Archiwa miesięczne: Marzec 2015

O drzew wycinaniu

Dlaczego nie lubię, gdy wycina się drzewa? Nawet gdy ktoś argumentuje, że sadzi nowe na ich miejsce? Z czysto egoistycznych powodów. Wiem, że nie doczekam czasu, gdy nowo posadzone drzewo będzie takie, jak to wycięte. Drzewa rosną długo, a ja egoistycznie chcę obcować z dużymi drzewami, o grubych pniach i obfitej koronie liści. Chcę budząc się rano widzieć przez okno ich korony i słyszeć śpiew ptaków siedzących na gałęziach. Wtedy wiem, że żyję. Drzewo jest jak najlepszy przyjaciel, daje dobrą samotność. Poza tym – nie ma żadnych rozsądnych powodów, by wycinać drzewa. Jednak ludzie niestety uwielbiają wycinać drzewa, zawsze padają one jako pierwsze ofiarą wszelkich zmian w środowisku, jakie wprowadza człowiek. Tymczasem drzewo jest symbolem naszej siły duchowej. Jung radził człowiekowi, który napotkał przeszkodę „nie do pokonania” by „zapuścił korzenie i rósł jak drzewo”. Nie umiem otrząsnąć się z wrażenia, że wycinając drzewa w odruchu autodestrukcji pozbawiamy się niemych świadków naszych najgłębszych duchowych dążeń, że wycinamy nasze sumienie.

O ateizmie i nie tylko

Ostatnimi laty okazało się, że w Polsce istnieją tzw. ateiści. Dużo dyskutuje się się o różnych projektach wiązanych z ateizmem – billboardy, wycofanie religii ze szkół, etyka w szkole i wiele innych. Słowa „ateizm” i „ateiści” są odmieniane we wszelkich możliwych przypadkach, nie tylko w mediach katolickich. Jednak, jak to zwykle w dyskursie publicznym, kwestia ścisłości nazw jest na ostatnim planie. Wprowadźmy więc nieco jasności, rozróżniając w kwestiach religijnych cztery kategorie ludzi, zwykle bowiem mówi się tylko o dwóch. Pierwszą z nich są teiści, czyli osoby biorące czynny udział w kulcie religijnym i uznające wartości danej religii, a drugą ateiści, będący zwolennikami świeckiego życia. To przeciwstawienie jest jednak mylące. Teistom, jako osobnikom wierzącym w boga, w sensie właściwym przeciwstawiają się antyteiści. Poświęcają oni wiele czasu i energii na zwalczanie wiary i zachowań teistów w życiu publicznym. Te kategorie są ze sobą ściśle związane, jak policjanci i złodzieje. Kłótnie teistów i antyteistów, prowadzone z obu stron w dogmatycznym ferworze, są wszechobecne w internecie i poza nim, nie przynosząc prawie nigdy nic pozytywnego. Dlatego są one nużące dla ateistów w sensie właściwym. Ateiści w sensie właściwym to indywidua, które są nader często są mylone z antyteistami, a tymczasem są oni po prostu indyferentni wobec kwestii religii, która ich obchodzi tyle co nic. Dla świętego (nomen omen) spokoju ateiści potrafią uczestniczyć w rytuałach religijnych, ale stawiają je na równi z dowolnym innym rytuałem – korporacyjnym, partyjnym czy szkolnym. Podejrzewam, że spora część populacji Polski to tacy funkcjonalni ateiści.Chciałbym tu zaproponować jeszcze czwartą kategorię, która jest mi szczególnie bliska. W nawiązaniu do poprzednich trzech kategorii można ją nazwać niezbyt zręcznie transteistami. Transteista nie wikła się w spory teistów i antyteistów, uważając je za miałkie, ale też nie wykazuje obojętności wobec religii, która charakteryzuje ateistę. Interesuje go wiara, religia, a szczególnie doświadczenie religijne pojęte jako specyficzny stan umysłu. Uznaje realność tych zjawisk, ale tylko jako fenomenów ludzkiej psychiki. Wie, że teiści, antyteiści i ateiści żyją w swoich własnych światach mentalnych, bada je i usiłuje dowiedzieć się na podstawie tych badań czegoś o naturze człowieka.

O kupowaniu i docenianiu

Wszyscy znamy ową mantrę współczesności: „Docenisz tylko to, za co zapłacisz”. Dla większości ludzi naszej cywilizacji nastawionej na maksymalizację zysku i kręcącej się w błędnym kole towaru, kupna i sprzedaży to po prostu oczywistość. Uwielbiają ten płaski świat, w którym wszystkie wartości są sprowadzone tylko do jednej. Moim zdaniem jednak kupowanie i docenianie to przeciwieństwa. Gdy coś kupuję, czy to będzie przedmiot materialny, usługa, bilet na koncert czy cokolwiek innego, cenię to tylko dlatego, że wydałem na zakup część moich pieniędzy i tym samym inkorporuję to, co kupiłem, do swego stanu posiadania. Przedmiot zakupu staje się ekstensją mojego ego. Natomiast po to, by coś docenić nie muszę wydawać pieniędzy. Prawdziwie docenić mogę tak naprawdę tylko to, czego nie mogę kupić. To raczej ono samo mi się oddaje i to ja staję się częścią tego, co doceniam. Docenianie i kupowanie to dwa przeciwstawne sobie ruchy w naszej duszy. Docenianie to przekraczanie swego egoizmu. Kupowanie to jego pielęgnowanie.

O empatii

Dzięki umiejętności wczuwania się w cudze uczucia, zwanej powszechnie empatią, budzi się w nas współczucie wobec innych ludzi. Empatia zasadza się, jak twierdzi nauka, na funkcjonowaniu neuronów lustrzanych, odkrytych ledwie dwadzieścia lat temu. Dzięki ich istnieniu w naszym mózgu jesteśmy zwierzętami społecznymi, możemy dosłownie odczuwać w nas samych to, co dzieje się z innymi. Dzięki nim dziecko komunikuje się z matką, a kochankowie nawiązują głęboką więź. Jednak empatia nie jest wrodzona – neurony lustrzane muszą być aktywowane w relacjach międzyludzkich. I tu czasem coś się nie powiedzie. Empatia ma bowiem dwa składniki. Pierwszy to rozumienie cudzych uczuć. Drugi to ich podzielanie. Zwykle obydwa są połączone, ale u niektórych osobników mogą być one oddzielone. Szukając odpowiedzi na pytanie dlaczego ludzie zadają niewyobrażalne cierpienia innym, w czasie wojen, rewolucji, w torturach i w zwykłych zbrodniach nie mogę się opędzić od podejrzenia, że tu też w grę wchodzi empatia. Gdy rozumiemy, jaki ból możemy zdać innemu człowiekowi, ale nie podzielamy jego uczuć, gdy możemy sobie wyobrazić jego strach i przerażenie, ale mu nie współczujemy – wtedy korzystamy z tej ciemnej strony empatii. Empatia czyni nas zatem zdolnymi zarówno do największego dobra, jak i do najgorszego zła .