Archiwa miesięczne: Czerwiec 2021

O nutce nadziei

Pewna miła przyjaciółka poprosiła mnie bym napisał coś z lekką nutką nadziei. Nutka będzie, ale nie wiem czy lekka. Trudno o nadzieję w tych nieciekawych czasach, gdy istnieniu ludzkiej cywilizacji zagraża tak wiele. Czytam sobie teraz książkę opatrzoną tytułem „Koniec świata”. Autor wymienia takie zagrożenia: atom, asteroida, wulkan, zmiany klimatu, choroby, biotechnologa, sztuczna inteligencja, obcy. Zapomniał wszelako dodać najważniejszego zagrożenia, jakim jest ludzka głupota. Niepotrzebne są żadne czynniki zewnętrzne, ludzkość ma w sobie potencjał do tego, by samą siebie zniszczyć. Czyż nam coś innego pozostaje zatem niż żywienie nadziei? Czym ona jednak jest? Podobno słynny etolog Konrad Lorenz kiedyś powiedział, że na wieść o końcu świata posadziłby drzewo owocowe. To ekstremalny przykład tego jak możną pojmować nadzieję. Niezbyt jednak wierzę w szczerość słów Lorenza, bo chyba nie tylko za młodu miał nieciekawe poglądy ideologiczne. Ale słowa ładne. To samo głosi łacińska sentencja: „Dum spiro, spero”. Póki oddycham, póty mam nadzieję. Bo właściwie gdyby ktoś stracił nadzieję to i powinien skończyć ze sobą. A na razie prawie osiem miliardów ludzi oddycha. Zobaczymy, jak to się skończy…
Pozostaje nam tylko zanucić z Jimem Morrisonem: This is the end, beautiful friend.

O traumie antropocenu

Antropocen to czas w którym ludzkość, jako dominujący gatunek na tej planecie, przejawia wszelkie swoje negatywne cechy. Traumą jest coś, co nas spotyka wbrew naszej woli. Jak pisze Donald Kalsched to doświadczenie, które powoduje psychiczny ból czy niepokój nie do zniesienia. Wtedy cierpimy. Zwykle szukamy w życiu satysfakcji, przyjemności i szczęścia. Podam przykład. Ktoś chce się wykąpać, sprawić sobie przyjemność, a przy okazji zaimponować innym, więc skacze do wody – i łamie sobie kręgosłup. Odtąd musi sobie radzić z traumą niepełnosprawności. Podobnie jest z całą ludzkością. Ludzie chcą czerpać jak najwięcej z życia, chcą przyjemności, radości. Niestety dziś owe całkiem naturalne potrzeby przekładają się na zbiorowe cierpienie, zbiorową traumę. Obecna cywilizacja promuje tylko wartości hedonicze, dostępne za pieniądze. „Chcesz być szczęśliwy, kup zatem coś nowego, a najlepiej coś droższego niż twój sąsiad” – słyszymy. Rywalizacja, hierarchiczność, dominacja to cechy właściwe wszystkim gatunkom. Niestety, w przypadku homo sapiens okazują się zabójcze. Trauma antropocenu właśnie na tym polega. Trzymając się mojego przykładu mógłbym powiedzieć, że ludzkość skoczyła na główkę i w dzisiaj powoli zaczyna do niej docierać, że to się źle skończyło. Oczywiście nie wszyscy jeszcze ten ból odczuwają, ale rok w rok jest widoczny postęp w uświadamianiu sobie tego problemu. Ta świadomość to drugi aspekt traumy, nasza reakcja na nią jest bowiem najważniejsza.

Pierwsza prawda buddyzmu mówi, że świat jest cierpieniem. Żyjący w rozwiniętych krajach Zachodu ludzie nie tyle o tym nie pamiętają, ile wykształcili wprost przeciwną postawę: świat jest obiektem konsumpcji. Traumą jest zatem teraz to, co – nieco paradoksalnie – miało sprawić najwięcej przyjemności. Jednak ten paradoks jest pozorny. Przecież gdy zjemy zbyt dużo smacznego posiłku, to rozboli nas brzuch. Nawet w wymiarze indywidualnym tego nie rozumiemy. Może zajadamy ból świata, spowodowany jego zjadaniem? To istny paragraf 22.

Czy możemy ludziom powiedzieć, by zaprzestali konsumpcji, gdyż wywołane przez nią zmiany klimatyczne grożą istnieniu gatunku ludzkiego? By ograniczyli swoje pragnienia, bo giną masowo gatunki zwierząt – co już nazwano szóstym wymieraniem – a rabunkowa eksploatacja surowców niszczy planetę? By przemienili cały swój sposób życia w radykalnej antykonsumpcyjnej metanoi? Tak, możemy, czynią to codziennie tysiące ludzi, ale nie odnosi to żadnych skutków. W 1992 roku, na konferencji klimatycznej w Rio zaproponowano państwom ograniczenie emisji CO2. Czy konferencja ta przyniosła pożądane skutki? Nie, od tego czasu emisje CO2 wzrosły o 62 %. Nic nie wskazuje na to, by świat miał zaprzestać konsumpcji, cała gospodarka światowa, niczym oszalały parowóz pędzący na skraj przepaści, idzie w rytmie business as usual. Nic dziwnego, konsumpcja to swego rodzaju zbiorowa nerwica kompulsywna współczesnych społeczeństw.

