Jedno z najsłynniejszych wielkich powiedzeń (mahawakja) Upaniszad brzmi: „Tat tvam asi” – ty tym jesteś. Gdy czytamy upaniszadę Czhandogja poruszają nas słowa: „To jest dusza całego świata, to rzeczywistość, to atman, ty jesteś tym, Świetaketu!”. Brzmią one dla niektórych jak filozofia panteistyczna, ale nie to autor upaniszady miał na myśli. Lepiej jego intencje oddają słowa pewnego współczesnego hinduskiego guru, który rzekł: „Bóg mieszka w tobie jako ty”. Podobnymi słowy Hindusi sprzed tysięcy lat starali się oddać swoją intuicję rzeczywistości. A brzmi ona tak: rzeczywistość jest świadomością (pradźmanam brahma – świadomość jest brahmanem, co jest kolejnym wielkim powiedzeniem z Upaniszad). To, że Bóg jest mną nie jest wyrazem inflacji psychicznej, jest natomiast próbą wyrażenia słowami tego co niewyrażalne – że bez świadomości człowieka ten świat byłby tylko nagromadzeniem martwych brył materii. Tak, świadomość jest tym, co odczuwamy jako boskość, świętość. I nie chodzi tu o figury świadomości, ale o nią samą, która nadaje wszystkiemu poblask istnienia.
Badacz mitologii Joseph Campbell pisze:„W upaniszadach powiedziane jest, że gdy zachód słońca powoduje, iż zamierasz w zachwycie i mówisz ‘Ach!’, jest to rozpoznanie boskości. A kiedy mówisz ‘Ach!’ stojąc przed dziełem sztuki, to także jest rozpoznanie boskości. Czym jest ta boskość? To twoja boskość, jedyna istniejąca boskość. Wszyscy jesteśmy zjawiskowymi manifestacjami boskiej woli życia, a ta wola i świadomość życia jest w każdym z nas identyczna, i tą jedność właśnie wyraża dzieło sztuki”. W momencie zachwytu doświadczamy cudowności istnienia i to uczucie jest matrycą wszelkich doświadczeń mistycznych. Jest ono dostępne w nieznanym nam bliżej stopniu także naszym zwierzęcym kuzynom. Pewien badacz opisał stado pawianów, które w ciszy, przez ponad kwadrans, kontemplowało zachód Słońca. Gdy Słońce zaszło, nie przerywając ciszy, pawiany położyły się spać.
Narodziny świadomości, kiedyś u naszych zwierzęcych przodków, a potem w naszym gatunku to były narodziny zachwytu, uczucia stanowiącego pierwszą intuicję boskości. Zachwyt narodził się wcześniej niż nasze ego, i za każdym razem gdy go doświadczamy czujemy, że jesteśmy nieważni i nic nie znaczący wobec majestatu świata i jego piękna (oraz grozy). W momencie zachwytu już nic nie przeszkadza w podziwianiu świata, bo usuwa on ego. Jednak ludzie lgną do doświadczeń, pragną je zatrzymać i ponownie wywoływać. Zabrali się więc do tworzenia wyobrażeń, które by im udostępniały doświadczenie zachwytu na co dzień, na zawołanie. Powstały więc obrazy bogów, wyrafinowane koncepty, koany i modlitwy, świątynie i monastery – a wszystko po to, by mieć doświadczenie cudowności istnienia pod ręką.
Czy naprawdę się dziwimy, że pragnienia te spełzły na niczym, że wszelkie twory ludzkiej ręki i umysłu są tylko marnym ersatzem cudowności istnienia? Boskości w chwili zachwytu możemy doświadczyć tylko poza tym, co ludzkie. Campbell widzi ją także w sztuce, ale dla mnie jest to boskość wtórna, zapośredniczona przez naszą ludzką naturę. Sztuka jest bowiem zbyt ludzka, by zachwycać naprawdę. Świat sam w sobie odsłania się przed ludzką świadomością, czy ona tego chce czy nie chce, w sposób najdoskonalszy. Chmura na nieboskłonie wywołuje we mnie zachwyt, podobnie szum strumienia czy szafirowy połysk morza. Im dalej od tego co ludzkie, tym lepiej.

Jestem zmysłem poprzez który Stwórca doświadcza swego dzieła i jest cudownie gdy patrzę na zachód słońca, czuję wiosenne zapachy, widzę kurę grzebiącą w ziemi dużo gorzej gdy włączam empatię i wiem że ta kuraa zje żywego robaka , cudownie wyglądający piorun zabije człowieka …
PolubieniePolubienie
Też mam takie myśli. Pochodzą one z mojego dualistycznego umysłu.
I nie mam na nie odpowiedzi.
PolubieniePolubienie