O metaforach świadomości

Zbyt przeceniamy naszą świadomość. Większość ludzi uważa, że są tylko tym, czego są świadomi i że poza świadomością nie ma nic w ich umyśle. Wizja świadomość jako przeźroczystego dla siebie medium jest nader kusząca. Cogito ergo sum i sprawa załatwiona. Jednak wygłaszając swoje twierdzenie Kartezjusz bardzo się pomylił. Tuż po nim, w filozofii Leibniza, pojawiła się idea podprogowych percepcji. Dała ona asumpt do powstania koncepcji nieświadomości, która rozwijała się przez kolejne wieki, aż do Freuda, który dzięki opakowaniu jej w konteksty seksualne, znacząco ją rozreklamował. Freud powiedział również, że nie jesteśmy panem we własnym domu, nie jesteśmy przejrzyści dla samych siebie. Jego rewolucyjne podejście jest dobrze znane, a Jung poszedł nawet dalej ze swoją koncepcją nieświadomości zbiorowej. Tu jednak nie będę szedł w tak odległe rejony myśli. Postawię sobie tylko jedno pytanie: jaki jest ilościowy stosunek informacji przetwarzanych świadomie do tych przetwarzanych nieświadomie. I mam zawsze na myśli świadomość przeciętnego człowieka, będącego przedmiotem badań psychologii akademickiej.

Niektórzy proponują metaforę, wedle której dziewięć dziesiątych naszego umysłu jest pogrążone w nieświadomości, a tylko jedna dziesiąta to właśnie świadomość. Takie są proporcje zanurzenia góry lodowej, pływającej po oceanie. To niesłychanie optymistyczne założenie. Moim zdaniem, które potwierdzają także współczesne badania nad mózgiem, nasza świadomość to zaledwie mała śnieżynka, która leży sobie na szczycie tej góry lodowej. Taką metaforę znajdujemy na przykład w książce Timothy Wilsona Strangers to Ourselvs, w której podaje on, że do naszego mózgu dociera na sekundę 11 milionów bitów informacji, z czego świadomość przetwarza tylko 40. To około 0.0004%. Takie maleństwo, nic więcej. Ale maleństwo, które jest przekonane, że jest całym światem.

Możemy też spotkać inną obrazową metaforę, która przyrównuje świadomość do szympansa posadzonego za sterami Jumbo Jeta lecącego na autopilocie. Dopóki lot przebiega gładko, szympans jest zadowolony, gdyż życie biegnie mu łatwo i po jego myśli. Naciska sobie guziki, lampki się palą, a szympans myśli, że w pełni panuje nad sterami. Gdy jednak tylko samolot napotka jakieś problemy, gdy trzeba wyłączyć autopilota i podjąć decyzję co do dalszego lotu, zaczyna się robić nieciekawie. Wszyscy znamy takie sytuacje ze swojego życia. Doprawdy, obserwując czasem co niektórzy ludzie wyrabiają ze swoim życiem, myślę, że lepiej by na ich miejscu sprawił się ów metaforyczny szympans. Świadomość bowiem zwykłego człowieka bardziej przypomina sen na jawie, w którym jesteśmy przekonani, że żyjemy i sprawujemy kontrolę nad swoim życiem.

Pozostaje pytanie dlaczego tak wielu ludzi przecenia rolę świadomości w swoim życiu, dlaczego są tak pewni tego, że ich świadomy umysł jest wszystkim. Moim zdaniem to nic innego, jak ekstremalny przypadek efektu Dunninga-Krugera, który da się opisać najkrócej w sposób następujący: ludzie nie posiadający praktycznie żądnej wiedzy na jakiś temat wykazują największą pewność siebie, wypowiadając się właśnie na ten temat. Albo, jak to zgrabniej ujął już dawno temu Charles Darwin:„Niewiedza znacznie częściej wywołuje poczucie pewności siebie niż posiadanie wiedzy”. A my wszyscy praktycznie nic nie wiemy o swoim umyśle, o jego funkcjonowaniu, nieświadomych treściach i ich wpływie na świadomość. Nic. I z tej nicości rodzi się owo najdziwniejsze pod Słońcem przekonanie, że świadomość jest wszystkim.

Dodaj komentarz