Archiwa miesięczne: Październik 2022

O śmierci i czasie

Milan Kundera napisał kiedyś: „To, co przeraża nas najbardziej w śmierci, to nie utrata przyszłości, lecz utrata przeszłości. I rzeczywiście akt zapominania jest formą śmierci, zawsze obecną w życiu”. Każdy odbiera śmierć po swojemu. Kundera akurat tak, jak to opisał. Mnie utrata przeszłości nie przeraża. Wręcz przeciwnie, czasem chciałbym o niektórych rzeczach z przeszłości całkowicie zapomnieć. To by mi dało ulgę i nadzieję na przyszłość. Bo umieranie – w tym umieranie przeszłości – jest potrzebne, by narodziło się to, co nowe. Kundera ma oczywiście po części rację, gdy pomyślimy o starych ludziach często rozpaczających nad utratą pamięci o minionych latach. Czyż jednak nie czynią tego tylko dlatego, że pozostała im już tylko pamięć? Dziewięćdziesięciolatek z trudem może mieć nadzieję na przyszłość. I wtedy boi się zapominania. Cóż mogę rzec, umierajmy zatem wcześniej, nim pamięć całkiem pochłonie nasz umysł. Jak mawiał Nietzsche: „Umrzyj w porę”, gdy jeszcze przed tobą rozpościera się nieokreślony, otwarty horyzont przyszłości.

O mówieniu prawdy

Wszyscy znamy z filmów scenę, w której zaprzysięga się świadka w sądzie każąc mu powtórzyć formułę: „Będę mówił prawdę, całą prawdę i tylko prawdę”. To potrójne powtórzenie nie jest tylko zabiegiem retorycznym. To najlepszy opis tego, jak należy mówić prawdę.

Po pierwsze, mówimy prawdę. Zapytany czy spotkałem się z X-em odpowiadam że tak. Jeśli powiem, że nie, a danego dnia go widziałem, będzie to proste kłamstwo zaprzeczenia.

Po drugie, mówimy całą prawdę. Gdybym powiedział, że widziałem X-a, ale zataił, że poszliśmy razem do niego, będzie to kłamstwo pominięcia.

Po trzecie, mówimy tylko prawdę. Gdy zapytany, czy spotkałem się z X-em, odpowiadam: „Spotykam się z wieloma osobami, bo taką mam pracę” będzie to kłamstwo wpływu, wynikające z chęci zmiany postrzegania danej sytuacji.

Teraz już wiemy dlaczego tak trudno mówić prawdę. Nawet jeśli ustrzeżemy się przed kłamstwem zaprzeczenia, to z trudem, o ile w ogóle, możemy uniknąć kłamstwa pominięcia, chowając w cieniu to, czego się wstydzimy. A kłamstwo wpływu nie jest nawet postrzegane jako kłamstwo, ale jako oczywiste usprawiedliwienie. Mówimy wtedy: „No wiesz, to się zdarzyło, taka była sytuacja”. Ten rodzaj kłamstwa jest najbardziej powszechny, bo wszyscy ludzie nazywają wedle swego uznania to, co zrobili. Dlatego można nazwać je też kłamstwem terminologii. Można wręcz powiedzieć, że dla prawie całej populacji ludzkiej komunikowanie to naklejanie dogodnych etykietek na rzeczywistość, typu: „To nie było wymuszenie, tylko poproszenie”.

Szczera rozmowa jest możliwa tylko wtedy, gdy pamiętamy o tych trzech punktach. Dlatego jest tak rzadka, o ile w ogóle możliwa. Inspirację do tego wpisu zaczerpnąłem z książki „Anatomia kłamstwa”, napisanej przez trzech byłych agentów CIA. Oni wiedzą, że prawdę trzeba wyciągać z ludzi, że sami jej nie powiedzą, czasem nawet najbliższej, ukochanej osobie. Tak działa ludzki umysł, nie mówi prawdy, ale nieustannie konstruuje narrację zgodną z jego egoistycznym i perspektywicznym widzeniem rzeczywistości. Kłamią już zwierzęta, a ludzie rozwinęli umiejętność kłamania do perfekcji. Dlatego słysząc coś, zastanawiam się zawsze, jakim rodzajem kłamstwa właśnie mnie poczęstowano.

O nietrwałości

Wedle buddyzmu nic nie ma swojego wewnętrznego istnienia, wszystkie rzeczy są puste, a to co powstało, musi się rozpaść. Rzeczy przypominają raczej tęczę albo bańkę mydlaną, są piękne acz nietrwałe. Także taoizm twierdzi, że świat jest czymś na kształt strumienia, czasem rwącego, a czasem spokojnego. Nic nie jest trwałe, wszystko płynie. Na pewnym moście w Szwajcarii znajdujemy tabliczkę z napisem: „Wszystko jest przejściem”. Póki żyjemy pozostajemy w samsarze, płyniemy w strumieniu, nieustannie przechodzimy od jednego stanu do drugiego. Te przejścia są czasem niezauważalne, a czasem gwałtowne, przypominają wtedy turbulencje, które wprawiają nasze życie w stan chaosu.

