O czym mówią wszelkie mity, podania, baśnie i opowieści ludzkości? O sprawczości. Pokazują, że ledwo co wyłoniona z ciemności nieświadomego istnienia świadomość człowieka chce czuć, że jest ważna, że liczy się w sprawach świata, który dopiero co odsłonił się przed jej oczami. Postawiona wobec ogromu zjawisk chce je ogarnąć w całości, bo nic innego jej nie satysfakcjonuje. Chce czuć się podmiotem w tym świecie, chce odnaleźć w nim swoje miejsce, mimo tego, że go nie rozumie. Tworzy zatem opowieści, które mają oswoić świat. Wszystkie twory kultury są wyrazem owego niesamowitego wysiłku twórczego. Są one opowieściami o tym, jak człowiek budował swoje poczucie sprawczości.
C. G. Jung wspomina rozmowę z wodzem Pueblosów, Ochwie Biano, który mu powiedział w przypływie szczerości: „Jesteśmy ludem, który mieszka na dachu świata, jesteśmy synami naszego Ojca Słońca i naszą religią ciągle pomagamy Ojcu w jego codziennej wędrowce po niebie. Nie robimy tego tylko dla siebie, lecz dla całego świata. Gdybyśmy zaprzestali praktyk naszej religii, to nie później niż za dziesięć lat Słońce by zaszło i już nigdy więcej nie wzeszło”. Jung podkreśla egzystencjalny sens takiego widzenia świata, sens nieobecny w życiu współczesnego człowieka. Ale podkreśla też, że taka postawa, nawet wobec wszechmogącego Boga chrześcijaństwa, „rodzi poczucie dumy nadające ludzkiemu indywiduum godność czynnika metafizycznego”.
Zwykle to poczucie sprawstwa było mniej „metafizyczne”. Dawnymi czasy w Polsce na samym początku wiosny niszczono kukłę symbolizującą Marzannę, boginię uśpionej natury, śmierci i zimy. Czyniono tak po to, by mogła się przemieniać w Dziewannę, boginię rozkwitającej przyrody. W ten sposób uwalniano ducha roślinności, pomagano wiośnie w jej dziele. Także w dzień Matki Boskiej Roztwornej rozwiązywano w stodołach snopy zboża, albowiem ludzie byli przekonani, że bez tej czynności nie urodzi się nowe zboże. Wspomagali w ten sposób cykl wegetacji. Takie opowieści mityczne można by przytaczać bez końca, bo ostatecznie o tym traktuje cała mitologia ludzkości – o współpracy człowieka ze światem natury i bogów.
Można ową współpracę człowieka z naturą rozumieć jako wyraz jego łączności ze światem przyrody, bogów i duchów, w duchu holizmu i jedności. To bardzo modny dziś pogląd. Warto jednak zwrócić uwagę na to, że ten świat tak naprawdę zawsze był sprawą między bogami – pojętymi jako moce bytu – a człowiekiem. Tak było od czasu pierwszej zapisanego mitu, opowieści o Gilgameszu, i tak było tysiące lat wcześniej. Malowidła naskalne w prehistorycznych grotach, powstałe kilkadziesiąt tysięcy lat temu, są świadectwem prób uchwycenia niesamowitości i niepoznawalności tego świata, ale też okiełznania zjawisk, których nie można było kontrolować, jak na przykład populacji zwierząt łownych. Możemy się dziś domyślać, że w grotach tych odbywały się magiczne rytuały, oparte o opowieści mityczne i mające zapewnić pomyślność łowów i obfitość zwierząt.
A dziś? Cóż, mamy od czasów nowożytnych swój mit, całkiem nowy, mit o władaniu nad światem poprzez naukę i technikę. Już nie potrzebujemy teurgicznie zaklinać bogów, bo ich się pozbyliśmy, redukując świat do samej tylko płaskiej materialności. A tym najniższym poziomem rzeczywistości można w miarę łatwo władać, tu wystarczy tylko intelekt. Łudzimy się, że jesteśmy bogami, którzy wkrótce polecą na Marsa albo opanują energię termojądrową. Tymczasem nie umiemy nawet panować na sobą. Tu sprawczość człowieka Zachodu niestety pokazuje swoje fundamentalne ograniczenie, bo owo „opanowanie” poziomu materialnego jak dotąd przynosi głównie zagrożenia dla dalszej egzystencji ludzkości.
