Młodzi ludzie, a tym mianem określam osoby do tak mniej więcej trzydziestego roku życia, żywią pewną podstawową iluzję, wynikającą tylko z tego, że są tak młodzi. Uważają mianowicie, że istnieją tak zwani ludzie dorośli. Patrząc na starszych od siebie ludzi, o pomarszczonej skórze i siwych włosach, uważają ich za dorosłych. Są to ich rodzice, nauczyciele, mentorzy. Wszyscy oni mają za sobą już kilka dekad w survivalu zwanym życiem. Nic dziwnego, że ich ciała wyglądają na nieco zużyte. Jednak wydawanie jakiegokolwiek osądu tylko na podstawie owych zmian cielesnych jest dosyć ryzykowne.
Sam pamiętam, iż w młodym wieku ulegałem tej iluzji. Obecnie, niedługo dobiegając sześćdziesiątki, mam okazję obserwować ją z przeciwstawnej perspektywy. To zupełnie jakbym tropem Alicji w krainie czarów przedostał się na drugą stronę lustra. Teraz widzę jasno i wyraźnie na czym polega natura owej iluzji. Z mojego punktu widzenia nic się nie zmieniło pomimo upływu lat. Moje wnętrze pozostaje pozaczasowe, nieco tylko zmieniając się w ciągu tych minionych dekad. Natomiast zewnętrzność, podstawa iluzji, zmieniła się bardziej. Tylko ją dotknął czas, władca spraw zewnętrznych.
I każdy, kto obcuje ze mną zwracając uwagę jedynie na moją zewnętrzność, podlega sile iluzji. Jeśli ktoś natomiast zbliży się do mnie i mnie zechce bliżej poznać, ujrzy, jak złudne jest jego przekonanie, iż jestem dorosłym człowiekiem. Gdybym był dorosły, byłbym martwy. Ale żyję, bo nigdy nie wyrzekłem się pozaczasowego rdzenia swojej istoty, który zawsze pozostaje z sobą tożsamy. Niegdyś, około dwunastego roku życia sobie go uświadomiłem, i wtedy stałem się dla siebie sobą. I do dzisiaj świadomość ta jest mi dostępna, niezmiennie stanowiąc źródło mojej siły życia.
Zdaję sobie jednak sprawę, że dla młodych ludzi jest prawie niemożliwe nie żywić iluzji dorosłości. Ci, której jej ulegają – a moim zdaniem stanowią oni większość – starają się z czasem dorosnąć, mordując swoje pierwotne poczucie tożsamości, które każdy odkrywa we wczesnym nastoletnim wieku. Zwykle im się ten mord udaje. Stają się wydmuszkami, pustymi skorupami, które miliardami zaludniają ten świat. A może by tak spróbować żyć inaczej?
