O miłości i szamanizmie

Dla mojej szamanki in spe

Analityk jungowski John R. Haule w swojej książce Pilgrimage of the Heart proponuje interesującą paralelę pomiędzy miłością romantyczną a szamanizmem. Ponieważ uwielbiam tego rodzaju niezwykłe zestawienia, przedstawię tu i skomentuję jego pomysł, dodając też sporo od siebie. Zacznijmy zatem od szamanizmu. Szaman to osoba, która dzięki swoim predyspozycjom i doświadczeniu jest predysponowana do troski o duszę innego człowieka, zdiagnozowania tego, co jej dolega i potem podjęcia się jej leczenia. Ma zatem swego rodzaju uprzywilejowany dostęp do duszy drugiego człowieka, sięgający największych głębi, jak wtedy, gdy udaje się do dolnych światów po jej uzdrowienie, spotykając tam różne, czasem niezbyt miłe, istoty duchowe. Można by rzec, że jest często bliżej duszy leczonego człowieka niż on sam.

Podobnie jest w miłości romantycznej, która nie musi być tylko złudną iluzją młodości, ale w swojej najlepszej odsłonie może być ścieżką prowadzącą do inicjacji w dojrzałe życie. W miłości spotykamy się z kimś całkowicie innym i wykraczamy poza swoje ego, co możemy odbierać jak inicjację szamańską, w której nasz dotychczasowy świat ulega rozpadowi, a ego obserwuje wówczas bolesną dezintegrację dotychczasowej osobowości. W chwilach ekstazy i oddania wręcz zlewamy się z ukochaną osobą, tracimy siebie – ale tylko po to, by siebie odzyskać w nowej, bardziej skonsolidowanej postaci. Gorycz i słodycz są nieodłączne w miłości.

Miłość bowiem aktywuje głębokie, archetypowe energie, dzięki którym możemy mieć dostęp do duszy ukochanej, ale też daje ona wgląd we własną duszę, w te jej obszary, które nigdy by nie ujrzały światła świadomości, gdyby nie odzwierciedlała ich ukochana osoba. Szaman, by uleczyć duszę, wchodzi w ekstatyczny trans, w którym nawiązuje łączność z leczoną duszą; kochankowie, by poznać swoje dusze, piją napój miłosny wzajemnej fascynacji, jak w archetypowej opowieści o Tristanie i Izoldzie. Płaska wizja współczesnej nauki mówi tu o wydzielaniu się naturalnych endorfin. Niezbyt to romantyczne. Jung mówi o transformacji indywidualnej świadomości poprzez partycypację w dynamice archetypowej. Takie sformułowanie bardziej odpowiada rzeczywistości doświadczenia miłosnego.

Czym zatem jest miłość romantyczna? To nie jest to o czym myślicie, o nie. Tak naprawdę to dostępna każdemu okazja do odbycia szamańskiej podróży w archetypowe światy własnej duszy. Za tym idzie odkrycie, że szaman to nie jakaś wyjątkowa jednostka, gdzieś tam zamieszkująca daleko od nas, ale także możliwość obecna w duszy każdego człowieka. Większość z zakochanych nie wykorzystuje tej możliwości, pozostając na krótkotrwałym, wstępnym, fizycznym etapie fascynacji. Niektórzy jednak idą dalej i odbywają niezwykłą, szamańską podróż po wewnętrznych światach, odkrywając w sobie pokłady nieświadomych dotychczas skarbów. Odbywają podróż bohatera/bohaterki i wracają do siebie, obdarzając się nawzajem bezcennym darem wyższej świadomości.

Dodaj komentarz