Rumuński filozof Costica Bradatan pisze w swej książce Pochwała porażki:„Ludzka egzystencja to na tyle zagmatwana sprawa, że jeśli ktoś nazbyt łatwo się w niej odnajduje, to mamy prawo podejrzewać, że ten ktoś oszukuje”. Trudni mi nie przyklasnąć tej obserwacji. Zewsząd otaczają mnie ludzie, którzy się tak „łatwo odnajdują” w egzystencji, twierdzą, że mają się dobrze, że żyją szczęśliwie, a nawet że odnieśli tzw. sukces. Prawie wszyscy z nich oczywiście oszukują, zarówno mnie, jak i przede wszystkim samych siebie. To oszustwo przychodzi im jednak w sposób całkowicie naturalny, ba, nawet nie wiedzą, że oszukują. Są bowiem ofiarami redukcji złożoności egzystencji do paru prostych spraw, takich jak psie pieniądze, szmatława konsumpcja, iluzyjna władza, nędzny seks, głupiutka religia czy kretyńska ideologia polityczna – a jak coś z tego przełkniemy, wtedy już sprawy mają się łatwo. Wystarczy wszystko całkowicie spłaszczyć i już można wszystko znieść. Niestety, koszty tego zabiegu są ogromne.
Spłaszczanie egzystencji rozpoczyna się w dzieciństwie, dzięki czemuś, co dorośli nazywają wychowaniem. Dzięki tej egzystencjobójczej aktywności możliwe jest trwanie schematów kulturowych, struktur społecznych i stereotypowych relacji międzyludzkich. Mówiąc dosadnie – jeśli dziecko wystarczająco wcześnie zaakceptuje przekaz swoich rodziców: „Bądź idiotą, tak ja jestem idiotą, bo i moi rodzice byli idiotami, i ich rodzice, i rodzice ich rodziców”, to ma duże szanse na to by łatwo „odnaleźć się” w egzystencji. Nie zmienia to jednak faktu, że pozostaje idiotą. Jak wiadomo bycie idiotą polega na tym, że się nie jest świadomym bycia idiotą. Podobnie ktoś nie wiedzący, jak bardzo życie go przerasta, uważa je za proste i mniema, że mu dobrze w tym życiu idzie. Nie ma gorszego złudzenia. Rodzi ono albo wisielczy entuzjazm pod hasłem „jestem zwycięzcą”, albo absolutną bierność spod znaku „tak już jest i nic się nie zmieni”.
Cóż bowiem taki „odnajdujący się” w egzystencji człowiek uważa za udane życie? Nic więcej ponad długotrwałe okresy apatii przerywane krótkimi epizodami taniego hedonizmu, podlewanego używkami (tu mam na myśli to wszystko, co wymieniłem powyżej) – i to ma być odpowiedź na zagmatwanie egzystencji? A w ten sposób żyją dziś praktycznie wszyscy ludzie, niezależnie od wieku, wykształcenia, religii, poglądów, tożsamości i dochodów. Co za różnica, czy ktoś praktykuje ogłupiający hedonizm w hotelu za tysiące dolarów, czy w taniej knajpie? Czy jest kapłanem podniosłej religii, czy też wyrafinowanym naukowcem? Aktywistą dowolnej ideologii czy może zwykłym prolem, któremu na niczym nie zależy? Nie istnieje żadna istotna różnica, o każdym z nich można powiedzieć, że pędzi swoje życie „w cichej rozpaczy”, jak to znakomicie ujął Thoreau. Ale wszyscy są błogosławieni, bo o tym nie wiedzą!
Egzystencja oznacza bycie świadomym tego, że życie mnie całkowicie przerasta, że jest czymś nieskończenie bardziej skomplikowanym niż cokolwiek, co mogę sobie wyobrazić. Że moja świadomość nie jest nawet ową jedną dziesiątą góry lodowej, wystającej ponad poziom morza nieświadomości, ale że jest tylko malutką śnieżynką na szczycie tej góry. Że wszystko, co myślę o moim życiu jest w najlepszym razie iluzją, jeśli nie zwykłym, pospolitym kłamstwem. Że fundamentalnie nie rozumiem ani siebie, ani niczego, co robią inni ludzie. Że jestem niczym innym jak kropelką wody, spuszczoną w otchłań wzburzonego oceanu, który za chwilę ją przyjmie w swoje objęcia. Z tym zastrzeżeniem, że nawet ten obraz również jest niczym innym jak tylko iluzją mojego umysłu. Umysłu tak znikomego, że jedyną jego cnotą może być przyznanie się do całkowitej niewiedzy.

Dobry i ciekawy wpis. Naprawdę dobrze napisane. Wielu autorom wydaje się, że mają odpowiednią wiedzę na poruszany przez siebie temat, ale zazwyczaj tak nie jest. Stąd też moje pozytywne zaskoczenie. Świetny artykuł. Koniecznie będę polecał to miejsce i często wpadał, aby poczytać nowe posty.
PolubieniePolubienie
O matko, co za ulga, że ktoś też tak to czuje i do tego jeszcze umie ubrać to w słowa (czego niestety ja nie potrafię). Nieraz czuję się jak jedyny obudzony wśród lunatyków. NIby się ruszają, chodzą, działają ale ten ruch niczego nie zmienia, chodzenie donikąd nie prowadzi, działanie nie ma przynosi efektów. Nie potrafię tego nikomu przekazać, wytłumaczyć – i na końcu nie wiem czy to ja powoli osuwam się w szaleństwo czy inni wokół mnie żyją/nie żyją (może w właśnie o tym w jakiś przedziwny sposób są tak obecnie popularne filmy o zombie?)
Dziękuję
PolubieniePolubienie
Całkiem dobrze ubrane w słowa. Zachęcam do pisania!
PolubieniePolubienie