O południu życia

Wszyscy znają frazę z Horacego: Carpe diem. Zwykle jest tłumaczona jako „chwytaj dzień”. Jednak łacińskie carpo odnosi się do znacznie łagodniejszego działania, które można powiązać z kwiatem albo owocem. Można by powiedzieć, że chodzi o rozkoszowanie się czymś, a nie o zawładnięcie. Horacy nam mówi: nie chwytaj dnia kurczowo, tylko dlatego że przemija zbyt szybko, raczej smakuj go niczym owoc rozpływający się w twoich ustach, albo wąchaj jak spotkany przy drodze kwiat, którego nie zrywasz. Uwolnij się od pokusy posiadania chwili, bądź w niej, a potem pozwól jej odpłynąć, niczego nie oczekując. Bo Horacy pisze też: Quam minimum credula postero – „jak najmniej ufaj przyszłości”; pozostań w teraźniejszości, bo nie ma niczego poza nią.

Tak się właśnie teraz czuję, siedząc na balkonie pogrążony w lekturze dobrej książki; podnoszę oczy, rozkoszując się błękitem nieba, i wiem, że jestem w południu mojego życia. Słońce stoi w zenicie, nic mi nie brakuje, niczego nie chcę, do niczego nie dążę. Jest południe, jestem spokojny, spełniony, żadne niepokojące myśli nie nawiedzają mojego umysłu. Spoglądam w górę, mrużę oczy w słonecznym blasku, czuję ciepło na skórze, jest cicho, i wiem, dobrze wiem, że nic mi więcej nie potrzeba.

Dodaj komentarz