O ciszy

Jedną z pierwszych znaczących chwil w moim życiu było usłyszenie ciszy. Miałem wtedy może jakieś 3 albo 4 lata. Położyłem się na kanapie, nikogo nie było w domu. Żadne dźwięki nie dochodziły też z zewnątrz (ulica, przy której mieszkałem była wówczas drogą gruntową, nieskalaną ruchem samochodów). Wtedy ze zdziwieniem uświadomiłem sobie, że nie jest cicho, że słyszę subtelny szum w moich uszach. To było moje pierwsze uchwycenie różnicy między przekonaniem na jakiś temat, a doświadczeniem, jak jest naprawdę. Nie wiem doprawdy, skąd w umyśle tak małego dziecka pojawiło się przekonanie, że gdy dookoła panuje cisza to oznacza, że absolutnie nic nie słychać. Przekonaniu temu przeciwstawiło się moje doświadczenie. Doświadczenie mi powiedziało, że w ciszy – i dzięki ciszy – słyszę pulsowanie własnej krwi, bicie serca, cały zestaw najcichszych dźwięków wydawanych przez maszynerię mego ciała. W tym sensie można powiedzieć, że przeżycie to – tak subtelne, a przecież zapamiętane przeze mnie – było moim pierwszym doświadczeniem filozoficznym.

Dodaj komentarz