Byłem wczoraj nad jeziorem. Ciepło i słońce. Ludzie opalają się na plaży, jedzą lody, piją piwo, jedzą zapiekanki. Dzieci biegają, nastolatki flirtują, faceci gadają o samochodach, kobiety o koleżankach. Sobota, nic się nie dzieje. Ogólne rozleniwienie i zapychanie pustki egzystencji drobnymi, pustymi przyjemnościami. Z mej strony narastała jednak degustująca obserwacja gatunku homo sapiens, to co Tacyt nazwał odium humani generis. Cioran kiedyś wybrał się do zoo. Gdy doszedł do klatki z szympansami skonstatował – czuć, że człowiek jest blisko. Ja bym to odwrócił. Obserwując ludzi widzę, że niezbyt się się od szympansów różnią. A jeśli się różnią to w sposób negatywny. Bo ludzie są niczym więcej jak małpami, które sobie ubzdurały, że są czymś lepszym niż cała reszta istot żyjących. Opętani przez swoją wąską świadomość uzurpują sobie prawo do wykorzystywania całości rzeczywistości, konsumują świat jak hamburgera, niszczą, co tylko mogą zniszczyć, nienawidzą, co tylko mogą znienawidzić. Nieświadomi apokalipsy, która za dekadę lub dwie zmiecie ich świat wraz z nimi, snują się w błogiej i ślepej niewiedzy, zaspakajając swe płytkie pożądania. Doprawdy niewiele się nie różnią od zwierząt w zoo, które karmione przez opiekunów żyją sobie w bezwiednej niewoli. Ale póki jest słonce, jest ciepło i można zanurzyć się w chłodnej wodzie, po co się martwić? Nawet teraz, w roku będącym zapowiedzią apokalipsy, trajlerem postapokaliptycznej rzeczywistości, która nas czeka, spokojnie jemy lody, opalamy się, gadamy o głupstwach, kontynuujemy pozbawioną wszelkiego sensu egzystencję. A za horyzont zachodzi Słońce, zapada powoli zmrok, powietrze staje się chłodniejsze. The end is coming.
Ludzkie zoo
Dodaj komentarz
