Ostatnio napotkałem w jednej z dyskusji internetowych cytat z „Pieska przydrożnego” Czesława Miłosza: „Uważność. Według książki buddyjskiego mnicha, którą czytam, samą istotą buddyzmu jest mindfullness. Chyba można to przetłumaczyć jako uważność (słowo jest już u Mikołaja Reja) albo bycie uważnym. Znaczy to przyjmować z uwagą, to co jest teraz, zamiast zwracać się ku temu, co było, albo do tego, co będzie”. Takie piękne, staropolskie słowo, jakim jest uważność, rozpościera jednak przed polskim sympatykiem medytacji całkiem inne pole homojofonicznych skojarzeń niż angielskie mindfullness. Pole to tworzą takie wyrażenia jak: „waga sprawy”, „to jest dla mnie ważkie”, „to zaważyło na czymś”, „coś przyciąga moją uwagę” (tu w słowach „przyciąga” i „uwaga” mamy powtórzone odwołanie do wagi!). Jeśli Miłosz ma rację, to dla Polaków uważność jako podstawa mądrości kojarzy się z ciążeniem ku chwili teraźniejszej. Uważność osadza nas w teraźniejszości, stajemy się wtedy ciężcy jak guru. Warto pamiętać, że tak głęboko duchowe słowo mamy w zasobach naszego języka. Nie występuje ono niestety we współczesnych słownikach, ale ten, kto pierwszy przetłumaczył na polski angielskie „mindfullness” miał naprawdę dobrą intuicję.
