O partnerstwie

Cudowną rzeczą jest zakochać się. Gdy to się dzieje nie stawiamy sobie pytań o to, dlaczego akurat ta, a nie inna osoba wywiera na nas magnetyczny wpływ. Poddajemy się jej urokowi, oddajemy się wzajemnej rozkoszy i nie myślimy zbytnio o przyszłości. Całe szczęście jest w nas instancja, która myśli za nas. To nasza nieświadomość, o niebo mądrzejsza od świadomości, i to ona dba o to, by wybrać nam odpowiedniego partnera czy partnerkę. Dlaczego tak się dzieje? I odpowiedniego czy odpowiednią do czego?

Zapytajmy jakiegoś mądrego psychologa, bo to osoby, które współcześnie prezentują się jako specjaliści od duszy człowieka (choć słowa dusza unikają jak ognia). Niech będzie to Irvin Yalom, psychoterapeuta, autor wielu książek psychologicznych, fascynujących opowieści terapeutycznych i powieści. Cóż on nam powie? „Najsilniej fascynują nas partnerzy z którymi możemy po pierwsze odtworzyć, a po drugie przezwyciężyć traumatyczne przeżycia z przeszłości. Miłość jest zatem próbą przerobienia nierozwiązanych zadań. Od czasów antycznych uważana jest za chorobę, a zarazem lekarstwo.” Yalom to łebski człowiek, zatem spróbujmy rozpatrzeć, czy jego słowa mają sens.

Na początku należy stwierdzić, że to niezwykle ciekawe spojrzenie. Otóż okazuje się, że cały świat jest w tej perspektywie lekarstwem. Pełen jest bowiem mężczyzn i kobiet, którzy mogą w całkowicie naturalnym i nieświadomym procesie dobierania się pary uleczyć swoje traumy. Zwykle te traumy pochodzą z innego naturalnego i nieświadomego procesu, jakiem jest dorastanie w rodzinie. Jako dzieci jesteśmy nastawieni na miłość rodzicielską, jednak nasi rodzice (którzy też, niestety, mieli swoich rodziców), choćby byli przepełnieni najlepszymi chęciami (jak to zwykle bywa), ponoszą porażkę w swoich działaniach wychowawczych, gdyż brak im podstawowej mądrości polegającej na poznaniu samych siebie.

Mamy jednak owo lekarstwo, które zarazem jest chorobą, czyli miłość. Zgodnie z myśleniem mitologicznym, tylko ten miecz, który zadał ranę, może ją uzdrowić. Zatem wpadamy w ramiona partnera czy partnerki, wiedzeni nieświadomym pragnieniem uleczenie siebie, widząc w nim czy w niej kogoś lepszego i większego nawet niż nasi rodzice, kogoś, kto zaspokoi wszystkie nasze potrzeby. I tu mamy odpowiedź dlaczego miłość „nie działa”. Po pierwsze, nasze wymagania są zbyt duże. Po drugie, nasz partner czy partnerka również od nas wymagają tego samego. Nic dziwnego, że świat, miast przypominać łąki zasłane kwiatami miłości, przypomina pola bitewne z pierwszej wojny światowej, zasłane truchłami nieudanych związków. O wiele częściej odtwarzamy traumę z przeszłości niż ją przezwyciężamy.

Czy można na to coś poradzić? Ano tak, tylko nie jest to takie łatwe. Wprawdzie nieświadomość pcha nas do uzdrowienia, ale nie dokona się ono bez udziału świadomości. Faza zakochania, zauroczenia trwa przeciętnie dwa, trzy lata. Potem jest czas na drugą fazę, świadomości. W tej fazie, dzięki pomocy partnerki/partnera, możemy dość do uświadomienia sobie sfrustrowanych potrzeb z dzieciństwa, które doprowadziły nas do obecnego związku. A uświadomienie znaczy tu tyle i aż tyle, co zaprzestanie wymagania, by partner/partnerka je spełniał. Osoba, którą kochamy, jest od kochania, a nie od łatania dziur w naszej osobowości.

Bycie w związku to trudne zadanie. Stara przypowieść mówi, iż pewnego razu żona rzymskiego cezara zapytała rabina, co Bóg robił po tym, jak stworzył świat (bo ten fragment teologii judaistycznej jej się wydał szczególnie ciekawy, albo raczej ekstremalnie absurdalny). Rabin odpowiedział: Podjął się kolejnego trudnego zadania, mianowicie kojarzenia małżeństw (ostatnimi czasy jakoś mu to niezbyt wychodzi). Tak, tworzenie pary jest kontynuacją boskiego procesu stworzenia. I wymaga świadomości wykraczającej ponad zwykłe ludzkie funkcjonowanie. Ale zarazem życie we dwoje jest alchemicznym tyglem, w którym taka świadomość się kształtuje i prowadzi oboje do jednego życia. Wtedy dokonuje się hieros gamos (święte małżeństwo), co kabaliści nazywali basar ehad (jednym ciałem), a co chrześcijaństwo ujęło w formule: „Dlatego opuści ojca i matkę i złączy się ze swoim partnerem/partnerką, i będą oboje jednym ciałem.” (tłumaczenie zmodyfikowane, bo ewangelie się źle zestarzały).

Dodaj komentarz