O użytku z pewnego słowa

Ciekawy jest powszechny użytek, jaki jest czyniony ze słowa „Bóg”. Miliardy ludzi w miliardzie sytuacji każdego dnia je przywołuje, sęk jednak w tym, że praktycznie nikt z nich nie wie o czym mówi. Zwykle bowiem używamy nazwy „Bóg” po to, by określić aktualnie najsilniejszy impuls, który zawładnął naszą świadomością. Politycy bez zająknięcia powołują się na boskie prawo, dążąc do władzy; bojownik ISIS nie może wystrzelić pocisku bez zakrzyknięcia „Allah’u akbar!”, pragnąc zniszczyć tych, których nienawidzi; kochanka zakrzyknie tuż przed szczytowaniem „O Boże!”, pochłonięta przez swoją rozkosz; ktoś zrozpaczony śmiercią najbliższej osoby pożali się „Boże, czemu on!”; szary człek zakrzyknie „Na Boga!”, gdy napotka coś, co burzy jego ograniczony porządek świata – albo „ O Jezu!”, gdy uderzy się w kolano. I tym tylko jest „Bóg” dla większości ludzi, jedynie nazwą dla ich przemożnego, acz chwilowego impulsu emocjonalnego – żądzy, pragnienia, rozkoszy, rozpaczy, zaskoczenia czy bólu. Im bardziej jednak człowiek jest przekonany, że jego chwilowy impuls jest wolą Boga, tym bardziej traci swe człowieczeństwo.

4 komentarze do “O użytku z pewnego słowa

  1. Atelier Jogi dr Niny Budziszewskiej's awatarateliermysli

    Przecież jednak jest różnica między „O Boże!” wykrzykniętym, gdy ktoś uderzy się w kolano (w dodatku w to najczulsze miejsce) czy w czasie zbliżenia seksualnego, a „o Boże, Allahu Akbar, Om namah Śiwaja” w momencie najgłębszego egzystencjalnego wydarzenia (śmierć kogoś, np. bliskiego, lub śmierć własna). Pierwsze jest zwykłą onomatopeją, z Bogiem nie mającą nic wspólnego, równie dobrze można krzyczeć „o ku**a!” czy „o, krzesło!” (chociaż to ostatnio nie bardzo się przyjęło), a drugie pojawia się, gdy istota świadoma wyczuwa coś, co przekracza jej jednostkowe ja i nad czym nie panuje (np. śmierć kogoś bliskiego). Dlaczego od razu mówić, że w momencie wyboru transcendencji (którą zwie się Bogiem) człowiek traci swoje człowieczeństwo? Może właśnie najbardziej je wtedy zyskuje – dokonuje przecież istotnie rzeczywistego i niczym nieprzymuszonego aktu wolnej woli, by wybrać tę transcendencję – mieć do niej pretensje, w jej imię umrzeć/zabić, w niej szukać schronienia, do niej udawać się po wytłumaczenie.

    Polubienie

    Odpowiedz
    1. Mirosław Piróg's awatarmirug Autor wpisu

      Użytek ze słowa „Bóg”, jaki opisałem, jest tylko jednym z wielu. Pani czyni z niego inny użytek zapewne. Być może niektórzy czując zbliżającą się transcendencję (nie użyłem tego słowa, bo zbyt wielu ludzi go używa, jakby przebywali w niej tak często, jak w swojej ubikacji) słusznie używają słowa „Bóg”. Ja miałem tylko na myśli tych, którzy mylą rozpłynięcie się w zalewie emocji z „Bogiem”. Wtedy tracą swe człowieczeństwo, przestają być indywiduami – co się dzieje, gdy ktoś dotyka transcendencji nie wiem. Moje podejście jest psychologiczne i pragmatyczne.
      Weźmy mój ulubiony przykład – bojownik islamski, który krzyczy „Allah’u Akbar” zabijając innych (nie siebie). Nie widzę tu żadnej transcendencji, tylko emocje. Bez wątpienia przekraczają one jego ja, ale to „zła transcendencja”, jeśli już muszę użyć po raz kolejny tego określenia.

      Polubienie

      Odpowiedz
      1. Atelier Jogi dr Niny Budziszewskiej's awatarateliermysli

        Użyłam terminu transcendencja, bo wydaje mi się być on najbardziej neutralnym w stosunku do różnych wyznań czy filozofii wyznanio-podobnych, gdzie osobowe bóstwo nie występuje (ale bynajmniej nie mam tutaj na myśli międzynarodowego Towarzystwa Transcendentalnej Świadomości Kriszny 🙂 – ta nazwa mnie niezwykle frapuje…). Bardziej robocze niż emocjonalne użycie.

        Lecz czy rzeczywiście u takiego religijnego zabójcy nie ma uczucia jakiejś Siły Wyższej, w imię której dokonuje zabójstwa? Dla niego to nie są (chyba jedynie?) emocje, ale doświadczenie stricte egzystencjalne, istotowe, a nawet pewien ogląd ejdetyczny w doświadczaniu – wg niego – Prawdy. Boże/Jezu (!!!!), jakże trudno tutaj użyć jakichś właściwych słów! Jest to przecież sytuacja graniczna i fanatyk nie zabija dla samego zabijania (założywszy, że nie jest dewiantem-psychopatą), ale właśnie składa ofiarę na ołtarzu bóstwa, które w mniemaniu fanatyka tylko na tę krew czeka.

        Co do nagłego napływu emocji i Boga – jak najbardziej się z Panem zgadzam.

        Polubienie

  2. Mirosław Piróg's awatarmirug Autor wpisu

    Zapewne pilot kierujący samolotem wbijającym się w WTC na pewno wierzył w coś. Z Pani słów przebija ekstremalne zrozumienie dla takich osób, które chce osadzić ich czyny w określonej perspektywie. Ja uważam takie zachowania za „złą transcendencję”, w trakcie której ego zostaje przekroczone przez coś większego, ale nie mamy żadnej gwarancji, że ma to coś wspólnego z Bogiem jakimkolwiek. Umysłem owego terrorysty rządziła ideologia, która jest substytutem boskości dla wielu ludzi. Mam pytanie: czym się różni ów terrorysta od św. Jana od Krzyża?

    Polubienie

    Odpowiedz

Dodaj odpowiedź do ateliermysli Anuluj pisanie odpowiedzi