Archiwa miesięczne: Sierpień 2019

O emocjach i kryzysie klimatycznym

Naukowcy i edukatorzy już wszystko powiedzieli. Każdy, kto choćby w najmniejszym stopniu interesuje się przyszłością naszej planety i przyszłością ludzkości ma już wszystkie podstawowe informacje. Wystarczy parę kliknięć w internecie albo lektura kilku książek, by dowiedzieć się wszystkiego. Teraz czas na emocje. To one są ogniem, który nas zmienia. Są ogniem koniecznym do transformacji świadomości. Bez nich ludzkość podąży samobójczą trajektorią, bo nie ma bardziej potężniejszego popędu u ludzi niż zachowywanie status quo. Inercja nie jest cechą charakterystyczną tylko dla materii, jest bardziej bolesna i destrukcyjna w przypadku ludzkiej świadomości. Jej bezwładu nie zmieni samo tylko intelektualne zapoznanie się z danymi. Parafrazując Tuwima: choćby przyszło tysiąc naukowców i każdy dałby tysiąc argumentów, to i tak spłynie to po zwykłym człowieku czy decydencie jak po kaczce.

I to podążanie utartymi ścieżkami, poddawanie się powszechnej inercji świadomości jest główną przyczyną kryzysu klimatycznego. Czują to młodzi ludzie, buntują się, boją się przyszłości, którą im zgotowali dorośli. Zawsze tak czynili, bo młody człowiek czuje przed sobą mnóstwo możliwości, które da mu kiedyś życie i nie chce podążać ścieżkami wytyczonym przez rodziców . A teraz? Możliwości te redukują się niemal do zera w przewidywalnym dla nich okresie życia. Przeczuwam, że emocje u młodych ludzi, ale też u świadomych starszych osób, będą narastały. Na początku są to zwykle bardzo nieprzyjemne emocje: rozpacz, strach, zniechęcenie, depresja. Z czasem, gdy już te pierwsze złogi negatywnych emocji zejdą z naszej świadomości, pojawiają się emocje bardziej sprzyjające aktywności: złość, współczucie, nadzieja, troska. Czujmy zatem, bo czas się kończy.

O pełzającej katastrofie

Jest taka stara opowieść o żabie, która siedziała sobie spokojnie w garnku pełnym ciepłej wody. Było jej dobrze, niestety woda w garnku zaczęła być coraz bardziej gorąca. W pewnym momencie żaba pojęła, że woda zaczyna być zbyt gorąca, a gdy zaczęła wrzeć, było już za późno. Ta opowieść przypomina mi obecną sytuację ludzkości. Z tą oczywistą różnicą, że to sami ludzie podgrzewają garnek, w którym siedzą. Jednak większość z nich jeszcze sobie nie zdaje sprawy z tego, co nadciąga. Jest przyjemnie, konsumujemy, nic się nie dzieje, słoneczko świeci, są wakacje. O co kruszyć kopie? Przecież nic nie zagraża, jest tak jak zawsze było, nawet wojna da się znieść, bo już wojny były i ludzkość się po nich odbudowywała. Jednak teraz jest inaczej. Kryzys klimatyczny to coś o wiele gorszego niż dawniejsze wojny, to podstępna, pełzająca, totalna katastrofa. Wprawdzie już dziś możemy zobaczyć jej oznaki, ale jakże łatwo je zlekceważyć, a nawet im zaprzeczyć, jak to czynią denialiści klimatyczni.

Owszem, żaba mogła wyskoczyć z garnka nim jeszcze nie było za późno. Tak, ale wyskoczenie z garnka oznaczałoby dla niej radykalną zmianę sposobu życia. A do tego nie była zdolna. Czy ludzie mogą wyskoczyć z garnka, który sobie sami przygotowali? Czy są zdolni do radykalnej zmiany swoich zachowań, nim to na nich wymusi zbliżający się kolaps cywilizacji? Nieliczne jednostki mają świadomość konieczności tej zmiany, jednak ludzkość jako całość, podlegając nieubłaganym prawom konformizmu grupowego, nie jest zdolna do przemiany świadomości. Niczym ślepiec prowadzący kalekę dąży ku przepaści. Jedyna nadzieja tkwi być może w – jakże iluzorycznym jednak – micie setnej małpy. O to teraz trwa gra. Ilu ludzi zmieni swoje zachowania, ilu powie stanowcze „nie” dotychczasowemu stylowi swojego życia. Czas tej gry się już właściwie kończy. Nie mamy dekad, co najwyżej lata. Na tym polega podstępność pełzającej katastrofy klimatycznej: gdy myślisz, że jest jeszcze czas na zmianę, to już go nie ma.

