Współcześnie wszyscy mówią o „uprawianiu seksu”. Słowo seks jest tak mdłe i wyzbyte wszelkiej głębi, że wielu osobom kojarzy się ze swego rodzaju czynnością higieniczną albo z czymś „co trzeba zrobić”. Jest wielu fanów „uprawiana seksu”, podobnie jak jest wielu fanów jedzenia hamburgerów w McDonaldzie. Nic w tym dziwnego, bo nasze czasy to czasy zestandaryzowanej przyjemności. Młodzi ludzie często wybierają relacje typu „friends with benefits”, bez zobowiązań, oddając się przyjemności w ścisłych granicach swojego egoizmu. Mniej doświadczeni „uprawiają seks”, bo tak robią ze sobą każdy chłopak i dziewczyna. „Zróbmy to” mówi chłopak i dziewczyna to robi, bo chce mieć chłopaka, jak inne dziewczyny. To taka infantylna zabawa genitaliami, wyzuta całkowicie z tego, co liczy się w prawdziwym związku. W takich relacjach brakuje bowiem tego, co najważniejsze, kiedy mówimy o miłości płciowej – rozkoszy.
Czym jest rozkosz w odróżnieniu od „seksu”? Piękne słowa o rozkoszy napisał Bert Hellinger, twórca ustawień systemowych. Nie podejrzewałem go o to, że jest zdolny do takich sformułowań, jak te, które zaczerpnąłem z jego książki Szczęście, które pozostaje. Jak udają się związki: „Rozkosz jest życiem, zniewalającym w swej sile, i jest owocna pod każdym względem. Z niej staje się coś, co wychodzi poza osobisty horyzont, poza egotyzm. Ale rozkosz jest poza kontrolą, kipiąca, ponieważ sterowana przez coś większego i w nim zakotwiczona. W niej dusza doznaje radości”. Według Hellingera rozkosz to sprawa duszy, wymaga zatem dużej samoświadomości od partnerów. Rozkosz rodzi się w umyśle, w duszy, nie w fizycznym zetknięciu ciał.
Rozkosz to radość. Seks – niekoniecznie. Zbyt często słyszałem od kobiet opowieści o „uprawianiu seksu”, który nie dawał im ani radości ani rozkoszy. Rzadko słyszałem to od mężczyzn, stworzeń zwykle nader prymitywnych, jeśli chodzi o sferę rozkoszy. Kobiety dążą w tej sferze ku radości i przyjemności, bo to jest ich ścieżka duchowa. Rozkosz jest ich sposobem na to, by sięgnąć czegoś, co przekracza egotyzm, by wykroczyć poza zdeterminowaną kulturowo egzystencję kobiety. Jest dla nich ścieżką do wolności i sposobem na osiągnięcie szczęścia, jest sposobem na samorealizację. Esencją kobiecości jest rozkosz. Dlatego każda kochająca kobieta jest dla mężczyzny bezcenna – jest bowiem przepiękną sposobnością dla mężczyzny, by ten, dostarczając jej rozkoszy, także wspiął się na wyżyny rozwoju duchowego.
Być może po to istnieją kobiety i mężczyźni. Zróżnicowanie płciowe powstało ponad miliard lat temu. Ludzie, jako dosyć młody gatunek, rodzą się zatem kobietami i mężczyznami, i starają się z tego zróżnicowania wyciągnąć to, co najlepsze. Zwykle im się to nie udaje, zwykle popadają w kulturowe schematy „uprawiania seksu”, bo seksualność jest zbyt potężną siłą, by nad nią zapanować i prawie wszyscy – w odruchu samoobrony – sprowadzają ją do bezpiecznego i mechanicznego „seksu ”. Jednak seksualność to właśnie rozkosz, radość, ekstaza, to coś co nas całkowicie przerasta i dostarcza doświadczenia transcendencji dostępnego dla każdego, kto odważy się kochać.
