O ego każdy może dużo powiedzieć, bo każdy jest jego szczęśliwym posiadaczem. To, że odczuwamy siebie jako ego wynika z nieznanej nam bliżej natury funkcjonowania ludzkiego umysłu. Skoro jednak powstało to znaczy, że nie może być tylko kosmicznym błędem, jak niektórzy utrzymują. Najwyżej coś mogło pójść nie tak w procesie ewolucji człowieka. Najprawdopodobniej rozwijające się funkcje intelektualne oderwały się od doznań cielesnych i popadły w iluzję samoistności. Ego staje się bowiem negatywne tylko wtedy, gdy odrywa się do ciała. Naturalna inklinacja ego polega na tym, że uznaje się ono za centrum całej psychiki, chociaż jest oparte tylko na danych świadomości, które tworzą iluzoryczny świat, w którym żyje. Ego jest niczym król chełpliwie przekonany, że włada krajem, którego prawie w zupełności nie zna i nie potrafi go kontrolować.
Jednak poza świadomością jest bliżej nieokreślony obszar tego, co nieświadome. Według współczesnych badań ego świadomie przyswaja tylko jedną dziesięciomilionową część informacji docierających do zmysłów w ciągu sekundy. Ta proporcja daje wyobrażenie o wąskości i niewystarczalności danych, na jakich bazuje. W psychologii C.G. Junga ego jest tylko jednym z kompleksów, takim, któremu udało się zająć centralną pozycję w naszym polu psychicznym. I jako takie, nie stanowi całości naszej psychiki, a jedynie jej bardzo ograniczoną część. W obrębie tego pola ma ono subiektywne poczucie wolności i samostanowienia. W praktyce wszelako decyzje ego są podporządkowane wpływom nieświadomym, równie przemożnym jak wpływy zewnętrzne.
Ego podtrzymuje swoje znaczenie poprzez to, że jest odczuwane jako coś indywidualnego, niepowtarzalnego. Przecież nie ma innego takiego człowieka jak ja, mówi sobie. Tak, pole świadomości ego składa się z unikalnego konglomeratu treści psychicznych i na tym opiera ono swoją pozycję w psychice. Zapomina przy tym jednak, że nie stanowi całości, ale jedynie część, mikroskopijny fragment procesu życia. Efektem tego zapomnienia jest podskórne poczucie, które towarzyszy zawsze ego, a mówiące mu, że jest niewystarczające, ułomne, małe. Nawet osoby z tzw. silnym ego tylko dlatego się takimi wydają, że podłączając się pod energie instynktowne wpływają na innych i podejmują bez wahania ważne decyzje, chroniąc się w ten sposób przed fundamentalnym poczuciem braku.
Bo tym właśnie jest ostatecznie nasze ego – poczuciem braku. Staramy się załatać to frustrujące poczucie dążeniem do prestiżu, władzy, pieniądza, wpływu. Ale to wszystko to tylko sposoby ucieczki od pustki wynikającej z odcięcia ego od ciała, od relacji międzyludzkich i całości rzeczywistości. Owa bezdenna pustka w naszym wnętrzu nie może być tak łatwo zapełniona. Ciągle czujemy, że coś jest nie tak z naszym życiem – a za to poczucie jest odpowiedzialne właśnie ego. Staramy się uleczyć ową pustkę, zgłaszając akces do jakiekolwiek zbiorowości, począwszy od rodziny aż po naród, aż po korporację czy sektę. Ale to złudne panacea na nasze cierpienie, któremu na imię ego, będące niczym innym jak bezdenną dziurą w naszym wnętrzu, emanującą lękiem i rozpaczą.
