O uzależnieniu od osobowości

Gabor Mate w swej książce „Bliskie spotkania z uzależnieniem” opisuje rozmaite rodzaje uzależnień: od narkotyków, alkoholu, seksu, hazardu, zbieractwa. Mówi też o uzależnieniu najbardziej podstępnym, bo na pierwszy rzut oka takim nie będącym. To uzależnienie od osobowości. Istnieją ludzie, którzy swoje poczucie wewnętrznej pustki i braku sensu kompensują swoją starannie skonstruowaną osobowością. Są uzależnieni od obrazu samych siebie, od pozycji, jaką zajmują w świecie, od działań jakie podejmują, od przekonań, które uważają za prawdziwe. Ich osobowość jest mieszaniną pewnych autentycznych cech oraz mnóstwa przystosowawczych stylów radzenia sobie i wpływania na innych. Spełniają się w tym, co prezentują światu, a co działa na naiwnych niczym lep na muchy. Istotą ich uzależnienia jest przekonanie, że nie są w żaden sposób uzależnieni.

Znałem kiedyś takiego człowieka. Na pierwszy rzut oka ideał. Psycholog, ekolog, prowadził wykłady i warsztaty zachwycające wielu. W życiu prywatnym wzorcowy ortorektyk. Weganin, jadał tylko kiszonki i inne potrawy od ekologicznych rolników. Żadnych używek. Na kogoś pijącego lub, o zgrozo, palącego papierosy, patrzył jak na zakałę rodu ludzkiego. Prowadził absolutnie zdrowy tryb życia, długie eskapady rowerowe, dzikie kąpiele w jeziorze w towarzystwie nagich fanek, poranne medytacje. A jednocześnie spod łagodnego uśmiechu i cichego głosu wyłaniała się osoba sztywna, pozbawiona współczucia, manipulująca, zimna i despotyczna. Pancerz jego osobowości chronił go przed wszelkim uzależnieniem, oprócz tego jednego, narcystycznego uwielbienia siebie samego.

Strzeżmy się zatem własnej osobowości. To nasz najgorszy wróg. Gdy już myślimy, że wyzwoliliśmy się z jej okowów, to właśnie wtedy trzyma nas ona w swoich szponach jak sęp swój łup. Nic nie pomoże, żadna terapia, światopoglądowe rewolucje, niezwykłe doświadczenia. Jedyne co możemy zrobić to uświadomić sobie, że jesteśmy uzależnieni od swojej osobowości.