Ludzie boją się nietrwałości, która jest niebezpiecznie spokrewniona ze śmiercią. Nic dziwnego, że szukają złudzenia stałości i niezmienności wierząc w nieśmiertelną duszę, albo niezwykłe stany umysłu. Często jednak to tylko łudzenie się. Ja wolę podejście filozoficzne, gdy za Ludwigiem Wittgensteinem mogę powiedzieć:„Filozofować to zstąpić w pierwotny chaos i czuć się tam dobrze”. Gdy patrzę na zmiany w moim życiu wydają się mi one czystym chaosem. A jednak jestem w nich, zanurzam się w ich przepływie, czasem skaczę na głęboką wodę nieznanego. Filozofować to nie znaczy odkrywać jakiś sens w tych przemianach – bo tego sensu tam w ogóle nie ma – nie, wystarczy, że czuję się w nich dobrze. Na tyle dobrze, że już nie planuję, nie przewiduję, nie wiem co będzie za chwilę czy rok. Jestem w obecnej chwili, bo wiem, że ona zaraz minie.

O czterech rodzajach duchowości

Bardzo nie lubię definiowania niektórych pojęć. Moim ulubionym sposobem doprowadzania do ich zrozumienia jest krążenie wokół nich, tak by w miarę dochodzenia do pełnego kontekstu dociekliwy umysł pojął, jak ja coś widzę. Takim schematem, wedle którego możemy krążyć wokół pojęcia duchowości mogą być cztery funkcje świadomości ustalone przez Junga: percepcja, myślenie, uczucie i intuicja. Stanowią one podstawę do wyróżnienia czterech typów psychologicznych. Prawie każdy, zapytany o to czym jest duchowość, powie coś innego. Jednym z powodów jest to, że przynależy do odmiennego typu psychologicznego. Zacznijmy zatem.

Duchowość według typu percepcyjnego: dla takiej osoby duchowość to doświadczanie, zmysłowe (tantra) ale też dotyk drzew. Odczuwa subtelne energie, chętnie odwiedza miejsca mocy, gdzie wyraźnie doznaje obecnych tam energii. Duchowość to doznawanie we wszystkich tego słowa znaczeniach.

Duchowość wedle typu myślowego: dla niego duchowość to „życie w jakimś duchu”, podążanie za regułami religii czy mistrza duchowego. Ważne są idee, które realizuje się w swoim życiu, jak stoik urzeczywistniający ideały stoicyzmu. Duchowość to zbawcza wiedza (gnoza, dźniana).

Duchowość wedle typu uczuciowego: tu najważniejsze są uczucia, głównie miłość. Miłość do Boga (bhakti), do innych ludzi (agape) czy związek z całością życia i wszechświata w stanie wszechogarniającej unii. Duchowość to relacja, związek.

Duchowość wedle typu intuicyjnego: taka osoba ceni sobie przede wszystkim sny, wizje i przeczucia, ale też chętnie korzysta z rozmaitych technik mantycznych, by pozyskać wiedzę niedostępną świadomości. Duchowość to czysta intuicja, czyli obecność w umyśle niczym niezapośredniczonej wiedzy.

Tyle w wielkim skrócie. To oczywiście typy idealne, mniej lub bardziej obecne w każdym człowieku. Dają one jednak ogólny obraz występujących powszechnie różnic w podejściu do duchowości. Ostatecznie jest ona bowiem czymś indywidualnym, przeżywanym poza wszelkimi schematami.

O humorze i duchowości

Herman Hesse napisał w Wilku stepowym: „Otóż wszelki humor wyższego rzędu zaczyna się od tego, że nie bierze się już poważnie własnej osoby”. W opowiadaniu Naprawiacz świata tłumaczy dlaczego tak jest: „Nie ma nic bardziej niebezpiecznego i zabójczego dla duszy niż nieustanne zajmowanie się swoją własną osobą i poczynaniami, własnym samotnie przeżywanym niezadowoleniem i słabością”. Dystans do samego siebie, obiektywizacja swoich wad i słabostek rodzi zdolność do humoru, ale też jest źródłem tego, co nazywa się duchowością.

Jedno z najbardziej klarownych określeń duchowości podał Jaron Lanier, przedstawiciel nauk komputerowych, twórca pojęcia wirtualnej rzeczywistości: „Duchowość to siła emocjonalnego stosunku, jaki ludzie żywią do pytań, na które nie sposób odpowiedzieć”. A fundamentalnym pytaniem, na które nie sposób odpowiedzieć jest pytanie „Kim jestem?” Jeśli odpowiadam na nie zbyt łatwo, to tracę dystans do siebie, biorę na poważnie to „kim jestem”. Nie, nikt nie wie kim jest, prawdziwe centrum naszego bytu jest nieuchwytne. Każde rozumienie samego siebie to tylko zamawianie rzeczywistości, bajeczka, którą opowiadamy sobie na dobranoc. To już lepiej się z siebie pośmiać, przyznając się przed samym sobą, że to wszystko, co myślimy o sobie to po prostu ot taki dowcip, całkowicie zmyślony i nie zawsze dobry.

Bo bez poczucia humoru wszelka duchowość jest niczym innym, jak tylko kompensacją naszej nerwicy.