Prof. Aleksander Krawczuk, niedawno zmarły w pięknym wieku 100 lat, prosto wyjaśnił kiedyś w jednym z wywiadów, na czym polega problem z religiami monoteistycznymi: „Wszyscy, którzy są monoteistami wierzą w jednego, doskonałego Boga i zarazem, chcą czy nie chcą, muszą też wierzyć w jego przeciwieństwo, czyli esencję zła. W szatana. Z tej też przyczyny skłoni są dzielić wszystko, co na tym świecie się dzieje – dychotomicznie. Tu jasność, tam ciemność. Ja mam rację, ty jej nie masz, więc trzeba cię niszczyć. I stąd religie monoteistyczne są z reguły swej religiami nienawiści. I to jest zrozumiałe. Bo jeżeli ktoś nie jest po mojej stronie, to służy złu, diabłu i trzeba go wyplenić z korzeniami. Na co zresztą Pismo Święte daje szerokie przyzwolenie”. Sam prof. Krawczuk określał się jako politeista i jak dalej mówi: „Natomiast my, politeiści, jesteśmy sługami wielu bogów, którzy nie są doskonali. I stąd się biorą sympatyczne cechy politeistycznej religii — wyrozumiałość, łagodny sceptycyzm, naturalna tolerancja oraz pokora wobec ludzi i świata. My przede wszystkim jesteśmy otwarci, bo tak do końca nie jesteśmy pewni czy ten, czy tamten ma rację”.
Cóż mogę dodać do słów szacownego, krakowskiego profesora. Monoteizm niestety pociąga za sobą dualizm, a ten jest źródłem wszelkiego zła – i to już u samego jego źródła, czyli w Księdze Rodzaju, gdzie czytamy, że stwarzając światłość Bóg uznał ją za dobrą i oddzielił od ciemności, domyślnie złej. Jakże inaczej jest w taoizmie, gdzie przeciwieństwa nie tylko nie są rozszczepione, ale trwają w ścisłej jedności. Jednak półkula zachodnia wpadała na inny pomysł, fundując podstawy swoich religii. I jak to bywa ze wszelką religią, nauki te zostały szybko przekute na formę strawną dla przeciętnych umysłów, czyli na instytucje religijne. Cechą fundamentalną każdej instytucji jest bowiem zwolnienie jej członka z konieczności myślenia i wybawienie od indywidualnej odpowiedzialności. Z psychologicznego punktu widzenia instytucja jest niczym innym jak tylko powszechnie dostępną formą ucieczki od wolności, czyli zamrożoną nienawiścią.

To co mnie dziwi nieustannie to fakt jak wielu ludzi dobrowolnie i tak chętnie poddaje się dyktatowi instytucji religijnych, co gorsza znając niewiele z głoszonych zasad wiary. Można mieć pewność , że gdyby urodzili się w innym od aktualnego kręgu cywilizacyjnym , gorliwie chodziliby do innych kościołów , głosiliby ( ale czy by wierzyli?) inne prawdy wiary
PolubieniePolubienie