Najważniejszym krokiem w poznaniu samego siebie jest odróżnienie siebie od swoich myśli. Zwykle czujemy się sprawcami naszych myśli, a tym samym utożsamiamy się z nimi. To jest podstawowa iluzja, podstawowy kartezjański błąd, gdy bierzemy to, co myśli się w naszej głowie za siebie. Nie jesteśmy naszymi myślami, jesteśmy jedynie przestrzenią, w której się one pojawiają. Gdy osadzimy się poza naszymi myślami, gdy zobaczymy, że one tylko przychodzą i odchodzą, wtedy naprawdę narodzimy się w tym życiu. I te wtóre narodziny, oczywiście dla nielicznych tylko, są narodzinami naszej prawdziwej tożsamości.
Bo w naszej głowie rodzą się bardzo różne myśli. Wewnętrzny głos mówi rzeczy, z którymi się możemy nie zgadzać. Kompulsywnie przekonuje nas, że sprawy się mają inaczej niż chcemy. Snuje nieustanną narrację o tym, kim jesteśmy, która najczęściej nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Nie wiadomo skąd ten głos się bierze (psychologowie przekonują, że ja narracyjne tworzy się wraz z rozwojem umiejętności mowy, około drugiego, trzeciego roku życia). Ten głos mieszka w nas i rości sobie prawo do definiowania tego, kim jesteśmy. Poznanie siebie polega na odebraniu mu tego prawa. Jesteśmy czymś więcej niż tym małym głosikiem, który niczym zdarta płyta powtarza swoje frazesy.
Kiedyś pewna osoba mnie przekonywała, że nie ma takiego głosu w sobie. No cóż, utożsamienie się z tym głosem może osiągnąć i taki poziom, że nie ma już niczego poza nim. Wszyscy znamy osoby, które zagadują swoją egzystencję, z który słowa się wylewają jak wodospad i zalewają tych, którzy ich słuchają. Ale ponad wszystkim, co słyszymy w naszej głowie jest jeszcze coś więcej – to, kim naprawdę jesteśmy. Wyzwolenie się od utożsamienia się z narzuconą przez otoczenie narracją, zinternalizowaną jako ów wewnętrzny głos jest podstawowym krokiem do poznania siebie. Jak to zrobić? To proste – i zarazem jakże trudne – nie wierz w nic, co słyszysz w swojej głowie.
Jeśli dokonamy tego kroku, który technicznie nazywa się dezindentyfikacją, i odróżnimy się od naszych myśli, sprawimy, że one przycichną, przejdą do tła, a na pierwszym planie pojawi się nasza prawdziwa osobowość. Myśli nadal będą się pojawiały, ale już nie będę się z nimi identyfikował. Podobnie z pragnieniami i emocjami – pojawiają się, ale nimi już nie jestem. Po raz pierwszy w życiu mogę wtedy powiedzieć, że jestem wolny, jestem sobą. Spojrzałem obiektywnie na to wszystko, co dzieje w moim wnętrzu i zobaczyłem, że to nie ja.

Dziękuję, trochę pomogło.
PolubieniePolubienie
Ja w głowie mam zawsze całkowitą pustkę. Żeby coś się w niej pojawiło, muszę się o to usilnie postarać. I oczywiście pojawia się, czasem nawet w moim subiektywnym odczuciu ma nawet sens, ale jednak jest wynikiem wysiłku. Jeśli się nie postaram, to jest tylko nicość… Mam wrażenie, że tego głosu nie ma. Nie przekonuję do tego, ale go nie słyszę.
Skojarzyłem ten fakt z moimi nieudanymi próbami aktywnej imaginacji. Skupiałem się na różnych kwestiach tak silnie jak umiałem, a tu nic. Pustka. Ewentualnie jakiś ciąg „logicznych” skojarzeń. Ale taki oczywisty, nic nie dający. Pewnie coś robiłem źle. A może jakiś wybrakowany jestem…
Np u mojej żony występują często ciekawe sny, które dobrze pamięta. Nawet będąc w pół śnie, podczas krótkiej drzemki, widzi masę różnych obrazów. A u mnie zawsze pustka. Z rzadka jakieś pojedyncze obrazy, które, o dziwo, bardzo trudno jest mi zapamiętać (a pamięć mam dobrą), mimo starań.
Te głosy u mnie się wyjątkowo głęboko schowały…
PolubieniePolubienie
wow!! 13O szczęściu i cierpieniu
PolubieniePolubienie