O humorze i duchowości

Herman Hesse napisał w Wilku stepowym: „Otóż wszelki humor wyższego rzędu zaczyna się od tego, że nie bierze się już poważnie własnej osoby”. W opowiadaniu Naprawiacz świata tłumaczy dlaczego tak jest: „Nie ma nic bardziej niebezpiecznego i zabójczego dla duszy niż nieustanne zajmowanie się swoją własną osobą i poczynaniami, własnym samotnie przeżywanym niezadowoleniem i słabością”. Dystans do samego siebie, obiektywizacja swoich wad i słabostek rodzi zdolność do humoru, ale też jest źródłem tego, co nazywa się duchowością.

Jedno z najbardziej klarownych określeń duchowości podał Jaron Lanier, przedstawiciel nauk komputerowych, twórca pojęcia wirtualnej rzeczywistości: „Duchowość to siła emocjonalnego stosunku, jaki ludzie żywią do pytań, na które nie sposób odpowiedzieć”. A fundamentalnym pytaniem, na które nie sposób odpowiedzieć jest pytanie „Kim jestem?” Jeśli odpowiadam na nie zbyt łatwo, to tracę dystans do siebie, biorę na poważnie to „kim jestem”. Nie, nikt nie wie kim jest, prawdziwe centrum naszego bytu jest nieuchwytne. Każde rozumienie samego siebie to tylko zamawianie rzeczywistości, bajeczka, którą opowiadamy sobie na dobranoc. To już lepiej się z siebie pośmiać, przyznając się przed samym sobą, że to wszystko, co myślimy o sobie to po prostu ot taki dowcip, całkowicie zmyślony i nie zawsze dobry.

Bo bez poczucia humoru wszelka duchowość jest niczym innym, jak tylko kompensacją naszej nerwicy.

Dodaj komentarz