O rozsypaniu się ludzkości

Żyjemy obecnie w czasie, który można adekwatnie określić pięknymi łacińskimi słowami: „Dissipatio humani generis”. Słowa te oznaczają całkowite, absolutne rozsypanie się gatunku ludzkiego. Żyjemy w epoce postprawdy, w której nie liczą się fakty, a tylko wygenerowane w internecie opinie. Ludzie całkowicie zatracili zmysł istnienia, garną się do rozmaitych jego ersatzów, wyzbyci wszelkiego poczucia sensu tego, co robią. Jedni oddają się otchłannej konsumpcji, drudzy ascetycznie rezygnują z życia – swego lub cudzego. W zbiorowym, stadnym szale ludzie niszczą samych siebie i niszczą życie na planecie, która ich żywi i podtrzymuje. Z suicydalną rozkoszą eksploatują wszelkie źródła energii i żywności, namnażając się szybciej niż bakterie na szalce Petriego. W perspektywie kilkudziesięciu lat gatunkowi ludzkiemu grozi totalna ekstynkcja, ale sami ludzie wydają się być tym najmniej przejęci. Zajmują się swymi małymi sprawami, napędzanymi jeszcze mniejszymi emocjami. Toczą walki o skrawki ziemi, pełni kompleksów i zawiści, kłócą się o pozbawione znaczenia idole. Wiem, zawsze tak było, w całej historii ludzkości. Dziś jednak te groteskowe zmagania nagich małp osiągnęły wymiar globalny, gdyż ludzka pleśń w liczbie 7,5 miliarda jednostek wywiera wpływ już na cały ekosystem Ziemi i jego aktualny stan można porównać tylko z terminalną chorobą nowotworową z masowymi przerzutami. Dobrze ujmuje to James Lovelock, cytowany w książce Johna Gray’a „Słomiane psy”: „Ludzie zachowują się pod pewnymi względami jak organizmy patogeniczne, jak komórki raka, nowotworu. Wraz ze wzrostem naszej liczebności zaczęliśmy tak bardzo przeszkadzać Gai, że nasza obecność stała się zauważalnym zakłóceniem. Gatunek ludzki jest obecnie tak liczny, że stanowi poważną, planetarną chorobę. Gaja cierpi na primatemaję rozsianą – zarazę ludzką.” Nie jesteśmy dziećmi bożymi, koroną stworzenia, sukcesem ewolucji – jesteśmy rakiem.

2 komentarze do “O rozsypaniu się ludzkości

  1. Beata Solarska's awatarBeata Solarska

    Dzień dobry! Przeczytałam i w zasadzie się zgadzam. Ale cóż, ja nie czuję się rakiem, jestem niczym więcej jak częścią natury i czuję się atakowana, pożerana raczej przez ludzki nowotwór… To też smutne i dlatego dobrze, że mam swoją odskocznię, azyl, gdzie mogę odizolować się od tego paskudztwa, stworzyć swoje małe czasem osobiste dziełka. Glina to materiał wręcz terapeutyczny i dobrze! Pana wyrazem duszy są słowa, moim obrazy…Oprócz tego mam kilka kotów, które zdecydowanie wprowadzają więcej naturalnej harmonii do naszego życia! 🙂 Serdecznie pana pozdrawiam – lubię czytać pana wpisy… Beata 🙂 P.S. Na pocieszenie powiem panu, że jest jednak paru pozytywnych ludzi i tych staram się trzymać, niezależnie od tego co będzie w przyszłości!

    Polubione przez 1 osoba

    Odpowiedz

Dodaj komentarz