Parę dni temu wsiadłem do pociągu w Katowicach, by przejechać dwie stacje, do Chorzowa Batorego. Krótka trasa, sześć minut, nic w życiu człowieka, a co dopiero w miliardoletnim istnieniu wszechświata. Przeszedłem kilkanaście metrów by poszukać wolnego miejsca. Znalazłem je, naprzeciwko siedziała kobieta w wieku około czterdziestu lat. Ledwo pociąg ruszył usłyszałem zawołanie konduktora; „Proszę przygotować bilety do kontroli!” Wyciągnąłem swój i pokazałem. Pani z naprzeciwka powiedziała: „Nie mam biletu”, z ukraińskim akcentem. Na to konduktor: „To proszę go teraz kupić”. Pani: „Nie mam pieniędzy”. Konduktor: „To poproszę dowód”. Pani: „Nie mam, wzięłam inną torebkę”. Konduktor: „A gdzie pani jedzie?” Pani: „Do Rudy Chebzie. ile kosztuje bilet?” Konduktor: „9.50”. Kobieta wyszperała 5 złotych drobnymi z kieszeni. Konduktor: „To musi pani wysiąść”. W tym momencie już nie wytrzymałem, wyciągnąłem 10 złotych z portfela i zapłaciłem za jej bilet. Nie oponowała, miły konduktor również. Za chwilę wysiadałem, powiedziałem do pani: „Dobrej podroży”. Uśmiechnęła się i podziękowała.
Taką sytuację można w różny sposób zinterpretować i skomentować. Ja pozwolę sobie wybrać moje widzenie tego, co się wydarzyło. Całkiem przypadkowo siadłem na tym, a nie innym miejscu. Zdarzyło się to, co się zdarzyło. Mogłem zareagować inaczej, czyli tak naprawdę w ogóle nie reagować, siedzieć z nosem w komórce. Jestem jednak człowiekiem, który nade wszystko ceni sobie sens i szuka go we wszystkim, co mu się przydarza. Pomyślałem sobie: „Tu siadłeś i od tego co zrobisz zależy sens tej sytuacji”. Zawsze jest jakiś sens, ale od świadomej reakcji człowieka zależy to, jaki on będzie. Ja wybrałem taki, niezależnie od tego, czy ta kobieta mówiła prawdę czy nie, niezależnie od tego, co skłoniło ją do takiego zachowania. W faktach nie ma żadnego sensu, najważniejsze jest to, jak my na nie reagujemy. Świat jest nieprzeniknionym splotem zdarzeń, a my możemy w tej gęstwinie odnaleźć sens przez nasze świadome działanie.
Może ktoś jednak by chciał dopytać, jaki dokładnie był według mnie sens tej sytuacji. Nie odpowiem. Sam, czytelniku, zadecyduj. Twoja lektura tego tekstu to kolejne nowe wydarzenie w miliardoletniej historii istnienia wszechświata. Sam nadajesz sens i odczytujesz znaczenia. Żaden system i nikt poza tobą nie zrobi tego za ciebie. Na tym polega ostatecznie życie. Jest ono nieustannym, z minuty na minutę, nadawaniem sensu temu, co się przydarza. Małe zwierciadełko, jakim jest nasza świadomość, ma tą niesamowitą moc. Odzwierciedla to, co się przydarza, ale przydaje też wszystkiemu wymiar, który nie istnieje bez niej, wymiar sensu. I na tym to wszystko polega. Bo czasem nawet umycie zębów jest czymś absurdalnym, a co dopiero nasze życie jako całość. Wszystkie fakty, które składają się na nasze życie są tylko zaproszeniem do sensu. Reszta zależy od nas, bo tylko sami możemy się wyłgać z systemu życia i odnaleźć coś swojego.

1. Ciekawe 🤔.
2. Niemniej dręczy mnie pytanie, komu potrzebny jest sens, pojęcie, które jest li tylko wytworem ludzkiej myśli. Życie, jakie jest, każdy przeżywa sam na swój sposób. Czy ja potrzebuję poczucia sensu? Łapię się na tym, że kocham oglądać świat w każdym jego aspekcie i przeżywać dane mi chwile tzw. „szczęścia”, fotografując naturę. Lecz już od dawna nie doszukuję się w tym sensu. Ciekawe co na to buddyści?
