. Słowa i działania Ventera dobrze ujawniają ludzkie intencje. Ludzie nie bawią się w Boga, ludzie pragną Nim być. Od czasu, gdy Go stworzyli stanowi On ideę przewodnią każdego ludzkiego życia. Każdy dąży do Boga, chociaż sposoby owego dążenia wydają się różnić od siebie diametralnie. Jeden oddaje się mistyce i doświadcza unii z Bogiem samotnie w klasztorze, drugi wzoruje swe działania na boskich aktach stwarzania i oddaje się kreowaniu rzeczywistości wykorzystując osiągnięcia nauki i techniki. Jednak tak naprawdę nie ma tu żadnej różnicy. Umysł ludzki, ukształtowany przez ideę Boga stara się funkcjonować „na obraz i podobieństwo” pożądanego absolutu, chce być Bogiem.

O okrucieństwie konsumowania

Przemysłowa hodowla zwierząt jest bez wątpienia jednym z najbardziej okrutnych aspektów współczesnej cywilizacji przemysłowej. Spotykają się w niej dwa mechanizmy gospodarcze, obydwa o bardzo brzydkich nazwach – utowarowienie zwierząt i urynkowienie hodowli. Globalna gospodarka kapitalistyczna sprowadza wszystko do przedmiotu handlu. Nie tylko surowce, nie tylko zwierzęta, ale także ludzie są przedmiotem handlu, są tylko towarem. Skoro mamy do czynienia z towarem, to konsekwentnie stosujemy do niego zasady rynku. W efekcie zwierzęta i ludzie stają się „masą towarową”, „produktem”, nikną między nimi wszelkie różnice. Tu warto przypomnieć słynne zdanie Martina Heideggera: „Rolnictwo jest obecnie zmotoryzowanym przemysłem żywieniowym, a więc w istocie tym samym co fabrykacja zwłok w komorach gazowych i obozach zagłady, tym samym co blokada i skazywanie na śmierć głodową całych krajów, tym samym co fabrykacja bomb wodorowych”. Niektórzy krytycy uważają te słowa za rozwadnianie zbrodni nazistowskich, ale Izaak Bashevis Singer w opowiadaniu „Listy do Pisarza” napisał: „Dla zwierząt wszyscy ludzie to naziści, a ich życie to wieczna Treblinka”. Tak, niektórzy uważają, że stworzyliśmy cywilizację, coś godnego zachwytu. Ja jednak uważam, że stworzyliśmy po prostu Konzentrationslager Earth – dla zwierząt i dla ludzi. Wedle zwolenników biocentryzmu wszelkie życie ma jednakową wartość. Cywilizacja współczesna zdaje się być praktyczną realizacją patologicznej odmiany tego poglądu, gdyż głosi, że żadne życie nie ma wartości innej poza konsumpcyjną. Nie jest ważne czy konsumujesz, czy jesteś konsumowany – liczy się tylko konsumpcja.