O dzieciach i kryzysie klimatycznym

Ostatnio zadano mi pytanie: „Czy w obecnych czasach warto posiadać dzieci?”. Kontekst pytania zdefiniował obecne czasy jako okres kryzysu klimatycznego, grożącego zagładą cywilizacji. Czy zatem możemy skazywać nasze ukochane potomstwo na cierpienia rodem w filmów postapo? A może to źle postawione pytanie? Człowiek ma bowiem, jako jeden z gatunków zwierzęcych, biologicznie wkodowane podstawowe przesłanie życia, które brzmi: „Trwaj”. Rozumiem pewnego mężczyznę, który napisał, że zrobi wszystko, by zapewnić jego dzieciom jak najdłuższe, choć może nie najlepsze, życie. Ma dzieci i nie ma wyjścia. Tak było od zawsze i tu się nic nie zmieni. Słyszałem też o tzw. „efekcie córki”. Tatuś posiadający córkę albo dwie zrobi dla nich wszystko, podejmując nawet najbardziej wątpliwe i ryzykowne działania, byle tylko przetrwały. Ten efekt to wspaniała manifestacja wspomnianego powyżej imperatywu biologicznego, gdyż to córki są bazą dla dalszej reprodukcji gatunku.

Autodestrukcyjne zachowania ludzkości wynikają głównie z wadliwych programów kulturowych. To one przyczyniły się do ukształtowania obecnej postaci świadomości człowieka i wynikających stąd zagrożeń cywilizacyjnych. Tytułem przykładu warto tylko przypomnieć słynne biblijne motto : „Mnóżcie się i czynicie sobie ziemię poddaną”. Współcześnie to niestety program prowadzący prosto do zagłady. Populacja ludzka to już ponad 7,7 miliarda osobników. Z uporem Katona Starszego nieustannie polecam stronę https://www.worldometers.info/. Wystarczy popatrzeć parę minut na tykające tam cyferki.

Nic dziwnego zatem, że gdy widzę małe dziecko, takiego rocznego brzdąca w wózeczku, to mu gorąco współczuję. On jest bez winy. Rodzice bezrefleksyjnie sprowadzili go na świat, bo przecież po to są. Zarazem ci sami rodzice przyczyniają się do kryzysu klimatycznego, który spowoduje, że ich dziecko nie będzie miało takiego życia, jakie oni mieli i jakie by chcieli zapewnić swoim potomkom. Wprawdzie obserwuję rosnącą świadomość zagrożeń, widzę buntującą się młodzież, ale to wszystko za mało. Bez radykalnych zmian systemowych ludzkość nie zejdzie z drogi ku samozniszczeniu. Mogą to zrobić dorośli, rodzice swoich dzieci. Nic niestety nie robią, poza nielicznymi wyjątkami. Wszystko wskazuje na to, że rodzice gotują swoim dzieciom całkiem niewesołą przyszłość.

Mamy jakieś półtora roku na rozpoczęcie wprowadzania radykalnych zmian w funkcjonowaniu naszej cywilizacji. Co, jak uważam, jest po prostu niemożliwe. Zatem, drodzy przyszli rodzice, czy naprawdę warto sprowadzać nowego człowieka na świat, który się właśnie kończy?

O czytaniu Biblii

Dzisiaj właściwie tylko jeden długi cytat. To, by tak rzec, mój ulubiony fragment z Biblii (Rdz 34,1-29):

