Archiwa miesięczne: Wrzesień 2015

O pożytkach z depresji

Czyż może być coś, cokolwiek, choćby najmniejszego, acz jednak pożytecznego w depresji? Przecież to straszliwa dolegliwość psychiczna, która drąży i przenika naszą cywilizację, przypadłość, która jest przyczyną śmierci, samobójstw i cierpień milionów ludzi. Jak przewidują psychologowie niedługo stanie się głównym zagrożeniem psychicznym cywilizacji Zachodu. Depresja nie pozwala cieszyć się życiem, nie pozwala być twórczym, ba, nawet nie pozwala pracować regularnie osiem godzin dziennie, wybija z kieratu, w który bez grama refleksji większość ludzi zaprzęga się, by egzystować. Bez wątpienia depresja jest zła. A jednak dostrzegam coś pozytywnego w depresji i nucąc refren z piosenki kończącej „Żywota Briana” mogę krótko i zwięźle powiedzieć: człowiek w depresji przynajmniej nie jest idiotą. Bo jak pisze Kierkegaard: „Kiedy człowiek rozpacza o byle czym, rozpacza właściwie nad sobą i chciałby pozbyć się siebie”. A kto chce się pozbyć siebie, ten chce odrzucić ten najbardziej zbędny bagaż w swoim życiu, jakim jest jego ja. A to już jest duże osiągnięcie.

O filozofie

Filozof to ktoś, kto patrzy nam prosto w oczy i mówi rzeczy, które nie zawsze byśmy chcieli usłyszeć. Wpisuje się w ten sposób w figurę Sokratesa, który dokuczał Ateńczykom jak uparty giez. Zwykle go wtedy nie lubimy i nazywamy idiotą. Czasem, być może dosyć rzadko, przydarza się jednak coś innego. Bywa mianowicie, że filozof powie coś o tym, co zawsze mieliśmy na końcu języka i czego jakimś dziwnym zrządzeniem losu nie mogliśmy wyartykułować nieraz przez całe lata. W tym drugim przypadku entuzjastycznie się z nim zgadzamy, chwaląc jego wnikliwość i mądrość. Filozof wszakże w obydwu przypadkach wykonuje taką samą robotę, i raczej nie zważa na to, jak my reagujemy. Czy nazwiemy takiego idiotą czy mędrcem, jest mu obojętne. Dlaczego? Bo najczęściej mówi to samo…

O cichej rozpaczy

Fiodor Dostojewski pisze we „Wspomnieniach z domu umarłych”: „Kiedyś przyszło mi na myśl, że gdyby się chciało kogoś unicestwić, zmiażdżyć, pokarać tak bezlitośnie, by najgorszy nawet zbrodniarz już naprzód trząsł się ze strachu, to należałoby nadać jego trudowi charakter czegoś doskonale absurdalnego, absolutnie bezużytecznego”. I tak zrobiono, tworząc to, co nazywamy współczesną cywilizacją, gdzie miliony ludzi zrywa się wcześnie rano na dźwięk pobudki. Wyskakują z łóżka, by szybko się załatwić, zjeść, ubrać i wyjść z domu. Następnie przebijają się przez tłumy sobie podobnych na drogach i w środkach masowej komunikacji, aby ostatecznie trafić do jakiegoś dziwnego miejsca, gdzie przez osiem godzin będą pozorowali coś, co nazywają pracą. Spędzą te osiem godzin przysparzając komuś innemu zysków, a sami otrzymają w zamian zapłatę pozwalającą im jedynie na utrzymanie siebie w zdolności do dalszej pracy. Jest to doskonale absurdalne, wyprane z sensu i odczłowieczające. Henry David Thoreau spojrzawszy na ludzkość ze swej chatki w lesie napisał: „Większość ludzi żyje w cichej rozpaczy”. Dziś trudno nawet o chatkę, a i lasy się kurczą…

O Europie – krótko

Wojny, rzezie, pogromy, gwałty, ucieczka przed najeźdźcą, zniszczone domostwa, rozpacz, grabieże, głód, śmierć dzieci, bieda, masowe migracje, rozdzielanie rodzin, niewolenie ludzi, nienawiść i prześladowanie obcego, okrutne tortury, plemienne zemsty, mordowanie innowierców, eksterminacja całych nacji, upadki cywilizacji – to wszystko przypadało w udziale ludzkości od dawna, a zwłaszcza w czasie ostatnich tysięcy lat życia osiadłego. Ale nie współczesnej Europie. Generacja ludzi żyjących na tym małym cypelku przy Azji, urodzonych po 1945 roku i korzystających z 70 lat pokoju ( choć nie wszędzie, że przypomnę choćby Jugosławię sprzed ponad 20 lat i Ukrainę obecnie), miała szansę przeżyć swoje życie w pięknym złudzeniu. Jednak nawet trwające długo i nie wiem jak piękne złudzenie pozostaje złudzeniem. Czy te lata były tylko fluktuacją, czyli przypadkowym wahaniem, niedającym się przewidzieć odchyleniem od normy? Czas pokaże.