Ostatnio zadano mi pytanie: „Czy w obecnych czasach warto posiadać dzieci?”. Kontekst pytania zdefiniował obecne czasy jako okres kryzysu klimatycznego, grożącego zagładą cywilizacji. Czy zatem możemy skazywać nasze ukochane potomstwo na cierpienia rodem w filmów postapo? A może to źle postawione pytanie? Człowiek ma bowiem, jako jeden z gatunków zwierzęcych, biologicznie wkodowane podstawowe przesłanie życia, które brzmi: „Trwaj”. Rozumiem pewnego mężczyznę, który napisał, że zrobi wszystko, by zapewnić jego dzieciom jak najdłuższe, choć może nie najlepsze, życie. Ma dzieci i nie ma wyjścia. Tak było od zawsze i tu się nic nie zmieni. Słyszałem też o tzw. „efekcie córki”. Tatuś posiadający córkę albo dwie zrobi dla nich wszystko, podejmując nawet najbardziej wątpliwe i ryzykowne działania, byle tylko przetrwały. Ten efekt to wspaniała manifestacja wspomnianego powyżej imperatywu biologicznego, gdyż to córki są bazą dla dalszej reprodukcji gatunku.
Autodestrukcyjne zachowania ludzkości wynikają głównie z wadliwych programów kulturowych. To one przyczyniły się do ukształtowania obecnej postaci świadomości człowieka i wynikających stąd zagrożeń cywilizacyjnych. Tytułem przykładu warto tylko przypomnieć słynne biblijne motto : „Mnóżcie się i czynicie sobie ziemię poddaną”. Współcześnie to niestety program prowadzący prosto do zagłady. Populacja ludzka to już ponad 7,7 miliarda osobników. Z uporem Katona Starszego nieustannie polecam stronę https://www.worldometers.info/. Wystarczy popatrzeć parę minut na tykające tam cyferki.
Nic dziwnego zatem, że gdy widzę małe dziecko, takiego rocznego brzdąca w wózeczku, to mu gorąco współczuję. On jest bez winy. Rodzice bezrefleksyjnie sprowadzili go na świat, bo przecież po to są. Zarazem ci sami rodzice przyczyniają się do kryzysu klimatycznego, który spowoduje, że ich dziecko nie będzie miało takiego życia, jakie oni mieli i jakie by chcieli zapewnić swoim potomkom. Wprawdzie obserwuję rosnącą świadomość zagrożeń, widzę buntującą się młodzież, ale to wszystko za mało. Bez radykalnych zmian systemowych ludzkość nie zejdzie z drogi ku samozniszczeniu. Mogą to zrobić dorośli, rodzice swoich dzieci. Nic niestety nie robią, poza nielicznymi wyjątkami. Wszystko wskazuje na to, że rodzice gotują swoim dzieciom całkiem niewesołą przyszłość.
Mamy jakieś półtora roku na rozpoczęcie wprowadzania radykalnych zmian w funkcjonowaniu naszej cywilizacji. Co, jak uważam, jest po prostu niemożliwe. Zatem, drodzy przyszli rodzice, czy naprawdę warto sprowadzać nowego człowieka na świat, który się właśnie kończy?

Myślę że są też inne pytania które wobec nieuchronność scenariusza katastroficznego można by Panu zadać, np. wpuszczać emigrantów z Afryki do Polski czy nie? kultywować tolerancję i współczucie czy wzmacniać ducha bojowego nienawiścią i pogardą dla mniejszości inności i słabości? A może jest jakaś trzecia droga którą by Pan widział jako możliwą.
PolubieniePolubienie