O ego mówi się jako o czymś trwałym, czego trudno się pozbyć stosując nawet najbardziej wyrafinowane praktyki medytacyjne, bo tak ciężkim brzmieniem spoczywa na naszej świadomości. Trudno się z tym nie zgodzić. Ale chciałbym zwrócić uwagę, że ego ma zadziwiającą strukturę. Mianowicie – czasami znika. Na krótki czas, ale jednak znika. W czasie rozmowy albo dyskusji odkrywamy, że między dwoma słowami istnieją niewielkie przerwy, w których myślenie jest nieobecne. Te przerwy stają się jeszcze bardziej wyraźne, kiedy mówimy wolniej, tworząc dystans między słowami. W tych przerwach ego znika. Pewnie by nie doznawać tych przerw, grożących uświadomieniem sobie perforowanej struktury ego, niektórzy ludzie cały czas mówią. Parafrazując Kartezjusza, wyznają oni tezę: „Gadam więc jestem”.
Podobnie, będąc ofiarą bezwiednego, nieustannego monologu wewnętrznego, który jest podstawową formą ekspresji ego (a do pewnego stopnia ego jest z nim tożsame), również możemy poczuć, że ma on przerwy. Szczególnie dobrze to czujemy wtedy, gdy na wydechu, w chwili kiedy już w pełni opróżnimy płuca, zauważamy, że żadna myśl nie nawiedza naszego umysłu. Znowuż jest to króciutki moment, ale doznawalny. Niestety po ułamku sekundy pojawia się myśl (!), by to doznanie poszerzyć – i wtedy owo doznanie bierze w łeb. Ego natychmiast się odradza i syci się iluzją trwania. Przypomina bowiem pulsujący piksel na ekranie, który naszym oczom jawi się jako coś ciągłego. Nic dziwnego, że pogrążeni w wewnętrznym monologu nie dostrzegamy przerw, w czasie których istnieje tylko czysta świadomość, doznawanie bez doznającego.
Te krótkie momenty bez ego praktycznie nie mają znaczenia dla rozwoju duchowego, zwłaszcza dla tych, którzy ich nie zauważają. Pozostają oni w silnym przekonaniu o substancjalnym istnieniu ego. Natomiast dla tych, którzy zwracają swoje oko umysłu do wnętrza, takie mikroobserwacje są obietnicą i źródłem ważnej wiedzy na temat samego siebie. To wtedy doświadczają, że istnieje tylko teraz, w tej chwili przerwy między myślami – bo gdy myślimy, jesteśmy pogrążeni w przeszłości albo w przyszłości, które są tylko mentalnymi abstrakcjami. Co najważniejsze, dowiadują się, że ego to tylko uparte złudzenie ciągłości, iluzyjny koordynator naszych myśli i doznań, uzurpujący sobie prymat nad nimi. A to wszystko dzięki małej chwili introspekcji, dostarczającej tyle wiedzy. Na koniec mogę tylko zauważyć, bazując na własnym doświadczeniu, że każda chwila odpoczywania poza myślami jest po prostu cudowna!
