O ginięciu światów

Z każdym ginącym gatunkiem ginie świat, który był dany temu gatunkowi w jego zmysłach i umyśle. Według biologa Jakoba von Uexkülla każdy gatunek żyje we własnym Umwelt, skoncentrowanym wokół niego świecie komunikacji i znaczeń. Gdy ginie gatunek, ginie też jego Umwelt. Żyjemy obecnie w epoce szóstego wymierania, spowodowanego tym razem przez człowieka. Tysiące gatunków rocznie bezpowrotnie znikają z powierzchni tego świata, a wraz z nimi giną bezpowrotnie światy, w których żyją. Cóż to jednak obchodzi człowieka? Jedynym przecież światem, który go obchodzi, jest jego własny świat, świat zbudowany wokół jego egocentrycznej świadomości. Najjaskrawszym przykładem tego egocentryzmu i narcystycznego samouwielbienia są słowa, które znajdujemy w powieści Thomasa Keneally’ego „Lista Schindlera”: „Ten, kto ratuje życie jednego człowieka, ratuje cały świat”. Jakże ogromna pycha przemawia przez nie! Każdy pojedynczy człowiek wedle nich zyskuje status samodzielnego gatunku. Ta pycha doprowadza dziś ludzkość do samozagłady, gdyż jej cieniem jest absolutna pogarda dla ludzi jako gatunku właśnie. Ten cień projektowany na innych sprawia, że traktujemy ich jak odpady, zbyteczne jednostki wyrzucane na peryferia świata. Niszczy on także nasze wnętrze, w wyniku czego prowadzimy autodestrukcyjne życie kierowane zasadą après moi, le déluge.

Cóż, nie grozi nam koniec świata, ale jedynie koniec człowieka, tego najbardziej zapatrzonego w siebie gatunku na Ziemi. Wraz z człowiekiem zginie jego Umwelt, czyli to wszystko, z czego jest tak dumny i co stanowi absolutną podstawę jego egzystencji, łono, z którego się każdorazowo rodzi – cały świat wyobrażeń kulturowych. Trudno się pozbyć wrażenia, że sami już się do tej śmierci przygotowujemy, patrząc na to, co się dzieje we współczesnym świecie, a co można nazwać obumieraniem znaczeń. Żyjemy w domach i miastach, które nie mają dla nas żadnego innego znaczenia poza byciem przedmiotem konsumpcji. Wszelkie wartości zostały spłaszczone do jednego wymiaru i przeliczone na pieniądze. W społeczeństwach pierwotnych dom, praca, struktura wsi, wszystkie codzienne czynności były przesiąknięte znaczeniami osadzonymi w mitologicznych wierzeniach. To nadawało sens życiu tych ludzi, sens który niekoniecznie sobie w pełni uświadamiali, ale który był obecny w każdym akcie ich życia. Nie ma człowieka poza kulturą, jak pisał Arystoteles, a ten, kto jest poza polis, to albo zwierzę albo bóg. Zwierzęta eksterminujemy, a do bogów nam daleko. Gdy człowiek zniknie, znikną też wszelkie jego wrażenia, sczezną wszystkie znaczenia. Za śmiercią znaczeń podąży śmierć fizyczna. Gdy ona nastąpi, wtedy jakaś samotna ameba będzie musiała się podjąć na nowo dzieła ewolucji – oby tym razem nie doprowadziła ona do równie żałosnego gatunku jak homo sapiens.

3 komentarze do “O ginięciu światów

  1. MyEcoEgo's awatarMyEcoEgo

    Boję się, że nim to nastąpi, zabijemy wszystkie inne gatunki; zdewastujemy Ziemię tak mocno, że nie będzie już miało co ewoluować. Choć oczywiście mam nadzieję że tak się nie stanie – że ocaleją nie-ludzie i powoli przywrócona zostanie harmonia.

    Polubienie

    Odpowiedz
  2. Serg's awatarSerg

    Za degradacją duchową idzie degradacja psychiczna i biologiczna, nie odwrotnie, jak między innymi pragnie nam wmówić pseudo kultura konsumpcji. We współczesnym świecie może pozornie zadziwiać ilość depresji wśród ludzi o zadowalającym poziomie i standardzie życia, jak również popularność sztucznych rajów (ze środkami antydepresyjnymi włącznie) Indolencja duchowa człowieka Zachodu jest między innymi powodem ogólnego poczucia bezsensu i nihilizmu przejawiającego się poprzez wulgarny konsumpcjonizm i kulturę podniesionego kciuka.

    Polubienie

    Odpowiedz

Dodaj komentarz