O ostatecznym narkotyku

Ponad 50 lat temu Aldous Huxley w eseju „Ostateczna Rewolucja” wyrażał obawę, że już za dwa pokolenia zostanie wynaleziony narkotyk, który sprawi, że ludzie pokochają swoje uciemiężenie i dyktatury przyszłości będą „dyktaturami bez łez”. Tak rzeczywiście się stało, ale ten narkotyk nie jest chemiczną substancją, lecz przenika naszą rzeczywistość jak powietrze. To internet, a przede wszystkim te jego obszary, które tworzą jego użytkownicy (chociaż także współczesne „dziennikarstwo” sprawia, że najtrudniej w sieci znaleźć coś, co by przypominało informację). W internecie każdy, dosłownie każdy może zaistnieć na dłużej niż przysłowiowe 5 minut sławy, o których pisał niegdyś Andy Warhol. Każdy idiota może sobie założyć stronę i ogłaszać na niej co mu ślina na język przyniesie. Każdy debil może zabrać głos w dyskusji na forach i wypowiadać dowolne kretyństwa. Na rozmaitych internetowych rozsadnikach głupoty co chwila spotkamy całe oceany pozbawionych grama uzasadnienia osądów. Każdy może się wypowiedzieć – a wyrażanie własnej opinii to właśnie ów najdoskonalszy narkotyk, który nie wymaga wprowadzania do organizmu czegokolwiek z zewnątrz. Jego doskonałość polega na tym, że doprowadza ludzi do ekstazy tylko dzięki temu, że mogą oni wylać z siebie zawartość swoich ograniczonych, egocentrycznych umysłów, wzajemnie intoksykując się głupotą. Bajdurząc, bełkocząc, plotąc i hejtując ludzie wprowadzają się w zbiorowy trans, tracą resztki rozsądku i ostatnie okruchy świadomości. I tak oto u swego schyłku cywilizacja wynalazła ostateczny narkotyk, który osłodzi jej upadek.