Bodhidharma

Pierwszy patriarcha szkoły ch’an (jap. zen) w Chinach, żyjący w latach 470 – 543 n. e. Był księciem, podobnie jak Budda. W ogóle bycie księciem sprzyjało w tamtych czasach rozwojowi duchowemu. W naszych czasach również. Po przybyciu z Indii próbował przekazać Chinom swoją naukę, esencję buddyzmu, będącą „prawdziwym przekazem poza słowami i pismami”. Nie spotkał się jednak ze zrozumieniem. Cesarz Wu-di miał spytać Bodhidharmę o istotę religii i rodzaj zasług jakie czerpiemy z jej wyznawania. W odpowiedzi usłyszał pogardliwe: „Wielka pustka i nic świętego”. W słowach tych czujemy już ducha zen, bezwzględnego w dążeniu do prawdy ukrytej poza wszelkimi słowami. „Umysł jest buddą i budda jest umysłem” – oto istota jego nauki.

Sam Bodhidarma nie znajdując odzewu ani zwolenników swojego przesłania, osiedlił się w okolicach słynnego klasztoru Shaolin. Praktykował tam wytrwale, wedle tradycji siedząc dziewięć lat twarzą do ściany w grocie nieopodal świątyni. To radykalizm i bezkompromisowość uczyniła z Bodhidarmy „postać kultową” – oddziałał bardziej siłą swego postępowania, a nie pism. Jego równie bezkompromisowy uczeń, Huei-ko, który by wykazać swe oddanie w poszukiwaniu prawdy miał odciąć sobie ramię, został drugim patriarchą szkoły ch’an.

Jest mnóstwo legendarnych opowieści o Bodhidharmie. Najpewniej sporo z tego, co tu opisałem to też legendy. No cóż, nigdy nie przestaje mnie dziwić ta właściwość ludzkiego umysłu, nawet takiego, który poszukuje wyzwolenia od wyobrażeń i pragnień, jak w buddyzmie, do tworzenia fantastycznych opowieści. Dzieje się tak dlatego, że cele stawiane przez buddyzm czy inne podniosłe nauki, są praktycznie nieosiągalne i wtedy pozostaje tylko to, zawsze ludzie mieli na podorędziu – opowiadanie niezwykłych historii, uprawianie mitologii. Takie opowieści przybliżają zwykłemu człowiekowi to, co mu niedostępne.

Dlaczego o tym piszę? Bo Bodhidharmie przypisuje się nader znaczące słowa: „Nie tworzenie iluzji jest oświeceniem”. Wystarczy zatem nie ulegać pokusie wyobraźni mitologicznej, porzucić infantylną pokusę pięknych historii, nie tworzyć iluzji. Ale to chyba najtrudniejsza rzecz dla ludzkiego umysłu, żywiącego się od niepamiętnych czasów opowieściami, mitami, pięknymi acz nieprawdziwymi. I tak pozostanie, aż do końca rasy ludzkiej. Nawet nadzieja na czysty umysł zostanie zawsze ubrana w mitologiczne opowiastki. Ostatecznie czym bowiem jest ludzkość, jak nie bandą niewydarzonych dzieciaków?

Dodaj komentarz