O prawdzie

O prawdzie

Rozważania nad naturą prawdy to najstarszy temat filozofii. Ustalenie, na czym polega prawdziwe poznanie stanowiło naczelne zadanie namysłu filozoficznego, konstytuując samą dziedzinę filozofii, którą zwykło się określać jako fundamentalne dążenie umysłu ludzkiego do prawdy. Filozofowie zastrzegali jednak zawsze, że chodzi o dążenie właśnie, a nie o posiadanie prawdy. Nie znaczy to jednak, że nie podawano w tradycji filozoficznej konkretnych odpowiedzi na drodze tych poszukiwań. Podobnie jak w przypadku innych podstawowych zagadnień filozoficznych, takich jak kwestia bytu, Boga czy dobra, roztrząsanie problematyki prawdy i jej kryterium zaowocowało wieloma koncepcjami. Z czysto filozoficznego punktu widzenia najważniejsze jest wszelako ukazanie aporii, czyli nieusuwalnych trudności tkwiących w samym pytaniu o prawdę. Bo z prawdą nie jest tak prosto, jak się by mogło komuś wydawać.

By zaprezentować, na czym polega aporia prawdy należy przypomnieć klasyczną definicję prawdy, wedle której prawda polega na zgodności poznania z rzeczą poznawaną. Veritas est adaequatio rei et intellectus – tak ujął to św. Tomasz z Akwinu – prawda to zgodność rzeczy i intelektu. Kiedy pytamy o prawdę pytamy zatem o zgodność. Przeciwieństwem prawdy jest fałsz, gdyż przeciwieństwem zgodności jest niezgodność. Podstawowe pytanie dotyczące prawdy brzmi: skąd możemy wiedzieć, że zgodność, o której mowa, zachodzi? Przecież poznanie tego, czy zgodność zachodzi samo ma być poznaniem prawdziwym, czyli opartym na rozpoznaniu zgodności. Jak tedy możemy ustalić, że zgodność zachodzi? Grozi tu oczywisty regressus ad infiniutm. Greccy sceptycy uznali, że prawda jest niemożliwa, gdyż nie możemy jej znaleźć ani w umyśle, ani w rzeczy. Nie jest możliwe bowiem znalezienie kryterium prawdy tylko w samym umyśle, ani tylko w samej rzeczy. Znaczy to, że w pytaniu o prawdę musimy sobie poradzić z aporią, która związana jest z samym kryterium prawdziwości. Klasyczna definicja prawdy wydaje się być nieprześcigniona, lecz trudno uniknąć konkluzji, że jej sformułowanie stanowiło raczej naświetlenie problemu prawdy, niż jego rozwiązanie. W pewnym zatem sensie prawda jest niemożliwa, bo czyż możemy być pewni, że nasze poznanie jest prawdziwe?

O animie

W spotkaniu kobiety i mężczyzny uaktywnia się ogrom energii psychicznej. Energia ta jest zwykle kanalizowana w wielość zwyczajowych form: rozmowy, seks, kłótnie, wspólne zajęcia, rywalizacja i bezpłodne fantazjowanie. Co jednak się stanie, gdy chociażby część tej energii skierujemy do wewnątrz i spojrzymy w twarz naszej nieświadomej partnerki? Możemy wtedy w twarzy tej zobaczyć to, co dla nas na zawsze pozostanie niewidoczne – twarz ta ma bowiem oczy z drugiej strony naszej głowy, widzi świat tak inny od tego, który dobrze znamy, tak obcy, świat „po tamtej stronie”, w którym rzeczy idą na wspak.
Dusza to funkcja, czyli forma w jakiej świadomości są przekazywane treści nieświadome. Treści te są równie obiektywne, realne, jak treści odbierane przez świadomość ze świata zewnętrznego. Zewnętrznie postrzegam jak mężczyzna („logicznie”), wewnętrznie jak kobieta („erotycznie”). Anima autonomizuje się i personifikuje, jeżeli treści nieświadome nie są asymilowane przez świadomość – wtedy zamiast przekazywać treści z nieświadomości pojawia się jako osobowość zbudowana z treści nie przyswojonych przez świadomość. Dopóki świadomość i nieświadomość są rozdzielone, „komunikują się” za pośrednictwem animy. Oznacza to właściwie brak komunikacji z nieświadomością, a wtedy treści związane z archetypem animy są widoczne dla mężczyzny w jego projekcjach na kobiety. Inaczej – uświadamiam sobie żeńskie elementy mojej osobowości rozpoznając to, co w kobietach mnie pociąga. Widzę w nich siebie. Zjawisko to jest zwykle źródłem najdzikszych zawikłań w związkach, ale może być także zaczątkiem wyzwolenia i prawdziwej miłości. Dla mężczyzny jest to możliwe tylko wtedy gdy równie bacznie jak na samochody, psy i drzewa będzie zważał na uczucia, afekty, animozje i sentymenty.