O empatii

Dzięki umiejętności wczuwania się w cudze uczucia, zwanej powszechnie empatią, budzi się w nas współczucie wobec innych ludzi. Empatia zasadza się, jak twierdzi nauka, na funkcjonowaniu neuronów lustrzanych, odkrytych ledwie dwadzieścia lat temu. Dzięki ich istnieniu w naszym mózgu jesteśmy zwierzętami społecznymi, możemy dosłownie odczuwać w nas samych to, co dzieje się z innymi. Dzięki nim dziecko komunikuje się z matką, a kochankowie nawiązują głęboką więź. Jednak empatia nie jest wrodzona – neurony lustrzane muszą być aktywowane w relacjach międzyludzkich. I tu czasem coś się nie powiedzie. Empatia ma bowiem dwa składniki. Pierwszy to rozumienie cudzych uczuć. Drugi to ich podzielanie. Zwykle obydwa są połączone, ale u niektórych osobników mogą być one oddzielone. Szukając odpowiedzi na pytanie dlaczego ludzie zadają niewyobrażalne cierpienia innym, w czasie wojen, rewolucji, w torturach i w zwykłych zbrodniach nie mogę się opędzić od podejrzenia, że tu też w grę wchodzi empatia. Gdy rozumiemy, jaki ból możemy zdać innemu człowiekowi, ale nie podzielamy jego uczuć, gdy możemy sobie wyobrazić jego strach i przerażenie, ale mu nie współczujemy – wtedy korzystamy z tej ciemnej strony empatii. Empatia czyni nas zatem zdolnymi zarówno do największego dobra, jak i do najgorszego zła .

10 komentarzy do “O empatii

  1. Ewelina Zygan's awatarEwelina Zygan

    Ciemna strona empatii – moim zdaniem to metaforyczne zestawienie wyrazów jednak posiada charakter nieco oksymoroniczny. Skoro w skład empatii wchodzą oba komponenty, które czynią ją metazdolnością (moim zdaniem) konstytutywną, brak jednego z nich jest równoznaczne z tym, że jej nie ma. Przeto jak można być „ w połowie” empatycznym? Albo się nim jest, albo nie jest.
    Owszem, można doskonale rozumieć uczucia innych (co jak Pan Profesor zauważył może być bardzo niebezpiecznie wykorzystane), ale nie stanowi to jeszcze o istocie empatii.
    Będzie ona nią wtedy, gdy wraz z rozumieniem będziemy współodczuwać.
    Uważam zatem, że to nie empatia czyni nas zdolnymi do najgorszego zła…
    Pozdrawiam serdecznie.

    Polubienie

    Odpowiedz
    1. Joe's awatarJoe

      Przychylam się, zdecydowanie, do interpretacji sprawy Pani Eweliny.
      Z całą świadomością, że jednostkowe przypadki o niczym nie przesądzają, z perspektywy swoich lat dostrzegam, że ludzie empatyczni(w sensie metazdolności) są wręcz niezdolni do świadomego krzywdzenia innych(są wyjątki ale to zupełnie inny temat), dopóki ich procesy myślowe nie są poważnie zaburzone.
      Człowiek to fenotyp, nie genotyp, to oczywiste – ale brak zdolności współodczuwania to brak empatii – jak zauważyła Pani Ewelina.
      Podobnie jak udawany orgazm nie jest połową orgazmu.
      Rozumienie zjawiska i zdolność emulowania, czy udawania jego przejawów – bliżej temu do opisu uczucia niż do jego przeżywania/współodczuwania.

      Polubienie

      Odpowiedz
    2. Mirosław Piróg's awatarmirug Autor wpisu

      Lubię oksymorony i lubię w rzeczach znanych odkrywać coś dotąd ukrytego. A empatia taka miła i dobrze znana, sam miód. To wlałem trochę dziegciu. Zresztą pomyślmy, jak cieniutka granica oddzielająca rozkosz i ból w przypadku dwu kochających się osób, które doskonale ze sobą współodczuwają – co nie przeszkadza im jednak im kochać najgoręcej i ranić się najskuteczniej.

