Ludzie zrobią wszystko by uczynić znośną chwilę teraźniejszą. Zwykle czynią to uciekając od niej. Uciekają w uzależnienia chemiczne, w bełkotliwe konstrukty ideologii religijnych i politycznych, w skomplikowane struktury swoich indywidualnych neuroz czy też w przypominającą dzień świstaka rutynę codzienności. Często łączą te ucieczki, by tym solidniej uciec od tej chwili, jedynej, która by mogła nadać ich życiu konsystencję. Nie chcą dostąpić podstawowego przeżycia, które by uleczyło ich cierpienie. Przeżyciem tym jest bliski, intymny kontakt z drugim człowiekiem, który odbywa się tylko w owej nieznośnej dla nich chwili teraźniejszej, od której nieustannie uciekają. Tak, uciekają od jedynej rzeczy, która by mogła im pomóc. Ale jeśli ktoś się odważy na to, by teraźniejszą chwilę uczynić nie tylko znośną, ale i pełną, zyskuje wszystko. Zwykle nazywa się to miłością. A ponieważ o miłości nie wolno zbyt dużo pisać, to już kończę i idę kochać.
O miłości
Dodaj komentarz
