Antropocentryzm, jak sama nazwa głosi, stawia człowieka w centrum wszechrzeczy. Niegdyś przybierał głównie postać religijną, której mottem są słynne słowa z Księgi Rodzaju: „Zaludniajcie ziemię i miejcie nad nią władzę”. Obecna postać antropocentryzmu nie ma już formy religijnej, lecz ubiera się w szaty pseudonaukowe i występuje w dwóch odmianach. Pierwszą odmianę spotkamy często w toczących się dyskusjach o Puszczy Białowieskiej. Argument antropocentryczny w tym przypadku brzmi: ludzie tak zmienili środowisko, że puszcza sobie nie poradzi i teraz musimy jej pomóc, wyciąć chore drzewa i ją uratować. Uogólniając – bez człowieka biosfera nie przetrwa. „To, co człowiek zepsuł, tylko człowiek może naprawić” to motto wyznawców pierwszej odmiany antropocentryzmu. Wyznawcy drugiej odmiany, którzy uważają, że człowiek nie ma wpływu na zmiany klimatyczne i globalne ocieplenie, także są antropocentryczni. Ich zaprzeczanie pozwala im wierzyć, że człowiek może bez ograniczeń eksploatować Ziemię, która zawsze będzie nieograniczonym źródłem zasobów i będzie się wiecznie regenerować. Traktują Ziemię jak gigantyczną dojną krowę. Ich motto brzmi: „Krowa jest nieskończona”. Tym, co łączy obydwie odmiany antropocentryzmu jest nadmiarowa wiara w ludzkie możliwości poznawcze, szalone przekonanie, że ten okruszek wiedzy o biosferze, jaki posiadamy, daje nam prawo do ingerencji w życie na Ziemi.
O antropocentryzmie
Dodaj komentarz
