Nie jest możliwe cokolwiek powiedzieć o psychice i duchowości mężczyzn bez odniesienia się do tego, że świat, w którym żyjemy, jest światem patriarchalnym. Patriarchat to formacja kulturowa, która z psychologicznego punktu widzenia jest zbiorową kompensacją męskiej niemocy, polegającej w dużej mierze na uzależnieniu od matki. Przeciętny mężczyzna zatem to osobnik, który nigdy nie uwolnił się od wpływu swojej matki. Tak więc w patriarchacie, wbrew powszechnej opinii, to mężczyźni są zależną płcią, bo są poddani władaniu wewnętrznej, niezintegrowanej kobiecości. Ich życie jest wieczną ucieczką przed kobiecością albo nieudanymi próbami jej kontrolowania. Rodzi to z jednej strony całkowitą niemożność do budowania zdrowych relacji z kobietami, a z drugiej – przemoc wobec kobiet. Mężczyzna albo chce być posłusznym synem kobiety, widząc w niej swoją matkę, albo walczy z kobietą, deprecjonując ją i jej uwłaczając.
Odpowiednio, największe pragnienie mężczyzny i zarazem jego największy lęk to powrót do łona. Tylko gdy przezwycięży ową regresywną tęsknotę i wtórną wobec niej agresję, może stać się samodzielnym człowiekiem. Tylko wtedy będzie mógł naprawdę ukochać życie, zamiast być symbiotycznie od niego uzależnionym albo je niszczyć. Dopiero wtedy będzie mógł wyjść poza zabójczy dualizm – niszczyć siebie albo niszczyć innych. Dawniej w owym przezwyciężeniu pomagały inicjacje, dostarczające młodym mężczyznom archetypowych wzorców męskości i dzięki intensywnym przeżyciom emocjonalnym uwalniające ich ze świata matek. Dzięki inicjacji mężczyzna odkrywał obszar bytu dostępny tylko dla niego, stawał się bytem teoretycznym, kulturowym konstruktem realizującym ideały danej kultury. W ten sposób uzupełniał zjednoczoną z naturą sferę kobiecości, urzeczywistniając taoistyczny ideał in-jang.
Jednak współczesny mężczyzna to pozbawiony ojca chory człowiek patriarchatu. Stworzył ze swych zranień świat, w którym, jak pisze Joseph Campbell: „Życie podporządkowane jest przemocy, zamiast miłości, indoktrynacji zamiast edukacji, władzy zamiast doświadczeniu”. Nic dziwnego, że w tym świecie cierpi wszystko – kobiety, mężczyźni, zwierzęta, cała planeta. To świat ponurych, dogmatycznych, sztywnych ojców, niszczących życie swoich synów i córek, zadających wszystkiemu ból. A ze ślepego bólu nie może powstać nic innego jak ból. To świat opętany władzą, wyrastającą ze wszechobecnego strachu mężczyzn przed kompletnym brakiem znaczenia, odrzuceniem przez kobiety i zranieniem przez innych mężczyzn. Patriarchat jest zabójczy nie tylko dla kobiet, ale też dla mężczyzn, i dla całego świata, któremu obecnie grozi zagłada klimatyczna, ekonomiczna, wojenna. Przygniótł samych mężczyzn, którzy mimowiednie stworzyli rzeczywistość całkowicie wypraną z symbolicznych znaczeń, w której ich zranienia są tylko dosłowne i nie niosą nic poza cierpieniem dla nich samych i innych ludzi.
Coraz więcej kobiet jest świadomych tego, że troska o duszę jest najważniejsza w życiu. Mężczyźni nawet nie są świadomi tego, że utracili duszę, czyli zdolność do odczuwania i wchodzenia w głębokie relacje. W relacjach z kobietami liczy się dla nich tylko seks, a w relacjach z innymi mężczyznami rywalizacja. I nawet nie wolno im mówić o uczuciach, bo „chłopaki nie płaczą”. Owo kulturowe wyparcie skutkuje agresją, depresją, pracoholizmem i uzależnieniami. Nie mogą być autentyczni, nikt ich tego nie nauczył, nie pokazał jak dbać o siebie, a świat każe im tylko pracować, konkurować i cierpieć. Kultura patriarchatu jest zabójcza dla samych mężczyzn, którzy mają podobno być jej beneficjentami. Niestety, koszty przekraczają zyski, mężczyźni tracą zdrowie fizyczne i psychiczne, w zamian uzyskując pozorne korzyści w postaci dopieszczenia najbardziej żałosnego aspektu męskiej osobowości – ego.
Efektem tej kulturowej patologii jest między innymi to, że, mężczyźni opanowali do perfekcji sztukę udawania, są idealnymi pozerami, udającymi wszystko, co tylko się da. Niestety, na tę sztukę nabierają się kobiety, błądzące szlakami własnych kompleksów. Jak mi żałośnie powiedziała jedna z nich: „Zakochałam się w jego personie!”. I tak toczy się ten światek. A tymczasem potrzeba by mężczyźni wykroczyli poza dualizm wyznaczony z jednej strony przez autystycznego Clinta Eastwooda, a z drugiej przez długowłosego chłopaczka z warsztatów New Age. I dopiero wtedy będą mieli coś do zaoferowania światu.