Myślenie tych, którzy chcą uchronić Ziemię przed globalnym ocieplaniem, jest myśleniem do szpiku kości antropocentrycznym. Gdy zmiany klimatu pójdą za daleko, to właśnie gatunkowi Homo sapiens grozi utrata obecnego statusu na tej planecie. Nic dziwnego zatem, że bardziej świadomi jego przedstawiciele podnoszą alarm. Może jednak nie warto się niczym przejmować, bo niby dlaczego szóste, tym razem spowodowane przez ludzi, wymieranie gatunków nie miałoby objąć i naszego? I dlaczego ten gatunek nie miałby się odznaczyć czymś wyjątkowym w historii Ziemi i nie popełnić wzorcowego seppuku? Spotkałem się z taką opinią: „Prawdopodobnie Ziemia ma takie mechanizmy przywracające równowagę, których naukowcy nie znają. Np. reakcją na wzrost temperatury może być wzrost opadów, aż do rozmiarów, które dla gospodarki będą katastrofą. Ziemia będzie się ratować przed przegrzaniem, ale w sposób, który dla miłośników niezmienności będzie przykry.” Mnie nie jest potrzebna taka spekulacja. Znam metodę samoregulacji Ziemi, która nie jest wyssanym z palca „wzrostem opadów”, ale czymś, co nasz gatunek potrafi najlepiej – to wojna globalna. Dzięki niej ludzkość radykalnie obniży swoją liczebność, a drapieżny kapitalizm, który obecnie opanował planetę, zostanie całkowicie przyhamowany, gdyż zniknie możliwość globalnego handlu. Obniży się produkcja, a co za tym idzie zanieczyszczenie atmosfery gazami cieplarnianymi. Jeśli redukcja populacji będzie jeszcze bardziej znacząca, to osiągniemy nasz dawny status z okresu paleolitu – jednego z wielu gatunków, nie mającego praktycznie żadnego wpływu na otoczenie. Powoli, jak w zonie wokół Czernobyla, przyroda wróci do równowagi. Ale, jeśli rzeczywiście równowaga ma zostać przywrócona na trwale, ludzkość powinna całkowicie zniknąć. I wtedy, po setkach milionów lat ewolucji, może pojawi się odmienna postać inteligencji na Ziemi, która wykwitnie z jakiegoś innego gatunku. Ale czy i ten gatunek nie popełni tych wszystkich błędów, które popełniła ludzkość? Jest to nader prawdopodobne.

Trudno to przewidzieć, ale nasi następcy pewnie za dużo niczym nie będą się różnić od nas. Zapewne znowu zachłannie i niepodzielnie będą chcieli rządzić Ziemią. Tylko pytanie, czy zanim cokolwiek wymyślą, czy zastanowią się czy, to komuś z ich pobratymców i innym gatunkom nie szkodzi, a zwłaszcza naszej (a właściwie już ich) planecie? Jeśli będą wyczuleni bardziej od nas na te sygnały i ostrzeżenia globu ziemskiego, to może i dłużej od nas pożyją i lepiej rozwiną się intelektualnie i cywilizacyjnie od nas. Oczywiście mając w poszanowaniu nowy świat przyrody. Bo my już chyba mamy pozamiatane.
PolubieniePolubienie