Czy cierpienie ma jakikolwiek wewnętrzny sens? Na pewno nie wtedy, gdy trwa. Gdy cierpimy, ulegamy pokusie by odwołać się do czegoś zewnętrznego wobec niego. Nadajemy sens naszemu cierpieniu odwołując się do religii, albo też możemy uważać, że poświęcamy się dla innych ludzi, ba, możemy nawet cierpieć dla idei. Kultura jest pełna takich zewnętrznych sensów, które możemy narzucać na nasze cierpienie. To gotowe szablony, nie mające nic wspólnego z tym, co przeżywamy. Według mnie cierpienie jednak daje coś, co pojawia się wszakże dopiero wtedy, gdy ono przeminie. To mądrość rany. Po zranieniu pozostaje blizna, wzorzec doświadczenia, zapis drogi leczenia rany, mapa drogi wychodzenia z cierpienia. Blizna przypomina o trudnych ścieżkach, którymi błądziliśmy przez większość naszego życia, tworzy tkankę naszego życia. Dzięki niej uczymy się – i pamiętamy, że wcale nie wyszliśmy z labiryntu. Cierpienie nie ma samo w sobie żadnego sensu i nie uszlachetnia, lecz jeśli nas nie zniszczy, a my nie poddamy się pokusie, by gotowy szablon zadecydował o jego sensie, to możemy się dowiedzieć czegoś ciekawego o sobie.
