Leszek Kołakowski jest autorem jednej z najbardziej zwięzłych definicji religii: „Religia jest sposobem, w jaki człowiek akceptuje swoje życie jako nieuchronną porażkę”. Życie człowieka kończy się śmiercią, która miłosiernie kładzie kres owej nieuchronnej porażce. Jednak dopóki wierzący żyje, dopóty jego wiara daje mu pocieszenie, gdyż daje wizję kontynuowania istnienia w doskonalszej postaci aż poza granice śmierci. Dzięki temu snucie opowieści o bogu, niebie i dalszym życiu nie jest dla wierzącego jedynie sposobem na wyzbycie się lęku przed śmiercią, lecz także pozwala mu zaakceptować swoje życie bez względu na to, jak ono przebiega. Wypełniwszy swój umysł doktrynami jakieś religii wierzący odcina się od swojego prawdziwego życia i dopiero po tym zabiegu je akceptuje – ale tylko jako apendyks do wieczności. Wtedy świadomość nie jest mu więcej brzemieniem, bo już jej nie ma, została zastąpiona zestawem religijnych wyobrażeń symulujących realny świat i odsyłających do idealnej egzystencji post mortem. To jest cena, jaką homo sapiens płaci za możliwość przetrwania. Wszelkie mity i doktryny religijne są bowiem wyrazem zapomnienia i odrzucenia podstawowego ludzkiego doświadczenia znikomości i absurdalności życia. Dlatego pozwolę sobie zaproponować jeszcze bardziej zwięzłą definicję religii, w trzech słowach oddającą wszystko, co człowiek zawsze w niej widział. Brzmi ona: będzie happy end.
O nieuchronnej porażce
Dodaj komentarz
