Archiwa miesięczne: Sierpień 2022

O starszych mężczyznach

Właśnie przeczytałem ciekawą informację. Oto ona: „Badacze z Oslo badali jaki wpływ identyfikowania się jako członek grupy mniejszościowej na podatność na dezinformację. Okazuje się że najbardziej podatni na dezinformację są dojrzali (40+), biali, heteroseksualni, mężczyźni, którzy uważają się za członków grupy mniejszościowej (pomimo że w oczywisty sposób nie są jej częścią). Potrzebują czegoś takiego w świecie, w którym są coraz bardziej równi kobietom i osobom nieheteronormatywnym, bo czują się w tym świecie wykluczeni”. Czyżby wiarą w fake newsy owi czterdziesto- i pięćdziesięciolatkowie podnosili swoje poczucie wartości? Budowali swoją tożsamość na teoriach spiskowych? Bo kobiety stają się im równe, a nawet czasem górują nad nimi? Bo geje im zagrażają? A osoby niebinarne demolują im świat wewnętrzny? Cóż, faceci budujący swoją tożsamość na złudnym świecie internetu, zamiast doświadczać i tworzyć życie, są naprawdę zagubieni. Wiem, męskie ego to rzecz bardziej krucha niż francuskie ciasto, i to właśnie dlatego, że opiera się na wyimaginowanej patriarchalnej supremacji. Podstawą zdrowego ja mężczyzny jest troska, ochrona i dbałość. I o tym dzisiaj mężczyźni zapomnieli. Nie wiedzą, że być mężczyzną to znaczy kochać życie, cieszyć się z osiągnięć swoich dzieci, wspierać i tulić swoją partnerkę.

Tak, wiem, są na tym świecie osoby niebinarne, geje i lesbijki. Mają one swoją własną opowieść. Ja mam swoją, jako heteroseksualny, starszy mężczyzna i nie przeszkadzają mi inne opowieści. To kim jestem nie buduję na niechęci do innych. Kocham swoją partnerkę i nie wierzę w żadne teorie spiskowe. Tyle mi wystarczy.

O rozumieniu

Wydaje się nam, że rozumienie przebiega w słowach. Słyszymy jakieś słowa i uważamy, że je rozumiemy, oddając to rozumienie we własnych słowach. Myślimy o tym, co usłyszeliśmy i budujemy jakąś narrację, konstruując pojęciową układankę dotyczącą tego, co do nas dotarło. Jednak te przebiegi słowne są wtórne. Pierwotne jest coś innego, sam akt zrozumienia, który dzieje się poza słowami. Dla mnie akt rozumienia nigdy nie był czymś tylko intelektualnym, było to zawsze dojmujące doświadczenie wglądu, wstrząs w podstawach mojej świadomości. Dajmy na to, że słyszymy od kogoś historię, dzięki której nagle odsłania się przed nami to, jaka ta osoba jest naprawdę. Wtedy prawdziwa praca zrozumienia odbywa się w ciszy. Towarzyszy jej poczucie wewnętrznego układania, jakby cegły były kładzione jedna na drugą i tworzyły spójną całość. Albo, jak mówi Alison Gopnik, takie zrozumienie przypomina łagodny, bezgłośny orgazm, w którym doświadczamy całości przekraczającej sumę części. Doświadczyłem tego kiedyś, a było to cudowne przeżycie, które pochwyciło mój umysł na parę godzin w cichej, bezsłownej ekstazie. Bo prawdziwe rozumienie zawsze pozostawia nas niemymi.

O złudzeniach

Odkryłem, że wszystkie nieszczęścia, jakie mnie spotkały w życiu, wszelkie cierpienia, rozczarowania i zawody, wszystko co było mi niemiłe i bolesne, polegało ostatecznie tylko i wyłącznie na jednym – zawsze była to utrata jakiegoś złudzenia. U samych początków młodości pozbyłem się dziecięcej wiary w jakąkolwiek dobroć tego świata, nieco później zostałem obdarty z iluzji co do prawdomówności ludzi. A potem już to poszło jak lawina, aż dotarło do punktu, gdy okazało się, że jestem całkiem inny niż niegdyś. Niewiele już pozostało z przeszłego mnie, tak sobie pomyślałem. Tu jednak zapaliła mi się lampka alarmowa – czyż największa iluzją nie jest przekonanie, że wyzwoliłem się ze wszelkich złudzeń? Tak, emocjonalne doświadczenia związane z wyzwalaniem się od złudzeń, często trudne i sprawiające ból, zbudowały we mnie przekonanie, że już im nie podlegam, czyli kolejną iluzję! Podobnie jest czasem w snach, gdy śnimy, że budzimy się, ale jednak okazuje się, że to tylko kolejny sen.

Cóż, okazuje się zatem, że żyję dalej z moimi złudzeniami, że mają się one dobrze, jak pchły na starym psie. Chwilami mnie trochę gryzą, mniej lub bardziej, a ja udaję, że tego nie zauważam. Chociaż zwykle mi się to nie udaje i biorę je na serio. Gdy jednak ktoś pyta: „Ale co się dzieje?” to odpowiadam: „Ano nic, to tylko taka pchła”. I tylko czasem ponownie staram się otrząsnąć z nich, jak stary labrador. Bo czym jest życie jak nie nieustannym ciągiem klęsk, z których się staramy podnosić?