O pamięci transaktywnej i rozstaniu

Psycholog Daniel Wegner ukuł niegdyś pojęcie pamięci transaktywnej. Tak nazwał pamięć, która nie jest przechowywana w naszym mózgu, jak głosi obecny paradygmat, ale której treści są nam dostępne pośrednio, na nośnikach zewnętrznych, by tak rzec. Na przykład nie wiem jaka jest stolica Burundi, ale wiem gdzie stoi atlas geograficzny, w którym mogę ją znaleźć. Nie pamiętam numerów telefonów do dziesiątków moich znajomych, ale mam je zapisane w swoim telefonie. Najważniejsza jest jednak pamięć transaktywna przechowywana w umysłach znanych nam ludzi. Może tu chodzić o grupę współpracujących ludzi, ale bardzo dobrym przykładem jest rodzina. Nasi rodzice pamiętają wydarzenia w naszego dzieciństwa, które sobie sami ledwo przypominamy. Brat albo siostra, wujek, ciocia, dziadek czy babcia – to wspaniałe zasobniki pamięci transaktywnej. Kontakty międzyludzkie, nie tylko rodzinne, ale praktycznie wszystkie, są możliwe dzięki rozmaitym sieciom pamięci transaktywnej. Któż lepiej niż najbliższy przyjaciel przypomni mi po czterdziestu latach, co robiłem na pierwszym roku studiów?

Istnieje także pewien szczególny przypadek pamięci transaktywnej, który pojawia się wtedy, gdy dwoje ludzi poznaje się i zakochuje się w sobie. Wraz z upływem czasu i z rozwojem relacji pomiędzy kochankami pamięć ta krzepnie, obrasta w zdjęcia i filmy na komórkach, pliki na komputerze, ale przede wszystkim w wiele bardzo intymnych wspomnień, które para opowiada sobie jedynie w cztery oczy wieczorami, by ożywić dawne namiętności. Pamięć transaktywna pary jest jednym z podstawowych elementów budujących intymność, bez której nie można sobie wyobrazić prawdziwego związku. Ona pamięta jedno, on coś innego, ich pamięci się uzupełniają i tworzą ponadindywidualną całość, będącą czymś więcej niż sumą części.

Jednak wszystko co ma swój początek, ma też swój koniec. Para się rozstaje, małżeństwo się rozwodzi. Przy rozstaniu tracimy zewnętrzny system pamięci, współdzielona niegdyś tkanka pamięci transaktywnej się rozpada. W moim doświadczeniu momentem, w którym związek ostatecznie się kończy jest chwila, gdy czuję, że nie mogę się już odwołać do zasobów pamięci transaktywnej mojej byłej partnerki. Kiedyś mogłem ją zapytać: „A pamiętasz jak to było, gdy byliśmy razem nad morzem tamtego lata?” albo „Czy możesz mi powiedzieć, dlaczego byłaś tak smutna przy naszym trzecim spotkaniu?” Jej odpowiedzi dawały wtedy poczucie pełnego zrozumienia i bliskości. Gdy jednak poczuję, że już takich pytań nie mogę zadawać, że już nie otrzymam na nie żadnej odpowiedzi oprócz wzruszenia ramion, wtedy wiem, że rozstanie się dokonało.

Przy każdym poznaniu coś zyskujemy, przy każdym rozstaniu coś tracimy. Czuję smutek, że nie mogę już zadawać pewnych pytań, mimo iż pozostaję w kontakcie z moją byłą partnerką. Jednak pamięć transaktywna już nie jest dostępna, intymność zanikła; nie można już rozmawiać o przeszłości, pozostaje tylko rzeczowa wymiana zdań o sprawach bieżących. Czasem ta niedostępność jest ostateczna, gdy bliska mi osoba nie żyje. Jednak w przypadku osób żyjących zawsze czuję pewien subtelny zawód, rozczarowanie i frustrację poznawczą. Bo zawsze jest jeszcze do zadania mnóstwo pytań, które nie uzyskały odpowiedzi nawet po długich latach związku; czasem wydaje mi się, że można jeszcze porozmawiać, dowiedzieć się czegoś. Ale to tylko przykre złudzenie, bo już nie nie mamy wspólnej pamięci, nasze linie czasu się rozdzieliły. Prymarna obcość wróciła na właściwe sobie miejsce.

Dodaj komentarz