3. Z tyłu głowy zrodziło się przypuszczenie, że owa Ukrainka wypracowała sobie podczas wielomiesięcznego pobytu w Polsce taki styl bycia i żeruje na naszej skłonności do niesienia pomocy. To nie odbiega od żebrania na ulicach, różni się tylko formą.
4. Nie oznacza to, że jestem przeciwny pomocy Ukraińcom jako takim. Od początku zbrodniczego i ludobójczego najazdu posowieckiego imperium na Ukrainę wspieram na miarę swoich możliwości wszelkie sensowne akcje niesienia pomocy walczącej Ukrainie i wspieram zaprzyjaźnionych Ukraińców. Akurat w tym pojedynczym przypadku naszłyby mnie jednak wątpliwości. Fakt, nie znam tego zdarzenia z autopsji. Znam tylko relację post factum. Nie spojrzałem tej kobiecie w oczy, by wyczuć intencje. Nie wiem więc, jakbym się zachował pod wpływem chwili. Wszak 10 złotych to dzisiaj nie kwota.
4. Pozdrawiam i dziękuję za kolejny inspirujący wpis.
PolubieniePolubienie
Czy jednak nadawanie sensu w takich sytuacjach nie powinno być oparte na jakimś systemie moralnym? Tzn to i to jest sensowne, bo dobre czy właściwe w jakimś tego rozumieniu? I czy to nie powinien być jakoś uniwersalny system, działający, przynajmniej w jakichś fundamentalnych kwestiach, tak samo dla każdego? Który by na przykład w tej Pana sytuacji nakazywał, że właśnie lepiej jest pomóc, niż zrugać za brak przestrzegania reguł społeczności?
Ja osobiście bym zrobił tak samo jak Pan, oczywiście nie znając rozstrzygnięcia tych kwestii, które sam Pan podjął. Ale mam z tym następujący problem. DLACZEGO ja tak myślę i czuję? Czy może myślę źle i należałoby tę panią jednak jakoś „postawić do pionu”? Czy nie jestem w jakimś błędzie moralno-poznawczym? Po prostu skąd mam wiedzieć, że tak jest dobrze? I wtedy dochodzę do nieuniknionej odpowiedzi, że mogę wiedzieć tylko wtedy, gdy są jakieś uniwersalne ku temu powody. Bo jak nie, to czy aby nie jest tak, że jakoś sobie ten sens, w takim wydaniu właśnie, wmawiam? Skoro ktoś inny może mieć przeciwny sens?
Czy na przykład można powiedzieć, że dla AH sensem była eksterminacja Żydów?
Nie rozumiem tego.
PolubieniePolubienie
Za dużo myślenia. Sens to nie pojęcie, to nie myśl, system czy coś mentalnie namacalnego. A już na pewno to nie ideologia (odnośnie AH). Sens czujemy wtedy, gdy te wszystkie zadane pytania odpadną.
PolubieniePolubienie
To ja się pytam co wtedy dokładnie czujemy. Bo czy jeśli nie jest to ufundowane na jakiejś podstawie, to ja się pytam, czy nie czujemy po prostu tego, co chcemy. A wtedy jakoś nie wydaje mi się to prawdziwe.
P.S. Szczerze dziękuję za wszelkie odpowiedzi. I cieszę się, że odkryłem ten wartościowy blog. Ja z zawodu jestem matematykiem (akademickim), co pewnie rzutuje jakoś na mój sposób myślenia o takich kwestiach. Takie rzeczy zawsze wydawały mi się ciekawe, a przede wszystkim – ważne.
PolubieniePolubienie
2. Sens nie jest pojęciem. To poczucie zgodności z tao, a tao jest nienazywalne.
3 i 4. Można było sobie darować takie racjonalistyczne dywagacje (to ten głos z tyłu głowy, wyjątkowy idiota w każdym z nas). Napisałem jak było.
