Marshall McLuhan dawno temu głosił, że świat zmierza w kierunku globalnej wioski. Jego proroctwa się spełniają, jednak jak to zwykle bywa, w formie nieco odmiennej od tej ogłoszonej przez proroka. Osiągamy oto stan globalnej wiochy. Czym się wioska różni od wiochy? W każdej wiosce był wiejski głupek, lokalny wariat, stanowiący konieczny element życia wsi, dodający jej kolorytu, błąkający się na jej peryferiach. Wariaci chodzący na wolności zasadniczo nie są niebezpieczni, no chyba że obejmą urząd publiczny. Gdy zatem wiejski głupek zostanie wójtem i zajmie centralne miejsce, to robi się i śmiesznie i strasznie, bo wtedy wioska zamienia się w wiochę. By ująć to w dosadnej metaforze – dopóki tyłek pozostaje na swoim miejscu spełnia funkcję do której jest powołany, jest czymś pożytecznym. Gdy jednak uzurpuje sobie prawo bycia twarzą, to pogrążamy się w szambie. A dzisiaj dzięki mediom elektronicznym najgłębsze pokłady głupoty wypływają na wierzch i sadowią się w centrum życia społecznego. Następuje „przewartościowanie wszystkich wartości” i „powrót wypartego” w karykaturalnej postaci. Po raz kolejny „przemija postać tego świata”, rodzi się globalna wiocha, w której już nikt nie będzie wiedział, skąd pochodzą cytowane słowa.

A w tej wiosze pływa Polska – „Statek głupców”
PolubieniePolubienie