O psychologii

Podobno kiedyś Thomas Szasz, ojciec antypsychiatrii, stwierdził, że psychologia nie istnieje, jest tylko biografia i autobiografia. Długo przed nim Carl Gustav Jung powiedział, że dla każdego człowieka należałoby napisać osobny podręcznik opisujący jego indywidualną psychologię. Takie wypowiedzi możemy znaleźć u wielu wielkich psychologów. Wszelako narodzona w wieku XIX psychologia zawsze chciała być nauką, a nauka zajmuje się tym co ogólne i powszechne, co sprawdzalne, powtarzalne i statystycznie znaczące. Człowiek jest jednak indywiduum, jest jednostką, jedynym niepowtarzalnym płatkiem śniegu w całym wszechświecie. Tak jak jego odciski palców, jest nie do podrobienia. Jak więc może być przedmiotem jakieś nauki, nawet takiej jak psychologia?

Otóż nie może. Zgadzam się z moimi szanownymi przedmówcami. Nie ma czegoś takiego jak psychologia. Jest tylko pożyteczne społecznie złudzenie zwane psychologią. Każdy absolwent odpowiedniego wydziału i każdy terapeuta wykształcony w konkretnym nurcie terapeutycznym jest dobrze przygotowany, by stosować naukowe podejście do kogoś, kto w swej esencji takiemu podejściu się całkowicie wymyka, czyli do indywidualnego człowieka. Jeśli psychologia w ogóle działa to tylko dzięki temu, że większość ludzi zaprzepaszcza swój potencjał stania się indywiduum i w rozpaczliwym akcie konformizmu poddaje się mentalności stada. A to znaczy, że umiera za życia, nie rozwijając swej indywidualności.

Idealnym obiektem nauki jest elektron. Może nie wiecie, ale elektrony są identyczne, nie da się ich od siebie odróżnić. Pewien fizyk nawet powiedział, że istnieje tylko jeden elektron. To bardzo dziwne, ale fizycy mają dziwne pomysły. Człowiek niestety nie jest elektronem. A tak naprawdę człowiek nawet nie istnieje – nie ma człowieka, jest tylko Piotr, Małgosia, Adam, Kasia itd. Owszem, mają ze sobą coś wspólnego, na przykład 208 kości albo zestaw podstawowych emocji. Ale bycie człowiekiem nie polega na tym, by być manifestacją tego, co wspólne. Każdy wnosi coś indywidualnego, niepowtarzalnego do spektaklu zwanego życiem. Jeśli tego nie zrobi, nie wypełni zadania, jakie przed nim życie postawiło.

Oczywiście, mądry psycholog nawiązując relację terapeutyczną ze swoim klientem, zapomina o swoim wykształceniu i metodzie, w której był szkolony. Ale czyni tak tylko mądry terapeuta. A tych jest niewielu. Większość jest przerażona tym, co ich czeka w gabinecie i kurczowo trzyma się powszechności, metod i dogmatów. Podobnie czynią ich klienci. I tak toczy się ten światek. Psycholog leczy (co oznacza, że przywraca klienta do powszechności), a klient się cieszy, gdy dzięki udanej psychoterapii został przywrócony do powszechności. Obydwie strony są zadowolone, ale żadna nie doświadcza tego, co naprawdę znaczy być sobą.

Psychologia ma bez wątpienia duże osiągnięcia. Ale jak każda dziedzina pracy z ludźmi ma też swój cień. Powstała w wieku XIX i w ówczesnej atmosferze musiała przyoblec się w przebranie nauki. Moim zdaniem nie jest ona jednak nauką, ale reakcją na psychiczne i duchowe zagubienie człowieka ostatnich dwóch stuleci. Jest niczym innym, jak symptomem, który chce leczyć inne symptomy. Dobrze by było, żeby o tym pamiętali psychologowie i psychoterapeuci. Ci jednak, przytłoczeni ciężarem cierpienia ludzi, z którymi pracują, i bombardowani projekcjami uzdrowienia przez swoich klientów, wypracowali profesjonalną personę, przeradzającą się często w ochronny mur. Może kiedyś dusza człowieka będzie uznana i zaopiekowana tak, jak tego potrzebuje.

4 komentarze do “O psychologii

  1. GregPast

    Wprawdzie nie mam i nigdy nie miałem żadnego kontaktu z psychologami (choć czasami myślę, że powinienem 😅), wydaje mi się, że to bardzo trafna diagnoza współczesnej psychologii. Bo jakoś tak naturalnie jest myśleć, że jednak bardzo niewielu potrafi właściwie odpowiedzieć na indywidualne potrzeby każdego człowieka – patrz drugi akapit. Ale jaka jest na to odpowiedź współczesnych kontynuatorów myśli Junga?

    Kluczowe wydają mi się ostatnie trzy zdania trzeciego akapitu. Tym chyba powinna się zająć „nowa psychologia”, czy też „właściwa psychologia”. Z tym że ja osobiście nie czuję w tych pięknych założeniach prawdy, tzn z czego właściwie to wszystko wynika? Np co z tego, że nie wypełnię zadania, jakie przede mną życie postawiło? Nie mówię, że nie chcę go znaleźć (zadanie dla nowej psychologii!) i wypełniać, ale właściwie co z tego, że nie znajdę i nie wypełnię?

    Jakoś intrygują mnie teoretyczne/systemowe podstawy tych założeń. Ale może trzeba to po prostu poczuć? Ale ja ciągle nie mogę wyjść ze swej formalistycznej zawodowej skorupy. Niemniej, fascynujące jest poszukiwanie tego wyjścia.

    Te wszystkie kwestie związane z poszukiwaniem dobrego kontaktu ze swoją własną nieświadomością są doprawdy fascynujące! Ludzie powinni chyba tego szukać w tej nowej psychologii.

    Polubienie

    Odpowiedz

Dodaj komentarz