Dobrzy ludzie na ogół bardzo źle radzą sobie ze złymi ludźmi. Są przekonani bowiem o tym, że są dobrzy i że nie mogą postępować źle, że nie mogą innego człowieka skrzywdzić. To sprawia, że w konfrontacji ze złem są najczęściej bezsilni i absolutnie nieskuteczni. Filozofia już dawno temu odkryła na czym polega problem dobrych ludzi. Pisze o tym Platon w dialogu „Hippiasz mniejszy”, gdzie ustami Sokratesa dowodzi tezy zaskakującej, całkowicie sprzecznej z potocznym poczuciem moralnym. Teza owa głosi, że lepszym człowiekiem jest ten, kto zły czyn popełnia świadomie, niż ten, kto źle czyni nieświadomie. Czyż nie jest dobrym muzykiem ten, który fałszuje rozmyślnie, a ten, który fałszuje bezwiednie złym? Podobnie naprawdę dobrym człowiekiem jest tylko ten, który jest zdolny świadomie zrobić coś złego. Ta paradoksalna teza jest konsekwencją przyjęcia założenia o tożsamości wiedzy i dobra, która to tożsamość prowadzi do narzucającego się wniosku: być dobrym to znaczy zawsze wiedzieć, co się czyni, bez względu na wartość moralną czynu, albo jeszcze dokładniej – wartość moralna czynu jest określona przez poziom wiedzy, czyli świadomości jednostki. Jesteś tak naprawdę dobrym człowiekiem tylko wtedy, gdy wiesz co czynisz, bez względu na to, co sądzą o tym inni. Ale tylko wtedy, gdy wiesz, gdyż inaczej jesteś tylko zwykłym, czyli głupim, dobrym człowiekiem.
O dobrych ludziach
Dodaj komentarz