„Pewnego razu Dina, córka Jakuba, którą urodziła mu Lea wyszła, aby popatrzeć na kobiety tego kraju. A gdy ją zobaczył Sychem, syn Chamora Chiwwity, księcia tego kraju, porwał ją i położywszy się z nią, zadał jej gwałt. I całym sercem pokochał Dinę, córkę Jakuba, i czule do niej przemawiał. Potem zaś Sychem prosił swego ojca Chamora: «Weź tę dzieweczkę dla mnie za żonę!»
Gdy Jakub dowiedział się, że Sychem zhańbił jego córkę Dinę – synowie jego byli przy trzodach na pastwisku – nic nie powiedział, czekając, aż wrócą. Chamor, ojciec Sychema, wybrał się do Jakuba, aby z nim porozmawiać. Tymczasem synowie Jakuba wrócili z pola. I gdy się dowiedzieli, ogarnął ich smutek, a zarazem bardzo się rozgniewali, że popełniono czyn, który u Izraelitów uchodził za zbrodnię: zgwałcono córkę Jakuba, co było niegodziwością. Chamor zaś tak do nich mówił: «Sychem, syn mój, całym sercem przylgnął do waszej dziewczyny. Dajcież mu ją więc za żonę. Spowinowaćcie się z nami; córki wasze dacie nam za żony, a córki nasze weźmiecie sobie. Będziecie mieszkali z nami i kraj ten będzie dla was. Możecie w nim się osiedlać, poruszać się swobodnie oraz nabywać sobie tę ziemię na własność». Sychem rzekł też do ojca i braci Diny: «Darzcie mnie [tylko] życzliwością, a dam, czegokolwiek zażądacie ode mnie. Wyznaczcie mi choćby największą zapłatę i podarunek, a gotów jestem dać tyle, ile mi powiecie, byleście tylko dali mi dziewczynę za żonę».
Wtedy synowie Jakuba, odpowiadając podstępnie Sychemowi i jego ojcu Chamorowi – mówili tak dlatego, że zhańbił ich siostrę Dinę – rzekli do nich: «Nie możemy uczynić tego, byśmy mieli wydać naszą siostrę za człowieka nieobrzezanego, bo byłoby to dla nas hańbą. Tylko pod tym warunkiem zgodzimy się na waszą prośbę, jeśli staniecie się takimi jak my: każdy z waszych mężczyzn zostanie obrzezany. Wtedy tylko damy wam nasze córki i córki wasze będziemy brali sobie za żony, zamieszkamy razem z wami i staniemy się jednym ludem. Jeśli zaś nie usłuchacie i nie poddacie się obrzezaniu, weźmiemy naszą dziewczynę i odejdziemy».
Chamorowi i Sychemowi, jego synowi, podobały się te słowa. Młodzieniec ów nie wahał się tego uczynić bezzwłocznie, bo bardzo miłował córkę Jakuba; był zaś najbardziej szanowany ze wszystkich w rodzinie swego ojca. Wszedłszy więc do bramy miasta, Chamor i jego syn Sychem tak przemówili do mieszkańców: «Ludzie ci są przyjaźnie do nas usposobieni. Niechaj mieszkają w kraju i niech się w nim poruszają swobodnie. Przecież jest on dla nich przestronny. Córki ich będziemy brali sobie za żony, córki zaś nasze będziemy im oddawali. Pod tym jednak warunkiem godzą się oni mieszkać wśród nas, stając się jednym ludem, że będzie u nas obrzezany każdy mężczyzna, tak jak oni są obrzezani. Czyż wtedy ich stada, ich dobytek i wszystko ich bydło nie będzie należało do nas? Byleśmy tylko przystali na ich żądanie, a wtedy pozostaną z nami».
I usłuchali Chamora oraz jego syna Sychema wszyscy, którzy przechodzili przez bramę swego miasta. Każdy zatem mężczyzna, który był tam, poddał się obrzezaniu. A gdy na trzeci dzień doznawali wielkiego bólu, dwaj synowie Jakuba, Symeon i Lewi, bracia Diny, porwawszy za miecze, wtargnęli do miasta, które niczego nie podejrzewało, i wymordowali wszystkich mężczyzn. Zabili mieczem również Chamora i jego syna Sychema i odeszli. Wtedy [pozostali] synowie Jakuba przyszli do pomordowanych i obrabowali miasto za to, że zhańbiono ich siostrę. Zabrali trzody, bydło i osły – wszystko, co było w mieście i na polu. Całe ich mienie, wszystkie dzieci i kobiety uprowadzili w niewolę, zrabowawszy wszystko, co znaleźli w domach”.

Nic dodać, nic ująć. Zapewne biegły teolog by wysnuł z tej opowieści jakieś mądre wnioski. Ja nie umiem. Takie teksty w piśmie uznawanym za natchnione, święte, uważam za niedoróbkę podobną do tych, które ma swoim koncie ewolucja. Dobrym przykładem jest tu okrężna droga nerwu krtaniowego wstecznego, który biegnie od mózgu w dół, okrąża serce i wraca do szyi. Inżynierski koszmar i techniczna pomyłka, typowa dla ewolucji. Ewolucja wytworzyła wiele wspaniałych organizmów, ale też sporo żałosnych prowizorek. Podobnie Biblia – są tam wspaniałe teksty, jak na przykład Pieśń nad pieśniami, jeden z najbardziej erotycznych utworów literatury światowej Ale są też koszmarki, jak ten przytoczony powyżej. Trzeba czytać ją ze zrozumieniem. I wybiórczo.