O żołnierzu stoiku i kruchości

James Bond Stockdale był amerykańskim żołnierzem, pilotem myśliwców bojowych. W 1960 roku, gdy miał trzydzieści siedem lat, został skierowany na dodatkowe studia humanistyczne na uniwersytecie Stanford. Tam trafił na seminarium poświęcone filozofii. Prowadzący je profesor polubił żołnierza i podarował mu na koniec kursu Encheiridion Epikteta, klasyczne wprowadzenie w podstawy stoicyzmu. Stockdale przeczytał sumiennie ten krótki tekst, ale bardziej z sympatii do swego wykładowcy niż z innych pobudek. Jak bowiem napisał później, nie za bardzo wiedział wtedy co jemu, pilotowi i żołnierzowi, miałby do zaoferowania „starożytny łachmaniarz”.

Po paru latach okazało się, że wiele. W 1965 został zestrzelony nad Wietnamem i trafił na ponad siedem lat do wietnamskiego wiezienia, gdzie był przesłuchiwany i okrutnie torturowany. Wtedy, jak to ujął, „wszedł w świat Epikteta”. Okazało się, że nauka „starożytnego łachmaniarza” o tym, co od nas zależy i o tym, co od nas nie zależy, stała się paląco aktualna. Jak pisał Stockdale, w zasięgu jego woli pozostały tylko nieliczne rzeczy: jego opinie, radość, rozpacz, moralny cel, ogólnie, jego postawa wobec tego, co się z nim działo.

By mieć siłę do przetrwania tak straszliwych warunków jak wietnamskie więzienie Stockdale zaczerpnął z filozofii stoickiej nie tylko podstawowe rozróżnienie na to, co zależne i niezależne od naszej woli. Akcentował też wagę kruchości naszej egzystencji. Gdy uświadamiał sobie swoją kruchość wiedział, jak to jest w jednej chwili przeistoczyć się z dumnego pilota myśliwca, niszczącego wroga mocą swej technologii, we wrak człowieka, „łkającego, nie mogącego nic kontrolować, nawet własnych kiszek”.

I ten fragment stoickiej filozofii chciałbym zaakcentować. Stoicy uświadamiali adeptom swojej filozofii kruchość człowieka, zwykle tak bardzo zadufanego w sobie, uważającego, że jego nie spotka żadne cierpienie, że cierpią inni. Życie przekonuje nas z czasem, że cierpienie, kruchość, jest czymś codziennym. Buddyzm mówi: sarvam duhkham, wszystko jest cierpieniem. Podobnie jak stoicyzm, chce w ten sposób przygotować nas na nieuchronne doświadczenie kruchości. Ten świat jest kruchy, kruchość to jego esencja. Od tej kruchości ucieka naszego ego, łudząc się iluzją trwałości.

Nieco paradoksalnie, jak to pokazuje przypadek Stockdale’a, po to aby trwać i przetrwać konieczne jest uświadomienie sobie własnej kruchości i przemijalności, fundamentalnej nietrwałości egzystencji. To uświadomienie jest niczym innym jak odpadnięciem iluzji trwałości. Tu buddyzm otwarcie mówi o rozpoznaniu braku ego, czego stoicyzm nie czyni, akcentując raczej siłę woli. To jednak tylko różnica akcentów, bo buddyjskie wyzwolenie się od ego i stoicka siła woli są wbrew pozorom bardzo sobie bliskie. Trzeba bowiem sporej siły wewnętrznej by nie podążać za złudnymi podszeptami ego, a zamiast tego pogodzić się z całością wszechświata i jego wyrokami. Tak, siła woli to brak ego.

Wiadomości biograficzne i cytaty za artykułem: T. Mróz „Epiktet jako terapeuta współczesnego żołnierza: przypadek Jamesa Bonda Stockdale’a”, Zielona Góra 2023.

1 komentarz do “O żołnierzu stoiku i kruchości

  1. fortunatelye0f35d8faf's awatarfortunatelye0f35d8faf

    Poczucie kruchości i przemijalności towarzyszy mi od dzieciństwa, mam momenty, gdy bardzo silnie czuję kruchość nie tylko swoją, ale w ogóle całego świata. Na szczęście chwile piękna i radości równoważą grozę i tragizm naszego życia. Filozofia, sztuka, piękno pomagają, ale nieunikniona jest konieczność bezpośredniego doświadczania małości. Dziękuję losowi, że nie w postaci takiego koszmaru, jaki przeżył wspomniany oficer..

    Polubienie

    Odpowiedz

Dodaj komentarz