We wszystkich mitologiach świata znajdujemy mity o stworzeniu. Od religii pierwotnych po religie uniwersalistyczne, wszędzie jest mowa o tym, iż świat został stworzony. Ludzkość od zawsze tworzyła opowieści o jego początkach, starając się w ten pierwotny sposób oswoić niepojmowalny fakt istnienia świata. W mitach o stworzeniu znajdujemy bowiem pierwotną intuicję dotyczącą samego charakteru istnienia. A intuicja ta mówi ludziom, że świat w którym żyją jest iluzoryczny, nierealny, w głębokim sensie nie istniejący. Snując opowieści o tym, że świat został stworzony przez bogów lub przez Boga, ludzie wyrażali poczucie jego fundamentalnej nierzeczywistości. Odczuwali to gnostycy, zarzucając światu, że został stworzony przez złego demiurga, jako coś wtórnego, sfuszerowanego. W filozofii adwajtawedanty maja jest iluzją, namacalną i mentalną rzeczywistością codziennie absorbującą świadomość żywych istot, zakrywającą przed nimi prawdę na temat ich tożsamości z prawdziwym bytem (brahmanem).
Zapewne chrześcijanin mówiący o tym, że Bóg stworzył świat wyraża tym samym swoje przekonanie o jego, czyli świata, realności, którą akt boży nadawał światu. Moim zdaniem jednak jest dokładnie odwrotnie. Świadczy o tym teologiczna koncepcja creatio continua, głosząca iż Bóg nieustannie (w czasie!) podtrzymuje świat w istnieniu. Stworzył go bowiem ex nihilo i gdyby nie jego nieustanna aktywność stwórcza, świat by w mgnieniu oka przestał istnieć. Buddyści, mniej dramatycznie, wysnuli koncepcję pustki, która z kolei głosi iż wszelkie rzeczy są pozbawione immanentnego istnienia. To, co jawiło się jako świat twórcom takich koncepcji odbierali oni jako wytworzony obraz. Dzisiaj byśmy powiedzieli, że moce stwarzające świat są projekcją ludzkiej świadomości. Także w refleksji filozoficznej, jaką spotykamy u Platona, zmysłowo dana rzeczywistość to tylko obrazy na ścianie jaskini.
Jeśli mity stanowią odwieczną mądrość ludzkości, to mity o stworzeniu mówią właśnie to: ten świat jest tylko bezpodstawnym obrazem, nie jest rzeczywisty, i dlatego jest odczuwany jako stworzony. Bycie stworzonym oznacza bycie nierealnym. Księga Rodzaju opowiada o kreacji świata, który jest całkowicie zależny od Boga. To doskonały wyraz nieświadomej intuicji, że ten świat nie zależy ode mnie, tylko od czegoś większego, że jestem tylko obserwatorem i elementem tej rzeczywistości, która rozwija się przed moimi oczami w ciągu krótkiego życia i niknie wraz z moją śmiercią. Świat jest czymś, co kiedyś zgaśnie w moich oczach, wraz ze zgaśnięciem mojej świadomości.
Mity o stworzeniu opowiadają tak naprawdę o kondycji świadomości, tego małego zwierciadełka odbijającego coś o wiele większego od niego, a czego natury nigdy ono nie zgłębi. Świadomość pozostaje na zawsze w sferze obrazów, nierealnych odbić albo tworów imaginacji. Jest ona, jak to często powtarzał Jung, opus contra naturam. Snując mity o stworzycielu tego świata świadomość stara się jeno skompensować swoją nieistotność. Próżny to jednak wysiłek. Jesteśmy nieubłaganie wystawieni na kontyngentny charakter świata zapośredniczonego przez medium świadomości. Patrząc na cudowną grę kolorów chmur o zachodzie widzę, że to wszystko to tylko iluzja, piękna i wzniosła, ale jednak tylko iluzja.