Fiodor Dostojewski pisze we „Wspomnieniach z domu umarłych”: „Kiedyś przyszło mi na myśl, że gdyby się chciało kogoś unicestwić, zmiażdżyć, pokarać tak bezlitośnie, by najgorszy nawet zbrodniarz już naprzód trząsł się ze strachu, to należałoby nadać jego trudowi charakter czegoś doskonale absurdalnego, absolutnie bezużytecznego”. I tak zrobiono, tworząc to, co nazywamy współczesną cywilizacją, gdzie miliony ludzi zrywa się wcześnie rano na dźwięk pobudki. Wyskakują z łóżka, by szybko się załatwić, zjeść, ubrać i wyjść z domu. Następnie przebijają się przez tłumy sobie podobnych na drogach i w środkach masowej komunikacji, aby ostatecznie trafić do jakiegoś dziwnego miejsca, gdzie przez osiem godzin będą pozorowali coś, co nazywają pracą. Spędzą te osiem godzin przysparzając komuś innemu zysków, a sami otrzymają w zamian zapłatę pozwalającą im jedynie na utrzymanie siebie w zdolności do dalszej pracy. Jest to doskonale absurdalne, wyprane z sensu i odczłowieczające. Henry David Thoreau spojrzawszy na ludzkość ze swej chatki w lesie napisał: „Większość ludzi żyje w cichej rozpaczy”. Dziś trudno nawet o chatkę, a i lasy się kurczą…
