Olga Tokarczuk otrzymała literacką nagrodę Nobla. Czytałem – nie raz – wszystkie jej książki. Jak zawsze bywa z mym ulubionym autorem, jedne mi się podobały bardziej, inne mniej. Ale każda coś mi dawała. Szczególnie owa „ekoterrystyczna” powieść-kryminał Prowadź swój pług przez kości umarłych. Ta książka to medytacja nad nader trudnymi pytaniami. Czy można zabijać w imię ochrony życia? Jak daleko może zajść nasze działanie w imię słusznych – wedle nas – postulatów i wedle naszej najlepszej wiedzy? Warto sobie odpowiedzieć na te pytania w kontekście nie tylko walki z myśliwymi, jak to jest w powieści, ale też w kontekście obecnego kryzysu klimatycznego. Działania ruchów typu Extinction Rebellion są pokojowe, nieomal w duchu satjagrahy Gandhiego. Czy jednak nie może się to zmienić? Czy za parę lat nie będą konieczne działania bardziej drastyczne? Gandhi nie głosił idei niesprzeciwiania się złu, ale domagał się nieustępliwej walki ze złem. Protest przeciwko własnej krzywdzie uważał za obowiązek moralny. Nie zalecał nienawiści do tego, kto mnie krzywdzi, ale stanowcze działanie prowadzące do tego, by go powstrzymać. Jednak, inaczej niż bohaterka powieści Tokarczuk, Janina Duszejko, nie był zwolennikiem zabijania ludzi.
Ja nie jestem jednak ani hinduistą, ani chrześcijaninem. Nie uważam, że walcząc z kimś staję się takim jak on. Rządy, korporacje aktywnie działają na rzecz zabijania nie tylko ludzi, ale całej ludzkości. Trzeba im się przeciwstawić wszelkimi sposobami. Myślę, że czasem sam bieg zdarzeń doprowadzi do tego, że pojawią się bardzo gwałtowne działania. Czy będą one rezultatem rozpaczy wielu ludzi, czy desperacji jednostek? Zapewne jedno i drugie. Taki może być wynik odreagowania emocji w obliczu kryzysu klimatycznego. Ja osobiście jestem zdania, że działanie powinno być adekwatne do zagrożenia. Gdy ktoś celuje do twej żony i dziecka z pistoletu, musisz go zabić. To prosta sytuacja. Ale co zrobić z ludźmi, którzy niszczą planetę, świadomie lub bezwiednie? Edukować? To zbyt długi proces, jestem jak najbardziej za, ale czas nas goni. Nie mamy oporów by zabić wściekłego psa, który chce nas ugryźć. Wobec ludzi mamy opory, bo jesteśmy „humanistami”. Ja nie jestem humanistą.

Ufff. Ostro Pan pojechał. Obserwując Pana myśli dotyczące kontestacji naszego systemu kulturowego raczej sytuowałem Pana gdzieś pomiędzy E. Frommem a Jerzym Prokopiukiem a tu nagle Badder-Meinhof. Ja rozumiem całą argumentację, racjonalny tok myślenia oczyszczony z iluzji oparty na dowodach ale tej mocy wkurwienia nie rozumiem; może dla tego, że inaczej odczuwam sens życia.
PolubieniePolubienie
Pan też ostro pojechał. Bader Meinhof to nie moje klimaty. Wczuwam się po prostu w ludzi i boję przyszłości, bo w końcu każda cierpliwość się kończy. Nie namawiam do zabijania ludzi, ale jestem wkurwiony. Kluczowe zdanie z mego tekstu to „Taki może być wynik odreagowania emocji w obliczu kryzysu klimatycznego”. Napiszę tekst, jak sobie z tym radzić, bo ten tekst jest z zamysłu prowokacyjny.
PolubieniePolubienie
Dziękuję za odpowiedź. Z mojej strony też było prowokacyjnie.
O wszystkim dzisiaj decyduje tłum. Aby nim pokierować trzeba mu coś dać, troszkę postraszyć, zaskarbić sobie życzliwość i szacunek no i w ciągły, prosty sposób indoktrynować. Epatowanie gniewem czy działania drastyczne są przeciwskuteczne, do ludzi trzeba z pokorą. A co można dać ludziom atrakcyjniejszego od wyższej konsumpcji – elitarność, zwiększenie odczuwania własnej wartości, ale w chamsko prosty sposób. Wiem że już nie ma czasu. Kryzys klimatyczny nieuchronnie nadejdzie. Wielka polityka i przypadek zdecyduje czy część populacji go przetrwa. Możemy mieć jakiś wpływ na wnioski jakie ewentualnie kiedyś zostaną wyciągnięte. Teraz ludzie uwierzą temu kto powie, że przetrwa silniejszy i bardziej bezwzględny. Brutalności będzie jeszcze dosyć i jak się przeje przyjdzie moda na pacyfizm, trzeba być na niego gotowym.
PolubieniePolubienie