      Polubione przez 1 osoba

      Odpowiedz
      1. Ewelina Zygan's awatarEwelina Zygan

        Ach, miłość! Czymże ona w ogóle jest?
        Pytanie, czy zadawanie cierpienia w sposób ŚWIADOMY osobie, którą rzekomo kochamy jest rzetelnym wyznacznikiem miłości? Należałoby się zastanowić – po co? w jakim celu? co człowiek zadający ból chce przez to osiągnąć?
        Myślę, że kochając kogoś winniśmy chcieć dla niego dobra i od cierpień starać się chronić (rzecz jasna nie wspominam o praktykach sadomasochistycznych), ale to tylko moje subiektywne zdanie.

        Polubione przez 2 ludzi

  2. Joe's awatarJoe

    Tym zdaje się różni się aktor który „wchodzi w rolę” i taki który tylko „gra”. Ten pierwszy będzie autentyczny, bo on sobie dzięki empatii wywoła określony stan psyche, drugi będzie się starał upodobnić do swojego wyobrażenia rozumowego przejawów tego stanu.
    I dla widzów jest to łatwo rozpoznawalne.
    W życiu zapewne trudniej(bo nie wiemy, nie spodziewamy się że ktoś gra, są błedy poznawcze, jest domniemanie dobrych intencji u tych którzy sami takie mają etc etc)

    Polubienie

    Odpowiedz
  3. Milford's awatarMilford

    Istnienie neuronów lustrzanych wskazuje na biologiczne przystosowanie człowieka do życia we wspólnocie. Jednak człowiek posiada możliwość „wyłączenia” drugiej fazy empatii – współczucia. Czy to oznacza, że człowiek może przezwyciężyć narzucone mu przez biologizm cechy i tym samym świadomie zadecydować, kiedy mechanizmy wytworzone przez naturę będą działać klasycznie, a kiedy zgodnie z nowymi potrzebami nowych sytuacji?

    Polubienie

    Odpowiedz
  4. mwageman's awatarmwageman

    Uważam,że jest też jedna, nieco inna, ciemna strona empatii, choć to trochę odbiega od tematu. Czasami wyłączenie empatii w obserwacji ludzkich zachowań, szczególnie społecznych, powoduje spojrzenie z odpowiedniego dystansu – empatia zaburza ogląd. Rzeczy objawiają się bardziej „nago”, takie jakie są. Np. w sztuce może to powodować zdjęcie efektu katharsis. Wtedy służy ona nie zaspokojeniu wypartych, instynktownych potrzeb, tylko odsłonięciu ich mechanizmów. Dlatego czasem „wariaci”, mizantropii, rozumiejący, że tragedia ludzka jest z pewnego dystansu zabawna, mogą nam powiedzieć więcej o nas samych. Przykładem był np Markiz de Sade, pokazujący sobie współczesnym, czego nawet bali się o sobie pomyśleć. Obecnie w filmie można zaobserwować te elementy w twórczości Larsa von Triera czy Chan-wook Parka. W „Panu zemście” Parka, w scenie nad jeziorem, nagromadzenie tragedii i cierpienia jest tak spotęgowane, że aż nierealne, komiczne. Powoduje to w pewnym momencie wyłączenie empatii i ukazuje absurdalność zdarzenia.

    Polubienie

    Odpowiedz
  5. Asiazpstrykamy's awatarAsiazpstrykamy

    W przypadku, gdy rozumiemy emocje innych ludzi, ale ich nie dzielimy, mamy doczynienia z psychopatią w najczystszej postaci. Tylko nieliczne przypadki są połączeniem tak wybuchowej kombinacji (ok 1% społeczeństwa), nie musimy więc na okrągło martwić się o wyrządzoną nam krzywdę 🙂

    Polubienie

    Odpowiedz

Dodaj komentarz