PolubieniePolubienie
Greg – to ja mam napisać co czujesz? Nie ufasz sobie. Jesteś prawdopodobnie odcięty od bezpośredniego kontaktu z rzeczywistością. Dlatego najprawdopodobniej nie rozumiesz tego co tu piszę. O, proszę ta kategoria matematyczna – prawdopodobieństwo – powinna być Ci bliska.
PolubieniePolubienie
Ja oczywiście wiem co czuję. Raczej chodziło mi o to, że nie wiem, czy to co czuję jest „dobre” czy „właściwe”, na jakiej podstawie to oceniać i czy możnaby uznać, że odczuwanie sensu to właśnie zgodność z tym, co dobre.
Jestem ciekaw jak nie być odciętym od bezpośredniego kontaktu z rzeczywistością (w Pana rozumieniu).
PolubieniePolubienie
Co by znaczyło „właściwe” czucie? Podobnie jak myśl , iż 2+2 jest 4 jest właściwa, tak czucie jest właściwe. Tylko to bardzo trudno przyjąć, zawsze negujemy swoje czucie.
PolubieniePolubienie
Parę lat temu też miałem podczas krótkiej podróży miejskim środkiem transportu zdarzenie, które można by nazwać symbolicznym. Było to podczas pobytu w szpitalu psychiatrycznym w Warszawie, w dniu krótkiej cotygodniowej grupowej wycieczki, w drodze powrotnej z Powsinu na Sobieskiego. Po drodze na stacji wsiadła grupa, właściwie grupka, ale co najmniej kilkanaście osób licząca, małych dzieci wraz z opiekunem. Jeden chłopiec usiadł naprzeciwko mnie. Opiekun stał wraz z kilkoma innymi dziećmi półtora, czy dwa metry dalej. Toczyli oni taką rozmowę: jakiś chłopiec mówi, że Beatlesi to największy zespół muzyczny w historii, na co opiekun odpowiada, że już nie, że teraz to Queen, wie, bo przeczytał ranking. Tak właśnie to odebrałem – opiekun nie miał dystansu do takich zestawień, ich „ustalenia” poczytywał jako traktujące o faktach. Mniej więcej w tym samym czasie ktoś z innych dzieci, które to siedziały za mężczyzną i resztą stojących, napluł na tego chłopca, który siedział naprzeciw mnie. Dziecko tylko otarło ręką tę sporą ilość śliny ze swojego policzka, niczym jak na jakimś filmie albo teledysku Mylene Farmer. Ze wzrokiem może i strapionym, ale poniekąd niemal zupełnie spokojnym, wyrażającym przyzwyczajenie… tak, ta nieusuwalna dwoistość różniła ten moment od fikcjonalnej groteski… Nauczyciel/opiekun niczego nie zauważył, bo tak to już zazwyczaj jest, że tak dosłownie, jak w przenośni nie widzimy tego, co dzieje się tuż obok… A ja, mając podobne doświadczenia – nie 1:1, nie pamiętam u siebie takiego ”nieporuszenia”, jak i żaden ze mnie święty… – nie zareagowałem. Niestety sytuacja, jak ta albo właściwie to właśnie objawianie się na różne sposoby jej ogólnego sensu nie są w moim życiu tak incydentalne, jak bym tego chciał. A sens ten jest dość dobijający, mimo że cokolwiek złożony, bo dotyczący wszystkich, reprezentowanych przez te wymienione osoby w autobusie…
PolubieniePolubienie
Może bez tego ostatniego przecinka, bo mimo że prawie wszystkim chyba zagraża pięknoduchostwo (to może powinno być wzięte w cudzysłów, bo jeśli chodzi o powyższą historię, to tam chodziło o coś jeszcze innego – wciąż jeszcze nie to, a coś prostszego…), głupota, opresyjność wobec innych, czy wpadnięcie w stan inercji, to takie uogólnienie, jak gdy przecinek tam stoi, wydaje się być niepotrzebne, być przedobrzeniem. No, nie ma ta uwaga sensu, niekonsekwentna jest. Ale trudno.
PolubieniePolubienie